Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Fedorowicz: Za rok wrócimy do ekstraklasy

Justyna Wawak
Adam Fedorowicz (w głębi) wierzy w ponowny awans słupszczanek do ekstraklasy.
Adam Fedorowicz (w głębi) wierzy w ponowny awans słupszczanek do ekstraklasy. Justyna Wawak
Rozmowa z Adamem Fedorowiczem, trenerem piłkarek ręcznych Słupi Słupsk.

- Jak pan ocenia zakończony sezon?

- Już sam awans do ekstraklasy odebrano w kategorii sukcesu. Długo zastanawiałem się, czy moja drużyna ma rywalizować na najwyższym szczeblu, czy podobnie jak wcześniej, przy drugim awansie, zrezygnować z grania z najlepszymi. Uważam, że decyzja była słuszna i gra dała korzyści. Nasza przygoda trwała wprawdzie tylko sezon, ale nie daliśmy wielkiej plamy. Muszę przypomnieć, że w naszych szeregach tylko Anita Unijat miała doświadczenie z boisk ekstraklasy. Pozostałe zawodniczki to prawdziwe debiutantki. Mimo spadku jestem zadowolony.

- W czym ustępowały pana podopieczne innym klubom?

- Przede wszystkim warunkami fizycznymi. Dało się to zauważyć w końcówkach meczów, kiedy zaczynało brakować sił. W kilku grach na styku nie było szczęścia. Boiskowym cwaniactwem też ustępowaliśmy naszym przeciwniczkom.

- Mieliście też sporo innych problemów.

- Duży wpływ na postawę zespołu miał fakt, że wszystkie mecze rozgrywaliśmy praktycznie na wyjeździe. Treningi były w Gryfii w Słupsku, a mecze w Jezierzycach. Słupski obiekt nie został dopuszczony do rozgrywek ze względu na nieregulaminowe wymiary i dodatkowe trybuny za bramkami dla potrzeb koszykówki. Przy odrobinie dobrej woli można było je demontować na nasze mecze. Na spotkaniach w jezierzyckiej hali stracili przede wszystkim kibice. Stracił także finansowo klub.

Żeby zwiększyć frekwencję na trybunach osoby były wpuszczane za darmo. Ponosiliśmy także dodatkowe koszty związane ze spotkaniami i czasem z trenowaniem. Frekwencja na treningach też była różna, a przeważnie słaba. Zajęcia szkolne i na uczelniach nie dały się dobrze pogodzić z treningami. Służę przykładem. Nasza podstawowa rozgrywająca Anna Pniewska uczestniczyła praktycznie tylko w jednym treningu tygodniowo i potem musiała grać. Sama ambicja i wyszkolenie techniczne to za mało. Jej forma była bardzo zmienna. Prześladowały nas też kontuzje.

- Które ze szczypiornistek zasłużyły na wyróżnienie?

- Ciężar gry spoczywał na kilku zawodniczkach. Agnieszka Janko była filarem w bramce. Niestety, w serii rewanżowej wyeliminowała ją kontuzja ręki. Agnieszka Łazańska-Korewo okazała się najskuteczniejszą snajperką. Zdobyła 137 bramek i dało to jej dziesiąte miejsce na liście najlepszych strzelczyń w Polsce. Tuż za nią uplasowała się uniwersalna Paulina Muchocka. Jej konto to 136 goli. Pozytywnie należy ocenić także Annę Pniewską, Katarzynę Stasiuk i bramkarkę Martę Backiel, która dobre występy przeplatała gorszymi. Pełen uznania jestem dla Anity Unijat, która po urlopie macierzyńskim szybko wróciła do grania i to z dobrymi efektami.

- A młodsze?

- Muszą się jeszcze sporo uczyć i pracować. Szczególnie martwi mnie brak postępów u Agnieszki Marciuch. Ta leworęczna szczypiornistka ma doskonałe warunki i jakoś nie może pokonać bariery psychologicznej. Więcej spodziewałem się ze strony Barbary Kaźmierczak. Duże możliwości drzemią w Karolinie Szczukowskiej. Agata Głodek, Monika Podolak, Agnieszka Siekańska, Beata Szewczyk i Aleksandra Adach to dopiero melodia przyszłości. W pierwszej fazie rozgrywek występowały też Anna Tałaj i Katarzyna Guzowska. Obydwie kompletnie zawiodły i zrezygnowałem z ich usług.

- Co dalej?

- Najważniejsze, że zostaliśmy praktycznie w tym samym składzie. Może później jedna lub dwie dziewczyny odejdą lub zrezygnują. Zadanie jest jasne. W 2009 roku ponownie chciałbym świętować ze swoimi podopiecznymi powrót do ekstraklasy.

Rozmawiał Krzysztof Niekrasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza