Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Żarkowie psy ginęły w mękach

archiwum
To zdjęcie zrobił telefonem komórkowym właściciel.
To zdjęcie zrobił telefonem komórkowym właściciel. archiwum
Mieszkaniec Żarkowa zamordował psa sąsiada. Powiesił go na sznurku od snopowiązałki.

Komentarz dnia

Komentarz dnia

Karać bezmyślność

Michał Kowalski
[email protected]

W pracy dziennikarza są chwile, kiedy opadają ręce. Kiedy ludzka bezmyślność i okrucieństwo są tak porażające, że w zasadzie nie wiadomo, co z nimi zrobić. Tak jak we wsi Żarkowo, w której byliśmy wczoraj.

Co z takimi ludźmi robić? Karać. Ale do tego jest potrzebne szybkie i skuteczne śledztwo. Trzymam kciuki za policję. Nie pozwólcie zginąć tej sprawie.

Mieszkańcy wioski twierdzą, że takich drastycznych historii może mieć na swoim koncie dużo więcej.

Żarkowo to mała wioska oddalona 10 kilometrów od Dębnicy Kaszubskiej, położona w niezwykle malowniczej okolicy.

W ubiegłą sobotę kundel o imieniu Fokus zniknął z podwórka Teresy i Wiesława Filipowiczów. - Szukaliśmy go cały dzień - opowiada pan Wiesław. - Bez skutku. W końcu jeden z sąsiadów powiedział mi, że widział psa na podwórku u pana M.
Wezwałem policję.

W gospodarstwie M. Filipowiczowie znaleźli ślady świeżo wykopanego dołu. - Zaczęliśmy kopać z policją. Na dnie był mój pies. Na szyi miał odciętą pętlę ze sznurka. To był straszny widok. Chciało mi się wymiotować - opowiada pan Wiesław.
Fokus miał język na wierzchu i wybałuszone oczy.

- Musiał strasznie cierpieć. Myślę, że on go powiesił. Nie mieści mi się w głowie, że takie rzeczy można robić zwierzętom - stwierdza Filipowicz.

Policja wszczęła śledztwo. Szuka sprawcy. - To, że pies został odkopany na posesji pana M., nie znaczy, że to on go zabił. Wszczęliśmy dochodzenie. Mamy kilku wytypowanych podejrzanych - stwierdza Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji. - Faktem jest, że u pana M. został odkopany pies ze sznurkiem od snopowiązałki na szyi.

Wczoraj policja przesłuchiwała Urszulę Nowacką, byłą sołtys wsi. Kobieta twierdzi, że odkąd M. wprowadził się do wioski, giną w niej psy.

- Mi już znikły trzy, ale nigdy nikogo nie złapałam za rękę. Nie było żadnego dowodu na to, że za tym wszystkim stoi nasz sąsiad, a po policji nie mam po co chodzić - mówi nam Nowacka.

O M. krążą w wiosce opowieści mrożące krew w żyłach. - Ten od gumowców? - pyta człowiek, którego spotkaliśmy przypadkowo na drodze. - Od jakich gumowców? - pytamy. - No, psa wkłada do gumowca i kastruje. Na żywca. Podobne rzeczy mówi Nowicka. - Skąd pani to wie?

- Jego małe dzieci mówiły, że tata wkłada psy w gumowiec i kastruje. - stwierdza.
Gospodarstwo M. jest zadbane. Na podwórku biega kilka psów. Pukamy do drzwi, ze środka wychodzi nastolatka. - Taty nie ma w domu. Gdzieś pojechał - stwierdza jedynie. Dzwonimy po południu.

M. tym razem jest na polu - pracuje i nie ma dla nas czasu. Mieszkańcy wsi są zszokowani, ale mają coraz więcej dowodów na to, że to właśnie M. może stać za znikaniem psów w ich miejscowości. - Dla mnie to, co się stało, jest po prostu okropne. Aż trudno mi w to uwierzyć - stwierdza Teresa Filipowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza