Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojadą bezdrożami do Archangielska

Zbigniew Marecki
Fot. Artur Podlewski
Siedmiu członków Clubu Adventure off-Road ze Słupska i okolicy wyruszyło dzisiaj trzema samochodami terenowymi na wyprawę do Rosji.
Pojadą bezdrożami do Archangielska
Fot. Artur Podlewski

(fot. Fot. Artur Podlewski)

Jej celem będzie Archangielsk. O godz. 14.30 prezydent Słupska pożegnał ich przed słupskim ratuszem.
- Nasz klub ma charakter nieformalny - opowiada Jerzy Pączek, szef klubu. - Przeszło pięć lat temu spotkaliśmy się w gronie kilkunastu mężczyzn, którzy mieli ochotę na organizowanie wypraw samochodowych w ciekawe miejsca.

Najpierw pojechali do Transylwanii, szlakiem Drakuli. Potem zwiedzili Krym. Dwa lata temu dojechali do Murmańska, a w zeszłym roku jeździli po drogach Turcji. - Chcieliśmy szukać biblijnej arki, ale się nie udało - opowiada Pączek. - W rezultacie dotarliśmy jedynie do Altary, ale objechaliśmy wszystkie starożytne miasta, włącznie z Efezem, a potem przez Kapadocję, Grecję i Bułgarię wróciliśmy do domu.

Do Archangielska, poza Jerzym Pączkiem, wyjechali: Krzysztof Ejsmont, Tomasz Mitura, Piotr Kapłon, Ireneusz Litwin, Tomasz Kawałko i Małgorzata Bużan, która do wyprawy wyłączy w Gdańsku. Przed nimi ponad trzy tysiące kilometrów jazdy w jedną stronę. Pojadą trzema samochodami terenowymi - dwoma mercedesami i landroverem . Oprócz prowiantu (zakupy robią za 1,5 tysiąca zł), odzieży na zmianę oraz sprzętu do spania i gotowania zabiorą ze sobą GPS , mapy wojskowe do nawigacji oraz piłę spalinową.

- Rosja jest takim krajem, że drogi zaznaczone na mapie w rzeczywistości nie istnieją - mówi Pączek. -To jest piękny kraj. Ze wspaniałymi widokami i miłymi ludźmi. Nawet policjanci, z którymi mieliśmy do czynienia, nie chcieli łapówek ani nas nie traktowali źle. Jeden co prawda wypisał nam mandat, ale tak, że nie musieliśmy go płacić.

Przez dwa dni przedzierali się przez 140 kilometrów bezdroży, mijając opustoszałe wielkie wioski.

- To były niesamowite widoki. Tego nie da się nawet opowiedzieć. Trzeba zobaczyć porzucone kołchozy i szpitale, włącznie z porodówką. Krajobraz jest jak po wojnie. Na dodatek na rzekach nie ma już mostów - relacjonuje Pączek.

Na wyprawę do Archangielska, który od 19 lat jest miastem partnerskim Słupska, składają się po dwa tysiące złotych. Większość pieniędzy wydadzą na benzynę, choć w Rosji jest ona znacznie tańsza niż w Polsce, bo litr kosztuje około 2,50 złotego. Spać będą, gdzie się da - w namiotach, pustostanach, a nawet na samochodzie pod świecącym niebem.

- Poza Archangielskim, z którym kontakt nawiązaliśmy dzięki Ryszardowi Kwiatkowskiemu, wiceprezydentowi Słupska, chcemy zobaczyć Wyspy Sołowieckie, gdzie funkcjonowały największe i najcięższe sowieckie gułagi. Chcemy je zobaczyć na własne oczy - zdradza Pączek.

Razem ze sobą zabrali prezenty od władz Słupska dla rosyjskich partnerów. Jak zauważyliśmy, były wśród nich butelki dobre wódki Dębowej.

Wyprawa ma trwać dwa tygodnie. Pierwszy nocleg planują dopiero w Rosji. - W naszym kraju zrobimy maraton trzeźwości, aby jak najszybciej przejechać tysiąc kilometrów. Potem do celu będziemy mieli jeszcze dwa tysiące kilometrów. Bierzemy ze sobą alkomat, aby było jasne, kto może bezpiecznie prowadzić - śmieje się Pączek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza