Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Brawura policjantów zabrała nam ojca...

Fot. Kamil Nagórek
Przy przejściu, na którym radiowóz potrącił Jana Rogacewicza, jego rodzina zapaliła znicze.
Przy przejściu, na którym radiowóz potrącił Jana Rogacewicza, jego rodzina zapaliła znicze. Fot. Kamil Nagórek
Rodzina zmarłego pozwie funkcjonariuszy do sądu. Mundurowi tego nie komentują.

59-letni słupszczanin, potrącony w piątek przez policyjny radiowóz na pasach dla pieszych, zmarł w szpitalu. Rodzina mężczyzny będzie żądać odszkodowania od funkcjonariuszy.

Do wypadku doszło w piątek około godziny 17 na przejściu dla pieszych przy ul. Kołłątaja w Słupsku. Uderzony przez policyjny samochód 59-letni Jan Rogacewicz ze Słupska od razu trafił do szpitala.

- Ojciec miał olbrzymiego krwiaka na mózgu. Z miejsca przewieziono go na stół operacyjny - mówi Bartosz, syn Jana Rogacewicza. - Przeleżał tam do godziny 23. Lekarz powiedział nam, że nawet jak przeżyje, to na pewno będzie sparaliżowany. Ale stało się najgorsze - płacze mężczyzna.

Przedwczoraj po południu mężczyzna zmarł.

- Uraz czaszkowo-mózgowy po wypadku był zbyt potężny. Mimo udzielonej pomocy neurochirurgiczniej nie udało się go utrzymać przy życiu - przekazał nam Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala.

Sprawę prowadzi prokuratura w Lęborku. Słupska wyłączyła się od jej prowadzenia, by nie było podejrzeń o stronniczość.

Natomiast miejska policja nie chce wypowiadać się o sprawie. - Prowadzimy własne, wewnętrzne postępowanie - stwierdza Robert Czerwiński, pełniący obowiązki rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji.
Rodzina Rogacewicza jest w szoku po śmierci ojca.

- Straciłem najbliższą osobę - mówi Bartosz.
Zamierzają pozwać policję o odszkodowanie. - Radiowóz jechał bez żadnych sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Nie może być więc tak, jak mówiono, że jechał do interwencji. Był więc zwykłym uczestnikiem ruchu. Każdego kierowcę obowiązuje szczególna ostrożność przed przejściem dla pieszych. Wina policjanta jest tu oczywista - stwierdza Rogacewicz.

Pan Bartosz dodaje także, że nieprawdą jest, że jego ojciec zatoczył się i wpadł na radiowóz.

Jan Rogacewicz był po spożyciu alkoholu. Miał we krwi ponad jeden promil. Zdaniem jego syna, to nie miało znaczenia dla tego, co się stało.

- Na radiowozie są ślady uderzenia na masce i na szybie. To przeczy temu, co twierdzi policja. Radiowóz uderzył ojca z dużą siłą i prędkością. Ojciec był już na pasach, gdy to się stało - mówi Rogacewicz.

- Pozwiemy policję do sądu. Nie może być tak, że funkcjonariusze, którzy ścigają zwykłych ludzi, sami łamią prawo - mówią bliscy zmarłego słupszczanina. - Oni zachowują się nonszalancko. To niedopuszczalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza