Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędkarze są zawiedzeni. W Słupi prawie nie ma troci

Zbigniew Marecki
Zrezygnowani wędkarze nad brzegami Słupi.
Zrezygnowani wędkarze nad brzegami Słupi. Fot. Łukasz Capar
Wydarzenie / Po otwarciu sezonu wędkarze są rozczarowani: cały dzień stania i tylko kilka rybek

Wczoraj zaczął się sezon na trocie - wędkarską atrakcję, która ściąga do Słupska amatorów moczenia kija z całego kraju. Nad brzegami rzeki ustawiło się wielu, którzy od rana próbowali coś złowić. Jednak większość była niezadowolona, bo mimo wielu godzin spędzonych na mrozie nie mieli się czym pochwalić.

Zdaniem wędkarzy, sezon ochronny na trocie kończy się zbyt późno. - Ryby reagują na ocieplenie klimatu. Szybciej opuszczają rzekę po złożeniu ikry. Dlatego czas ochronny powinien się kończyć na początku grudnia - mówi Zbigniew Bonat, wędkarz ze Słupska.

Podobnie mówią jego koledzy. Najstarsi z nich jeszcze pamiętają, jak w latach 60. i 70. na początku stycznia brzegi Słupi były skute lodem, a duże trocie można było złowić bez kłopotu. To wtedy do Słupska masowo zaczęli przyjeżdżać wędkarze z innych regionów Polski, aby nowy rok zacząć od złowienia troci. Od kilku lat przyjezdnych wędkarzy jest mniej, bo nie mają co łowić.

Jednak nie wszyscy stracili nadzieję. Wczoraj nad rzeką spotkaliśmy Jana Chrząszcza z Legnicy, wędkarza z przeszło 30-letnim stażem, który przyjechał na sylwestra do siostry w Słupsku, a 1 stycznia poszedł wędkować nad Słupię. Gdy z nim rozmawialiśmy, zdążył złowić przeszło 40-centymetrową troć.

- To raczej mała rybka. Największą, 62-centymetrową troć złowiłem w Redze koło Trzebiatowa - pochwalił się.

Wędkarze narzekali także na zakaz łowienia na Słupi przy pomocy spławika, który wprowadził Zarządu Okręgu PZW w Słupsku, oraz na zbyt intensywne odławianie ryb na ikrę na przepławce na Słupi. - Ten zakaz to niepotrzebne ograniczenie, bo ryb i tak nie ma, a Zarząd Okręgu sam przyczynia się do tego, by było ich mniej - mówili zrezygnowani.

Teodor Rudnik, prezes Zarządu Okręgu PZW w Słupsku, zgadza się, że sezon ochronny mógłby być krótszy - od 15 października do 20 grudnia. Jednak według niego w tym roku nic by to nie dało, bo i tak było za ciepło.

- W tak ciepłej wodzie, jak w tym roku, ryba czuje się jak we wrzątku. Wchodzi do niej, składa ikrę i szybko ucieka. Do tego sezon ochronny dla rybaków morskich trwa tylko do 15 listopada. Po tym czasie oni ustawiają sieci u ujścia rzeki. W rezultacie my łowimy pojedyncze sztuki, a oni setki ryb - przekonuje Rudnik.

Rudnik podkreśla, że Słupia jest najintensywniej zarybianą rzeką na całym Pomorzu. PZW co roku wydaje na ten cel 70 tysięcy złotych, a rząd przeznacza pieniądze na wpuszczenie do niej 30 tysięcy smolta troci. - Ryba więc jest. Nie byłoby problemu, gdyby wędkarze łowili etycznie i stosowali się do regulaminów - podkreśla.

W noworocznym festynie wędkarskim na Słupi, w którym wczoraj uczestniczyło 127 zawodników, złowiono 24 ryby. Tym razem tryumfował Marek Sadowski ze Słupska, który złowił 2 ryby o łącznej długości 130 centymetrów. Miał szczęście. Złowił najdłuższą troć zawodów - miała 95 centymetrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza