Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelniczka: polowanie na oczach ludzi, martwe zwierzęta przy drodze

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
To nie robotnicy drogowi, ale panowie ze strzelbami! - oburza się słupszczanka, która znalazła się w centrum polowania.
To nie robotnicy drogowi, ale panowie ze strzelbami! - oburza się słupszczanka, która znalazła się w centrum polowania. Czytelniczka
Słupszczanka jest zbulwersowana tym, że myśliwi urządzili polowanie w terenie, po którym spaceruje bardzo dużo ludzi.

O sprawie zaalarmowała nas czytelniczka, która w piątek około godziny 14. na obrzeżach Słupska spacerowała z psem.

- Niedaleko osiedla Akademickiego, a konkretnie przy nowej drodze w Płaszewku, a więc na terenach spacerowych słupszczan, grupa myśliwych z Niemiec oraz naszych rodzimych amatorów zabijania dla przyjemności urządziła sobie polowanko, w którym również uczestniczyły dzieci - opisuje sytuację słupszczanka, nie kryjąc oburzenia i ironii. - Przy drodze leżały martwe zwierzęta, a ja sama byłam świadkiem, jak myśliwi w mojej obecności strzelali do sarny. Panowie byli dobrze zorganizowani, przy drodze asfaltowej rozpalili ognisko, stały termosiki z napitkami. Na moje gwałtowne protesty niektórzy panowie próbowali coś tam tłumaczyć, a inni zwyczajnie mi grozili. Pytanie: kto zezwolił na organizację polowania na tym terenie, tak blisko osiedla i w godzinach, kiedy chodzą tam na spacer ludzie?

Widok martwych saren

Słupszczanka zaznacza, że pomija „całą stronę moralną tego procederu, czyli zabijania dla samej przyjemności zabijania”, ale zwraca uwagę na inne kwestie.

- Przy drodze leżały martwe sarny. Jeden z panów z tyłu samochodu wiózł martwego dzika. Po prostu zgroza i horror! Nie wspomnę, że sama mogłam być ofiarą tej zabawy, bo nie chodzę ścieżkami leśnymi, a lubię wchodzić po prostu do lasu czy na łąkę albo w krzaki i mam do tego niezbywalne prawo! - zaznacza czytelniczka.

W nocy zabronione

Na te zarzuty odpowiada Marian Wilczewski, przewodniczący słupskiego Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego.

- To było legalne polowanie dewizowe, na które przyjechali Finowie, a jeden z nich był z synem - wyjaśnia łowczy okręgowy. - Prawo mówi, że w skład obwodów łowieckich nie wchodzą tereny zabudowy mieszkalnej miast. Jednak grunty rolne w granicach administracyjnych miasta - już tak.

Natomiast kwestię zezwolenia Marian Wilczewski tłumaczy w ten sposób:

- Koła łowieckie prowadzą gospodarkę łowiecką i dokonują odstrzału. Nie możemy dopuścić do przegęszczenia zwierzyny. Chodzi o utrzymanie stanu optymalnego, który nie spowoduje szkód w uprawach.

Łowczy okręgowy wyjaśnia, że w nocy nie wolno polować na zwierzynę płową. Nie wolno także urządzać zbiorowych polowań.

- Dlatego polowanie odbyło się w dzień. Jednak dzieci nie powinny w nim brać udziału, co wynika z ustawy o ochronie zwierząt - mówi Marian Wilczewski. - To, że sarny leżały przy drodze, wynika natomiast z tego, że tę zwierzynę trzeba jakoś załadować. Przecież samochód nie będzie jeździł po lesie. Ta pani ma prawo do własnego zdania na temat polowań. Jednak łowiectwo jest gałęzią gospodarki narodowej, czy komuś to się podoba, czy nie. W tej okolicy jest bardzo dużo dzików. Gdyby nie było odstrzału, ludzie mieliby pretensje, że dziki chodzą koło ich domów. Tak więc kij ma dwa końce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza