Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupski ratusz przegrał w sądzie pracy

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Budynek słupskiego ratusza.
Budynek słupskiego ratusza. Archiwum
Andrzej Pietroń, dyrektor wydziału komunikacji, dyscyplinarnie wyrzucony z ratusza, może wracać na stanowisko. Sąd przywrócił go do pracy na poprzednich warunkach.

Dyrektor został zwolniony na początku kadencji Roberta Biedronia przez urzędującego jeszcze wiceprezydenta Andrzeja Kaczmarczyka. Chodziło o mobbing i szykanowanie jednej z pracownic. Jednak ratusz nie mówił o szczegółach dyscyplinarnego zwolnienia. Jedynie tyle że stało się to po konsultacji ze związkami zawodowymi. Andrzej Pietroń odwołał się do sądu pracy.

- W czwartek sąd przywrócił powoda do pracy na poprzednich warunkach - informuje Tomasz Zielonka, wiceprezes Sądu Rejonowego w Słupsku.

- Prawdopodobnie złożymy apelację - mówi wiceprezydent Słupska Marek Biernacki, który zaznacza, że z przywróceniem do pracy na poprzednich warunkach może być problem, bo są plany przekształcenia wydziału komunikacji i zmiana jego charakteru.

Obecnie dyrektorem wydziału jest Robert Linkiewicz, którego nominacja odbyła się w drodze awansu wewnętrznego po unieważnieniu konkursu na to stanowisko.

Jednak Andrzej Pietroń chce wrócić do ratusza.

- W sądzie wnioskowałem o przywrócenie do pracy. I sąd to uznał. Natomiast wszystkie argumenty podnoszone przez ratusz zostały oddalone - mówi Andrzej Pietroń. - Nie było z mojej strony rażącego naruszenia obowiązków służbowych. Sąd stwierdził, że pytanie pracownika, czy będzie pracował, czy chorował, nie jest mobbingiem.

Przypomnijmy, że chodziło o urzędniczkę, która 104 dni przebywała na zwolnieniu lekarskim.


Andrzej Pietroń został zwolniony po 38 latach pracy na trzy i pół roku przed emeryturą.

- Chroniły mnie ustawy - związkowa i emerytalna. Jednak Kaczmarczyk wyszedł przed szereg i zwolnił mnie dyscyplinarnie - mówi. - Po tym zapytałem prezydenta Biedronia, dlaczego zostałem zwolniony. Nie wiedział. Odpowiedział mi, że przyszła grupa ludzi, którzy sugerowali moje odwołanie. Jednak prezydent mnie skrzywdził, bo przede wszystkim powinien mnie wcześniej wysłuchać. Dopiero podczas tego późniejszego spotkania powiedział, że jeśli sąd przywróci mnie do pracy, to wracamy do rozmowy. Wszystko więc zależy od prezydenta. Ja chcę wrócić, dopracować i przejść na emeryturę jak normalny człowiek. Jestem gotowy do rozmowy z prezydentem.

Wcześniej ratusz zawarł sądowe ugody ze zwolnionymi prawnikami, którym wypłacił 18 tysięcy złotych odszkodowania. Wczoraj natomiast został przez sąd przywrócony do pracy pracownik ZIM-u.

Andrzej Pietroń chce wrócić do pracy. Wiąże z nią duże plany, ale stwierdził, że reorganizacji wydziału nie będzie komentował

gp24

Najczęściej czytane na gp24.pl:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza