- Ktoś zrobił to złośliwie, albo dla zabawy, bo w budynku gospodarczym obok powybijał też szyby, wszedł do środka, ale niczego nie ukradł - mówi Łukasz Groszek, który w podusteckiej Wodnicy postawił 34 ule, by pozyskiwać miód na własny użytek.
- Gdy przyjechałem zobaczyłem, że 11 z tych 34 uli jest przewróconych. Ramki, między którymi zimą kłębią się pszczoły powypadały. Większość owadów zginęła z zimna. Pozostałe też już raczej nie mają szans na przeżycie, choć ule postawiłem - mówi pan Łukasz.
- Do ula można zaglądać, gdy temperatura sięga powyżej ośmiu stopni Celsjusza, więc przy takich mrozach, jakie mamy teraz owady nie przeżyją.
Pan Łukasz opowiada, że pszczoły przeżywają srogą zimę w ulach, bo kumulują się w ich środkowych częściach. Są ospałe, ale żyją i wywarzają ciepło, którym się ogrzewają. - Podczas gdy latem temperatura w ulu ma 33-34-stopnie, zimą ochładza się tylko o 10 stopni. Właśnie dzięki niezwykłym umiejętnościom pszczół do wytwarzania ciepła - opowiada pan Łukasz.
Mężczyzna zgłosił już sprawę straży gminnej i policji. Wycenił straty na 5,5 tys. zł, bo każda pszczela rodzina kosztuje 500 złotych.
- Jednak najbardziej boli to, że ktoś popsuł coś w co wkładałem serce, co jest moją pasją - przyznaje.
Dodaje, że mieszkańcy Wodnicy sugerują, kto mógł dopuścić się wandalizmu, ale sprawdzenie tego i odnalezienie sprawców zostawia policji. - Przyjęliśmy zgłoszenie i podejmiemy postępowanie w tej sprawie - przyznaje Sebastian Cistowski, p.o. rzecznika słupskiej policji.
Oglądaj także: Ratunek dla pszczelarzy i bat na złodziei pszczół
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?