Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon naciągaczy

Piotr Kawałek [email protected]
Grzegorz Gadoś prezentował wczoraj narzędzia oszustwa.
Grzegorz Gadoś prezentował wczoraj narzędzia oszustwa. Krzysztof Tomasik
Prawie sto złotych w dwie godziny zarobił naciągacz zbierający pieniądze rzekomo dla chorej dziewczynki.

ZGŁOŚ SIĘ

ZGŁOŚ SIĘ

Osoby, które zostały oszukane i wpłaciły pieniądze, proszone są o osobisty kontakt z Komisariatem Policji w Ustce ul. Grunwaldzka 13 lub telefonicznie pod numerami 059 815 27 15, 059 815 27 18.

Dzięki czujności wczasowicza wczoraj zatrzymała go policja.

Sezon letni rozpoczął się na dobre, co widać nie tylko po turystach, ale i przestępcach pojawiających się w kurortach. Turyści przez swoją bezmyślność - niestety - sami dają im zarobić.

Kilka dni temu turystka w Łebie straciła niemal cztery tysiące złotych, które zabrała ze sobą na plażę. W weekend turyści w Ustce stracili telefony komórkowe, bo poszli oglądać wschód słońca i... usnęli na plaży.

W bardziej wyrafinowany sposób pieniądze wyłudzał w Ustce 50- letni Jan S. z Sianowa.

Stał z puszką i sprzedawał cegiełki. Cena: trzy i pięć złotych. Pieniądze miały pomóc bardzo chorej dziewczynce spod Koszalina, której rodziców nie stać na drogie operacje.

Turyści chętnie wrzucali kasę do metalowej puszki. Litość wzbudzał rozpaczliwy list rodziców o pomoc dla chorego dziecka, który oszust miał przy sobie.

- Jeden z wczasowiczów w końcu zainteresował się tym mężczyzną - mówi Grzegorz Gadoś, szef usteckich policjantów. - Powiadomił nas i my go sprawdziliśmy. Okazało się, że to pic na wodę. Co prawda identyfikator miał prawdziwy, wydany przez działającą koszalińską fundację, ale Jan S. nie pracował w niej od czterech lat. Nie miał prawa posługiwać się ich dokumentami - nie mówiąc już o zbiórce pieniędzy. Przyznał się do oszustwa.

Na ludzkiej naiwności nieźle zarobił. Za zaledwie dwie godziny stania na słońcu, skasował... 90 złotych.
Mniej więcej tyle na godzinę zarabia dyrektor dużego banku. Twierdził, że zrobił to tylko raz, w co aż trudno uwierzyć. Dlatego funkcjonariusze z Ustki proszą o kontakt osoby, które w przeszłości zetknęły się z oszustem.

Być może uda się udowodnić mu wcześniejsze naciąganie "na chorą dziewczynkę". Niestety, nie ma skutecznej recepty na oszustów grających na uczuciach.

- Mało kto interesuje się zbierającymi na ulicy pieniądze rzekomo na szczytny cel - mówi komendant. - Zazwyczaj dla spokoju wrzucamy bilon. W ten sposób tylko zachęca się oszustów do działania.

Marcin Dadel, szef Centrum Inicjatyw Obywatelskich w Słupsku, przestrzega przed zagłuszaniem sumienia - jak nazywa wrzucanie datków przypadkowym osobom.

- Można temu zaradzić - przekonuje. - Poza identyfikatorem, który łatwo podrobić, zbierający powinien mieć dokument, zgodę na publiczną zbiórkę pieniędzy wydany przez organizację, którą reprezentuje.

Poza tym Dadel zauważa, że niemal nikt nie zbiera już pieniędzy na ulicy, bez wcześniejszego nagłośnienia sprawy, jak na przykład Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

- Nie daję na organizacje, o których nigdy nie słyszałem - podkreśla Dadel. - To najlepszy sposób. Oszustowi grozi do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza