Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie poszukiwania zaginionego Borysa (zdjęcia)

Krzysztof Piotrkowski
Borys już bezpieczny w objęciach mamy.
Borys już bezpieczny w objęciach mamy. Fot. Łukasz Capar
Kilkaset osób szukało małego chłopca, który w sobotę wieczorem zaginął w Ustce. Akcję śledziła cała Polska.
300 policjantów, strazników granicznych, strazaków i zolnierzy poszukiwalo w Ustce 7-letniego chlopca. Dziecku nic sie nie stalo, jest zdrowe i troche wystraszone.

Borys się odnalazł

Mały znalazł się w niedzielę rano cały i zdrowy. Noc spędził w obcym domu.

Informacja o zaginięciu siedmioletniego Borysa z Ustki obiegła serwisy krajowe w sobotę późnym wieczorem. Chłopiec około godziny 15 wracał z placu zabaw do domu. Był zły, pokłócił się z kolegami. Mimo że miał do domu miał kilkaset metrów, nie dotarł do wieczora. Zapadał zmrok. Zdenerwowana matka zaalarmowała policję. Była godzina 20.

Wielka mobilizacja

- Natychmiast rozpoczęliśmy akcję poszukiwawczą - mówi Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji. - Przeczesywaliśmy całe miasto, a nawet morze wzdłuż brzegu.. Poza policjantami, chłopca szukali żołnierze z 7. Brygady Obrony Wybrzeża, marynarze z Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej, funkcjonariusze Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej, strażacy oraz mieszkańcy Ustki.

Nad miastem krążył śmigłowiec z kamerą termowizyjną, taksówkarze objeżdżali zakątki miasta, łodzie patrolowe penetrowały wybrzeże Bałtyku. Z Gdańska przybyli policjanci z psami przeszkolonymi do szukania ludzi.

Mimo fatalnej pogody i smagającego gradu chłopca szukało około 350 osób. Akcja została wstrzymana dopiero około godziny trzeciej nad ranem. Tuż przed godziną ósmą w niedzielę wznowiono ją.

Na porannych mszach w kościołach o zaginionym mówili księża. Wczoraj do poszukiwań przyłączyli się nawet skazani odsiadujący wyrok z zakładzie karnym w Ustce.

Chłopiec niespodziewanie odnalazł się sam. Około dziesiątej do domu przyprowadził go 52-letni ustczanin. Chłopiec był cały i zdrowy. Noc spędził z rodziną nieznajomego mężczyzny, zaledwie ulicę dalej. I tu rodzą się pytania.

Nic nie wiedziałem

Poszukiwania w Ustce

Nasz komentarz

7- letni Borys na szczęście się odnalazł. Mam nadzieję, że dzisiaj we wszystkich naszych szkołach podstawowych, a przynajmniej usteckich (bo najbliższa im jest ta historia), nauczyciele wytłumaczą na przykładzie Borysa, jak wielką przykrość można zrobić rodzicom i jakiego kłopotu można narobić. Skutki nieodpowiedzialnych zachowań mogą być nieobliczalne. Dzisiejszy artykuł może być świetną podstawą lekcji poglądowej, jak rozumieć słowo odpowiedzialność. Nawet w wieku siedmiu lat. Niestety, najgorzej wytłumaczyć rzecz dorosłym.

- Mężczyzna zeznał, że spotkał chłopca zziębniętego i wystraszonego, więc zaopiekował się nim - mówi rzecznik. - Lekarz nie stwierdził żadnych obrażeń mogących świadczyć, że dziecko działa się krzywda. Borys bawił się z dziewięcioletnią córką nieznajomego. Zjadł kolację i poszedł spać w obcym domu. Policji mężczyzna przyznał, że nie miał pojęcia o akcji poszukiwawczej. Nie potrafił jasno wytłumaczyć, dlaczego ani on ani jego żona nikogo nie poinformowali o malcu.

- Nie wiedziałem, co się dzieje, ale mówiłem mu chodź pójdziemy do mamusi, bo się martwi - mówi mężczyzna. - Bał się i nie chciał wracać. Szkoda mi go było, a nie chciał podać nazwiska.

Borys wczoraj był przerażony całym zdarzeniem. Przestraszył się policjantów, kamer i dziennikarzy. Jego matka nie chciała rozmawiać z mediami, podziękowała tylko za zaangażowanie i pomoc w poszukiwaniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza