Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w Biedronce umorzona

Bogumiła Rzeczkowska
Sześcioletni Adrianek przy portrecie swojej mamusi
Sześcioletni Adrianek przy portrecie swojej mamusi Justyna Wawak
Nikt nie odpowie za śmierć 21-letniej Anety Glińskiej z usteckiej Biedronki. Matka zmarłej dostała wczoraj pismo o umorzeniu sprawy.

Komentarz dnia

Komentarz dnia

Prowadzenie śledztw w sprawie sklepów sieci Biedronka to skandal. Sprawa Anety Glińskiej jest tym bardziej przykra, że teraz dotyczy sześcioletniego dziecka. Zatrudnianie armii prokuratorów, przemarsz akt przez cały kraj i strzelanie do niewłaściwego celu - oto efekt bitwy, w którym poległa sprawiedliwość.

Po czterech latach śledztwa i po tym, jak akta krążyły po różnych prokuraturach w całej Polsce.

Kiedy babcia zabiera Adrianka na grób mamy, chłopczyk zawsze całuje zdjęcie w medalionie na nagrobku. Jest smutny, bo dzieci w przedszkolu szykują się już do Dnia Matki.

- Mama jest u Bozi - tłumaczy babcia.

- Nie lubię Bozi, bo mi zabrała mamusię - mówi poważnie sześciolatek, ale zaraz dodaje sobie otuchy: - Kiedy pójdziemy do kościoła, to zobaczę mamusię, prawda? Zobaczę.

Grażyna Glińska, matka Anety, pokazuje nieprawomocne umorzenie i inne pismo o akcie oskarżenia. - Piąty rok córka nie żyje, a tu wyłączenie, umorzenie, wznowienie. I tak w kółko, a ja nie rozumiem, o co chodzi - mówi. - Wciąż przeżywam ten koszmar i nigdy z niego się nie wyzwolę.

W sierpniu 2003 roku Aneta miała 21 lat, gdy osierociła niespełna półtorarocznego Adriana. Najpierw dokuczał jej silny ból głowy. Po kilku dniach dostała wolne i poszła do lekarza. Wzięła leki, chciała odpocząć, ale wezwano ją do pracy na nockę. W pomieszczeniu socjalnym zemdlała i upadła na podłogę. Pękł jej tętniak w mózgu. Szpital w Słupsku, klinika w Gdańsku. Dwie operacje na nic. Po trzech dniach był koniec.

- Przed przyjęciem do sklepu córka musiała podpisać oświadczenie, że nie będzie brać zwolnień lekarskich na siebie i dziecko - opowiada Grażyna Glińska. - Pracowała na trzy czwarte etatu, ale czas pracy był nieograniczony. Za 600 złotych harowała dniami i nocami. Bała się zwolnienia z pracy, bo sama wychowywała dziecko i wiedziała, że z mojej renty nie wyżyjemy - opowiada matka.

Adwokaci ze Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Wielkie Sieci "Biedronka", którzy pomagają kobiecie, zarzucają, że zarząd Jeronimo Martins Dystrybucja SA, właściciel sieci Biedronek, uporczywie naruszał prawa pracowników i narażał ich na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Bo takie stworzył warunki pracy - wyczerpujące i niewolnicze. W Biedronce nie było wózków, kobiety ciągnęły obciążone toną towaru palety, po nocach rozładowywały tiry.

Kiedy JMD był pod lupą prokuratur w całym kraju, sprawę Anety zabrano ze słupskiej Prokuratury Rejonowej do Poznania. Za ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry akta pojechały do Gliwic, później prokuratura w Katowicach połączyła sprawy wszystkich Biedronek, by na koniec je podzielić. W końcu odesłano je do apelacyjnej w Gdańsku. Stamtąd z powrotem do Słupska - do okręgowej.
Jednak śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Anety nie dotyczyło zarządu JMD, lecz kierownika usteckiego sklepu - Krzysztofa M. Biegli lekarze stwierdzili, że rodzaj pracy Anety Glińskiej mógł mieć wpływ na pęknięcie tętniaka, ale... - Nie udowodnimy ścisłego związku między pracą a chorobą, a tym bardziej nie można obarczać śmiercią kierownika sklepu, który o chorobie nie wiedział - mówi o umorzeniu Beata Szafrańska, rzecznik Prokuratury Okręgowej.

- Ja też go nie winię - przyznaje matka Anety. - Kierownik sam był gnębiony, to wymagał od pracowników,. Anetkę zabiły warunki pracy. Winien jest cały system.
W efekcie Krzysztof M. odpowie za naruszenie praw pracowniczych, m.in. złe naliczanie czasu pracy i wypłat w latach 1998-2005 siedmiu pracownikom. Aneta była jedną z pokrzywdzonych. Kierownik chce dobrowolnie poddać się karze w zawieszeniu. Przyznał, że takiej pracy wymagali od niego przełożeni. Ci z kolei mają sprawę w Gliwicach.

Biuro prasowe JMD odpowiedziało nam w mailu, że pomaga dziecku byłej pracownicy, chociaż nie uważa, że przyczyną jej śmierci była praca w Biedronce. Jeśli rodzina Anety wystąpi o rentę i odszkodowanie dla dziecka, JMD zda się na wyrok sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza