Dla niechcianych dzieci w usteckim szpitalu postawiono specjalne łóżeczko. Matka nie planowała urodzić w szpitalu. Chciała to zrobić sama w domu. Podczas porodu doszło do komplikacji i krwawienia. Wezwała karetkę. - Poród rozpoczął się w domu, ale dziecko przyszło na świat już w karetce. Urodziło się prawie martwe - mówi dr Tomasz Konefka, ordynator oddziału ginekologiczno - położniczego szpitala w Ustce. Dziecko miało zero punktów w skali Apgar.
- Nie wykazywało żadnych funkcji życiowych. Ponad 20 minut mózg był niedotleniony. W szpitalu natychmiast zaczęliśmy reanimować i udało się. Serce bije, ale mózg nie pracuje. Oddycha za nie respirator - mówi Małgorzata Różańska, ordynator oddziału noworodków. - Dziecko nie ma najmniejszych szans na przeżycie. Ale nikt go nie ma serca odłączyć od respiratora.
To dziewczynka. Ale jej matka nawet o tym nie wie. - 15 minut po przyjeździe do szpitala podpisała oświadczenie, że nie chce dziecka i wyszła na własne żądanie. Nawet go nie widziała - mówi dr Konefka.
Co stałoby się, gdyby nie zaszły komplikacje okołoporodowe i matka nie wezwała karetki? Może zakończyłoby się tak jak w październiku ubiegłego roku w Gogolewku, kiedy kobieta schowała dziecko w szafie.
- To tylko przypuszczenia, nie było podstaw, aby powiadamiać policję. Dziecko żyje - mówi dr Konefka. Zdaniem dr Różańskiej nie możemy jednoznacznie potępiać tej kobiety. - To osoba z rodziny głęboko patologicznej. Tu zawinił system opieki. Nikt jej nie pomógł. Może myślała, że urodzi i będzie wszystko w porządku. Nie wiemy, bo ona nie chciała z nikim rozmawiać. Po prostu wyszła - mówi dr Różańska.
Takie sytuacje jak ta i z Gogolewska zmobilizowały ordynatora Konefkę do zakupu łóżeczka dla niechcianego dziecka. To tzw. okno życia.
- Jest to miejsce, zaraz przy wejściu do szpitala, gdzie matka, która nie chce dziecka, może je tu zostawić nikomu nic nie tłumacząc i wyjść. Chcemy zapobiec tragediom. Na te dzieci czekają rodziny, które mieć ich nie mogą - mówi dr Konefka.
Co stanie się z dziewczynką, która pozostawiona leży teraz w oddziale?
- Powiadomiliśmy sąd rodzinny i ośrodek adopcyjny. Na początek marca wyznaczony jest termin rozprawy. Nie wiem, czy będzie jeszcze żyła. Wiemy, że umrze, ale żaden lekarz nie chce jej odciąć od respiratora - mówi dr Różańska.
A jeśli będzie żyła? - To po pozbawieniu praw rodzicielskich trafi do placówki opiekuńczej. Jednak jeśli jego stan jest bardzo zły, zapewne sąd zdecyduje o pozostawieniu dziecka pod opieką lekarza - mówi Danuta Jastrzębska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?