Teraz walka przenosi się właściwie nad urny do głosowania. Oliwy do ognia dolała Platforma Obywatelska, która zaproponowała nowelizację jeszcze świeżej ustawy o referendach. Chodzi o podawanie frekwencji po pierwszym dniu głosowania. Oczywiście euroentuzjaści są za, a eurosceptycy - przeciw. Pierwsi powołują się na prawo obywateli do informacji, drudzy mówią o zagrożeniu manipulacją i łamaniu zasad w trakcie gry. Żeby tego było mało poseł Bogdan Pęk postanowił swoimi ponad trzystu poprawkami dosypać piasku w szprychy.
Co by nie powiedzieć, jedno jest pewne: sejmowe przepychanki wokół referendum wcale mu nie służą, bo im więcej kłótni i zmian, tym bardziej podejrzana atmosfera wytwarza się wokół. Nie sądzę, aby to mobilizowało elektorat, choć są tacy, którzy twierdzą, że spory polaryzują poglądy i powodują, że zmniejsza się liczba "szarej masy", która nie ma jeszcze wyrobionego zdania. Być może będzie właśnie tak, ale całkiem niedawno francuski "Le Monde" napisał, że Polacy mogą też wybrać inne rozwiązanie: zamiast głosować, mogą pojechać na ryby! To nie świadczyłoby najlepiej o naszym zaangażowaniu obywatelskim, ale jeśli politycy przesadzą z propagandą i naruszaniem przyzwyczajeń, to ten scenariusz może się sprawdzić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?