Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyboje na mlecznej drodze. Jak słupskie mleko się rozlało i wykipiało? [ZDJĘCIA]

Ireneusz Wojtkiewicz
Czerwiec 1978 r., cysterny z mlekiem przed słupską mleczarnią na ul. Bałtyckiej
Czerwiec 1978 r., cysterny z mlekiem przed słupską mleczarnią na ul. Bałtyckiej Ireneusz Wojtkiewicz
Mija właśnie 45 lat gdy na ulicy Bałtyckiej w Słupsku zastaliśmy widok dziś niespotykany - cysterny pełne mleka. Czekały w kolejce na rozładunek, czyli wypompowanie mleka do zbiorników Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, funkcjonującej wtedy w obiektach nr 3 i 4. Posesje po nich obecnie zajmuje Fimal, a mleczarnia przeniosła się do podmiejskiej Kobylnicy. Ale ani w starym, ani w nowym miejscu teraz nie ma nawet kropli mleka.

Przypomnijmy, z początkiem 1893 roku, czyli 130 lat temu, pod wspomnianym adresem na ul. Bałtyckiej ruszyła niemiecka mleczarnia. Rozsławił ją na europejskim rynku ser pleśniowy camembert o nazwie „Stolper Jungchen” („Słupski Chłopczyk”), produkowany tutaj od lat 20 do wybuchu II wojny światowej. Na reklamę tego wyrobu natrafiamy m.in. w niemieckim przewodniku pod Słupsku i okolicach, wydanym w 1930 roku.

Po wojnie tę samą mleczarnię przywrócono od użytku, ale wystarczała do zaspokojenia potrzeb zaledwie 30-tysięcznego miasta w mleko dozowane w kaniach, potem butelkach. Z czasem asortyment produkcji zwiększono m.in. o mleko w proszku, a sławny serek pozostawał w sferze marzeń. Rosła jednak podaż mlecznego surowca dzięki zwiększaniu hodowli krów. Prowadzonej w warunkach humanitarnych, a nie z naruszaniem podstawowych norm ich dobrostanu. Natomiast coraz gorzej się działo na zapleczu produkcyjnym, czyli mleczarni.

„Czas płynie, mleko płynie, nadzieja dopiero świta…” - tak zatytułowaliśmy naszą publikacją z 9 sierpnia 1984 r. pisząc dalej: - W grudniu 1977 roku prokuratury rejonowe, inspektorzy Sanepidu oraz Okręgowej Inspekcji Pracy w Koszalinie ustalili, iż stan techniczno – sanitarny większości zakładów produkcyjnych i zlewni mleka jest niewłaściwy, co stwarza zagrożenie ponadnormatywnego skażenia mleka i jego przetworów bakteriami chorobotwórczymi, do czego zresztą często dochodzi. Powtórzona w grudniu ub. roku kontrola wykazała, iż w mleczarstwie słupskim nie nastąpiła istotna poprawa. Zakład produkcyjny OSM w Słupsku znowu został wymieniony jako najgorszy pod względem techniczno – sanitarnym.

Ten fatalny stan potwierdziła w lutym 1982 r. inspekcja terenowej grupy operacyjnej – wojskowej, wszak jeszcze trwał stan wojenny. Tymczasem od lipca 1979 r. trwała budowa nowego zakładu mleczarskiego w Kobylnicy. Jej tempo było ślamazarne, a na domiar złego wyniki kontrolne uprzedzały o zagrożeniu katastrofą starej mleczarni. W tej sytuacji 2 grudnia 1983 r. zapadła uchwała Rady Ministrów, mocą której inwestycja w Kobylnicy została objęta zamówieniem rządowym. Okazało się mało skuteczne.

„Wszystko już było z wyjątkiem epidemii” – tak zatytułowaliśmy koleją naszą publikację z 21 października 1987 r. po wizytacji poselskiej na budowie nowej mleczarni, która trwała już ponad 8 lat i końca nie było widać. Co gorsze, założenia techniczno – ekonomiczne okazały się bzdurne. Nowa mleczarnia miała przyjmować 153 miliony litrów mleka rocznie. Miało być dowożone z rozległego obszaru, a także dopływać 15-kilometrowym rurociągiem z pegeerowskiej fermy hodowlanej w Sycewicach, zwanej „Pałacem Krasuli”. Okazało się, że przywożone z daleka mleko może skwaśnieć w drodze, a ów pałac okazał się gorszy od chłopskiej obory.

Bez nawet krzty celebracji ruszyła na początku 1990 roku nowa mleczarnia, uważana za jeden z największych i najnowocześniejszych w kraju tego typu zakładów. Budowa trwała ponad 10 lat, słupska OSM w pośpiechu przeprowadzała się z ulicy Bałtyckiej do nowych obiektów w Kobylnicy. Niejako wydzierała je wykonawcom po kawałku, przepędziła nawet inwestora powierniczego. Uważała, że to co zostawia na Bałtyckiej, to skansen przemysłu mleczarskiego. Produkował już tylko mleko i śmietankę w proszku. Natomiast w nowym zakładzie napełniano się mlekiem 50 tysięcy butelek na dobę i sposobiono się, aby było dwa – trzy razy więcej. Ponadto przygotowywano produkcję twarogowych serków homogenizowanych oraz kefiru, jogurtu i 125-gramowych kostek masła. Znamienne, że ten mleczarski gigant jeszcze się nie rozkręcił na dobre, a już stanął w obliczu bankructwa. Dlatego też w pośpiechu szukano rynkowych partnerów. Kierujący tym zakładem nie ukrywali swojej opinii: - Gigantomański projekt z lat siedemdziesiątych, który został zrealizowany w zupełnie odmiennej rzeczywistości społeczno – gospodarczej, wcale nie musi być kamieniem młyńskim u szyi słupskiej spółdzielczości mleczarskiej.

Udało się pozyskać nowego właściciela – szwajcarski koncern spożywczy, który od 1993 roku zaczął tutaj prosperować pod nazwą Fabryka Wyrobów Mleczarskich Nestle Polska w Kobylnicy. Zrazu trafiła na głębokie zapaści w polskim rynku mleczarskim, o czym wiadomo m.in. z opracowań naukowych autorstwa Eugeniusza Rydza i Pauliny Barańskiej z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Słupsku (obecnie Akademia Pomorska). Publikacja poświęcona wybranym problemom przemysłu mleczarskiego województwa słupskiego w latach 1990 – 1996 opisuje, że zdolność przetwórcza nowej mleczarni wynosi 380 tys. litrów mleka na dobę, a w 1992 roku przerabiano w ciągu doby jedynie 170 tys. litrów mleka. Od początku dekady lat 90. trwał drastyczny spadek pogłowia krów mlecznych – z 55 786 sztuk do 24 950 sztuk w 1996 roku - co spowodował też duży spadek skupu mleka.

Po 10 latach władania mleczarnią Nestle zbyło ją 15 września 2003 roku na rzecz Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego Spółdzielni Mleczarskich Lacpol Sp. z o.o w Warszawie. Spadek popytu na wyroby - głównie jogurt śródziemnomorski, koktajle owocowe, kefiry mleko i śmietanę – był jednak bardzo dotkliwy. Nie pomógł nawet wspomniany „Słupski Chłopczyk”, którego produkcję wznowiono w 2007 r. według niemieckiej receptury w podległym nowej mleczarni oddziale w Zieliniu koło Miastka. Po kilku latach, prawdopodobnie w roku 2010, ten sławny serek zniknął z rynku wskutek braku popytu. W 2014 r. wygasła niemiecka licencja na ten wyrób.

Drastyczny spadek popytu na wyroby nowej mleczarni oraz rosnące koszty produkcji i spadek siły nabywczej społeczeństwa sprawiły, że Lacpol zamknął zakład w Kobylnicy i zwolnił jej załogę. Pisaliśmy o tym na tych łamach 23 marca 2009 roku, wkrótce (14 sierpnia 2009 roku) wykreślono go z rejestru przedsiębiorstw.

Obecnie nie szyldy, ale kartki papieru z wydrukowanym napisem informują na portierni, co tutaj się mieści: Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Zagranicznego Spółdzielni Mleczarskich „Lacpol” Sp. z o.o. w Warszawie Zakład w Kobylnicy ul. Jolanty Szczypińskiej 28 76-251 Kobylnica. Jeszcze bardziej szokuje to, co widzieliśmy, sfotografowaliśmy i opublikowaliśmy na tych łanach podczas poprzedniej wizyty (26 stycznia 1990 roku pt. Mleczarski gigant w Słupsku. Między kowadłem rynku a młotem zadłużeń), a co zastajemy obecnie. Wtedy mleka było tutaj pełno, a dziś ani kropli.

Niełatwo zorientować się w terenie, bo został zbudowany innymi firmami. Wysoki, charakterystyczny dla widoku mleczarni komin został wyburzony w 2014 roku wraz z kotłownią. Obejście terenu tej nieczynnej mleczarni wymaga tyle czasu, co okrążenie dużego boiska piłkarskiego, jak np. Stadion 650-Lecia w Słupsku. Wszędzie cisza i wielkie składy butwiejących paneli transportowych., zalegających otoczenie nieczynnych, ale też nie chylących się ku upadkowi hal. Głośniej tylko przed biurowcem, w którym obecnie się mieści Szkoła Podstawowa w Kobylnicy. Dlaczego imienia Kornela Makuszyńskiego? No, a kto napisał „Po mlecznej drodze”, czy „Perły i wieprze”?

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza