Mówi się, że za każdym razem, gdy dziecko przychodzi na świat, świat powstaje od nowa. Adaś swoją życiową drogę zaczął niezwykle przebojowo. Mocno zaznaczył swoją obecność na świecie i w życiu członków załogi specjalistycznej karetki Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, która na czas porodu musiała zaparkować „eskę” przy krajowej „jedenastce” w manowskim lesie.
- Pracuję w pogotowiu od 22 lat, pielęgniarka i ratownik medyczny z zespołu mają ponad trzydziestoletnie doświadczenie zawodowe. W naszej karierze był to pierwszy przypadek porodu w karetce – mówi Dominik Małkiewicz, lekarz pogotowia, anestezjolog i specjalista medycyny paliatywnej.
Dyżury w pogotowiu pełni dwa razy w miesiącu. A ostatni zapamięta do końca życia.
– To fantastyczne wydarzenie! Radość tak wielka, że trudno ją opisać – uśmiecha się.
Załoga stacjonującej w Koszalinie specjalistycznej karetki dostała wezwanie do miejscowości Dargiń w gminie Bobolice.
– Kobieta była już trzy dni po terminie porodu. Skarżyła się na ból brzucha. Odeszły jej wody. Na miejscu oceniłem, że akcja porodowa jest w toku. Natychmiast zabraliśmy pacjentkę do karetki i na sygnale ruszyliśmy do Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie – opisuje Dominik Małkiewicz.
- A jeszcze rano byłam w szpitalu – śmieje się Donata Wiśniewska, 24-letnia mama Adasia. – Lekarz zdecydował, że za trzy dni przyjmie mnie na oddział i wywoła poród. I chyba ta podróż w obie strony sprawiła, że synek tak się pospieszył!
Spieszyło mu się bardzo. W karetce medycy mieli już pewność, że nie zdążą do szpitala, a wstrzymywanie porodu było niebezpieczne dla mamy i dziecka.
– Zatrzymaliśmy się w lesie przed Manowem. Pacjentka była wspaniała, opanowana, spokojna. Nie wpadła w panikę i fantastycznie z nami współpracowała – podkreśla lekarz.
Dominik Małkiewicz jest anestezjologiem w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie. Wielokrotnie brał udział w porodach, ale… patrzył na nie z innej perspektywy.
– A teraz, zamiast znieczulać, miałem przyjąć na świat dziecko! – mówi.
Podczas praktyk asystował przy porodzie. Dla pewności zadzwonił do kolegi po fachu, który wspierał go dodatkowymi instrukcjami.
– Wszystko odbyło się błyskawicznie. Urodził się chłopiec. Silny i zdrowy. Pięknie złapał pierwszy oddech! – dodaje doktor Małkiewicz.
Chłopiec ważył 3,3 kilograma. Za „piękny styl lądowania” dostał 9 punktów. Mama mogła przytulić i nakarmić noworodka, a karetka ruszyła do Koszalina.
– Bałam się, ale czułam się bezpieczna i zaopiekowana. Wiedziałam, że z takim zespołem wszystko skończy się dobrze – mówi Donata Wiśniewska. Synek dostał imię Adam.
– A na drugie Dominik. Po lekarzu, który odebrał poród – śmieje się mama.
– To był dzień pełny przygód. Narzeczony nie mógł przyjechać do Koszalina, bo zepsuł się nam samochód. Ja byłam spakowana do szpitala na wywołanie porodu. A tu Adaś zrobił taką niespodziankę! – dodaje.
Wkrótce mama z synkiem wrócą do domu, gdzie na maluszka czeka dwójka rodzeństwa. Już nie mogą się doczekać, kiedy poznają młodszego brata.
– Ciekawi mnie też, jakie miejsce urodzenia syn będzie miał w dokumentach – dodaje pani Donata.
Czego życzyć szczęśliwej rodzince?
– Zdrówka! I takiej opieki lekarskiej przez całe życie – uśmiecha się Donata Wiśniewska.
Poród przyjmował zespół Z01021 w składzie: lekarz Dominik Małkiewicz, pielęgniarka systemu Katarzyna Jegier i ratownik medyczny Przemysław Missok. Dzielna mama Donata spisała się na medal.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?