MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyznanie kontrolerki z Arsenu: mój szef zmuszał mnie do seksu! Zamykał drzwi na klucz i robił swoje

Mariusz Nowicki
Pani Joanna idzie na policję złożyć zeznania.
Pani Joanna idzie na policję złożyć zeznania. Kamil Nagórek
Była kontrolerka biletów twierdzi, że była w pracy wielokrotnie wykorzystywana seksualnie przez swojego szefa. Wczoraj kobieta zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim. Kierownik słupskiego Arsenu zdecydowanie odpiera zarzuty.

Już dawno chciałam to zrobić, ale byłam zastraszana i bałam się, że nikt mi nie uwierzy - mówi pani Joanna (nazwisko do wiadomości redakcji). - Zdecydowałam się dopiero teraz, kiedy coraz głośniej mówi się o różnych nieprawidłowościach w firmie. Najwyższy czas, aby szef przestał się czuć bezkarny.

Poważne oskarżenie

Pani Joanna jako kontrolerka biletów w słupskim oddziale firmy Arsen pracowała do lipca ubiegłego roku. Jak twierdzi, przez cały czas zatrudnienia w firmie szef notorycznie składał jej różne seksualne propozycje i wielokrotnie wykorzystywał.
- Proponował nawet za to pieniądze - mówi kobieta.

- Oczywiście zawsze odmawiałam. W końcu pewnego dnia siłą zmusił mnie do stosunku. Od tamtej pory robił to wielokrotnie. Zwykle działo się to w siedzibie firmy. Po prostu zamykał drzwi na klucz, kiedy nikogo innego nie było i robił swoje.

Mówiłam mu, żeby przestał, bo powiem o wszystkim policji. Wtedy tylko się śmiał ze mnie i mówił, że mogę sobie zgłaszać, gdzie chcę i co chcę, a jemu i tak nikt nic nie zrobi, bo jest byłym milicjantem i ma bardzo dużo znajomości.

Zastraszona kobieta przez wiele miesięcy trzymała w tajemnicy to, co spotkało ją w pracy. - W końcu postanowiłam przerwać milczenie. Nie ukrywam, że nabrałam odwagi dopiero po tym, jak zaczęły wychodzić na jaw inne skargi na szefa.
Wczoraj pani Joanna przez kilka godzin na komisariacie opowiadała swoją historię policjantce, która zajmuje się wykorzystywanymi kobietami.

- Przyjęliśmy takie zawiadomienie i prowadzimy niezbędne czynności w tej sprawie - potwierdza Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji.

Kierownik odpiera zarzuty

Szef słupskiego oddziału firmy Arsen, którego była pracownica oskarża o wykorzystywanie seksualne, powiedział nam, że z żadną kontrolerką nie łączyły go intymne stosunki.

- Zdecydowanie, kategorycznie zaprzeczam. To bujdy, bzdury wyssane z palca
- stanowczo odpiera zarzuty Teofil Fijałkowski. - Ani w tym biurze, ani gdziekolwiek indziej nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie zarzuty wobec mojej osoby są inspirowane przez jednego z byłych pracowników. Ten człowiek po prostu szuka zemsty za to, że został wyrzucony z pracy.

Szef słupskiego Arsenu zapowiedział też, że byłemu pracownikowi wytoczy proces cywilny. Chodzi m.in. o oskarżenia jednego z kontrolerów, który zarzuca szefowi namawianie do używania przemocy wobec niesfornych pasażerów.

- Nie pozwolę na szarganie mojego dobrego imienia - grzmi Teofil Fijałkowski.

Działalność firmy Arsen pod znakiem zapytania

Wiele wskazuje na to, że po serii zarzutów pod adresem firmy Arsen jej dalsze funkcjonowanie na słupskim rynku stoi pod znakiem zapytania.

- Będziemy współpracować z tą firmą tylko do czasu przekazania obowiązków Zarządowi Transportu Miejskiego - mówi Anna Szabłowińska, rzecznik MZK.
- Prawdopodobnie nastąpi to już w kwietniu. Dalej już sam Zarząd zdecyduje, kto będzie zajmował się kontrolą biletów w autobusach.

- Kwestia prawidłowych kontroli i odpowiedniego stosunku do pasażerów jest jednak dla nas bardzo ważna - mówi Marcin Grzybiński, dyrektor ZTM w Słupsku.

- Nie wykluczamy, że w przyszłości kontrolą biletów w słupskich autobusach będą zajmować się nasi pracownicy.

O skomentowanie zarzutów pod adresem kierownika słupskiego oddziału Arsenu poprosiliśmy centralę firmy w Łodzi. Na pytania przesłane e-mailem odpowiedź otrzymamy jutro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza