W ciągu doby w Słupsku spadło 61 mm deszczu, to rekordowe opady jak na październik. To stanowi blisko 1/10 normy rocznej i więcej niż wynosi norma dla całego października. W rekordowym dniu pod względem opadów w historii miasta, czyli 14 lipca 2016 roku, spadło 85 mm deszczu. Jak widać więc, taka ilość deszczówki, jaka spadła z soboty na niedzielę, to ogrom wody, który powinien zalać niektóre ulice na Zatorzu, jak zawsze dotąd. Tak się jednak nie stało.
Zalane boisko nad zbiornikiem retencyjnym
"Zbiornik zdał egzamin. Jego rolą jest opóźnienie spływu i rozsączenie wody z kolektora IX. Chrzest bojowy przeszedł najpierw 17 września (ponad 30 mm/dobę), 28 września (17mm/dobę) i dzisiaj. Przy tych opadach każdego dnia rejon Kossaka powinien pływać. Nie pływał. A że na boisku jest woda, trudno by na gruncie świeżo zagęszczanym i takim natężeniu opadu woda nie stała. Są dreny, po ustaniu opadu woda powinna szybko zejść. Jeśli nie zejdzie będą poprawki. Podstawową rolę jednak zbiornik spełnia i już zdejmuje z systemu wodę, której objętość rocznie wyniesie do 800 000 m3" - napisał Paweł Krzemień z Urzędu Miejskiego w Słupsku.
To była odpowiedź do tych, którzy krytykowali miasto i urzędników za to, że woda zalała część boiska przy ul. Szczecińskiej. Akurat pod tym boiskiem zbudowano za ponad 17 mln złotych wielki zbiornik retencyjny.
- Nasi inspektorzy podczas ostatnich intensywnych opadów dokonali inspekcji zbiornika retencyjno-rozsączającego przy ulicy Szczecińskiej i potwierdzili jego skuteczność. Po otwarciu studni rewizyjnych dokonano kontroli poszczególnych kanałów stwierdzając ich napełnienie stosownie do intensywności opadu. Także w odniesieniu do zbiornika spełnił on zadania, w celu których powstał odciążając kolektor deszczowy w ulicy Szczecińskiej prowadzący wody w kierunku wylotu do Słupi przy ulicy Zielonej - tłumaczy Tomasz Orłowski, wicedyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.
Ale woda spowodowała szkody
Słupszczanie zauważyli jednak, że woda zalała boisko i spowodowała uszkodzenia wokół boiska.
- Jednocześnie podczas wizji terenowej stwierdzono napływ wód powierzchniowych z niezadarnionych jeszcze po przebudowie terenów przyległych. Ilość tych wód przekracza możliwości odbioru przez wykonany drenaż. W tym tygodniu zostanie zaproponowane rozwiązanie tego problemu, które prawdopodobnie polegać będzie na montażu kratek odwodnienia w miejscu napływu i gromadzenia wód powierzchniowych. Wykonawca zbiornika współpracuje z naszymi inspektorami zarówno w celu usunięcia powstałych usterek, jak i mając na względzie rozwiązanie problemu - tłumaczy wicedyrektor ZIM.
Jedna ze słupszczanek napisała na Facebooku: "Zdjęcia nie oddają tego jak to wygląda. Dziwne że po poprzedniej ulewie nie wzmocniono np. w sumie niewysokiej skarpy, czyli teraz po każdym deszczu praktycznie korzystanie z boiska będzie niemożliwe. To jak budują stadiony, one też latami czekają aby móc z nich korzystać? Prawda jest taka że ostatnie inwestycje w tym mieście to porażka."
Paweł Krzemień odpisał: "Nawierzchnia wykonana jest dobrze, natomiast z rozmywaniem skarp będziemy musieli się liczyć do czasu kiedy warstwa urodzajna nie osiądzie i nie zostanie zadarniona. Latem przyszłego roku ten problem będzie wspomnieniem. A czy nie dało się tej ziemi ubić i zagęścić, pewnie by się dało, zabijając/zaduszając przy okazji kilkadziesiąt pięknych drzew, w tym najbardziej wrażliwych na zamianę stosunków wodnych i napowietrzenia gleby buków (drugich tak ładnych, okazałych i co ważne zdrowych nie ma w całej zachodniej połowie miasta). Geokraty, ich koszt wielokrotnie przerósł by koszty usunięcia i oczyszczenia tego co obecnie spłynęło. Trzeba się przyjrzeć, skąd obecnie woda spłynęła i być może uda się zatrzymać ją jeszcze przed terenem inwestycji. Poprzedni raz woda spłynęła z terenów Kolejarza, przelała się przez studzienkę."
W weekend opady były tak intensywne, że na niektórych ulicach potworzyły się wielkie kałuże, ale działo się to w miejscach, w których studzienki były pozatykane liśćmi. Jak na taką ilość wody, która spadła, miejska infrastruktura dała tym razem radę.
Osiedle bez odprowadzenia deszczówki
Jedna z mieszkanek zalanego wodą osiedla po zachodniej stronie miasta napisała:
- Fajnie mamy. Czy to są Baseny w Parku czy zbiornik retencyjny?
Umieszczając zdjęcia na których widać, zalane trawniki, które zamieniły się w jeziorka.
Tu problem jest jednak inny. Część powstałych tam osiedli nie jest podłączona do miejskiej sieci kanalizacji deszczowej. Wody opadowe powinny być tam zagospodarowane w obrębie osiedla. W praktyce ktoś to zaprojektował wpisując w projekt, że woda sama wsiąknie. A warunki geologiczne tam są takie, że tworzy się gliniany płaszcz i woda spływa do najniżej położonych miejsc, ale nie wsiąka. To oznacza, że mieszkańcy tych osiedli będą mieć w ogródkach i na trawnikach bajora przy większych opadach deszczu.
W dalekich planach miasta jest stworzenie tam ogrodów deszczowych i tzw, suchej rzeki, która w czasie opadów będzie przyjmować wodę i będzie miała zrobione dreny, czyli przebicia przez glinę do warstw wchłaniających wodę. To jednak dalekie plany, bliższe i już realizowane to budowa otwartego zbiornika retencyjnego koło ulicy Legionów Polskich, gdzie spłynie część wody.
Jak wyjść z domu na Jana Kazimierza
Pecha mieli mieszkańcy ulicy Jana Kazimierza. Rekordowe opady zdarzyły się podczas remontu ulicy. Niektórzy więc nie mogli wyjść z domów, bo ulica zamieniła się w jezioro.
- Ulica Jana Kazimierza jest aktualnie przebudowywana na odcinku od ulicy Banacha do alei 3-go Maja. W ramach inwestycji na całym tym odcinku powstanie kanalizacja deszczowa, która odwodni przebudowywaną drogę, również na odcinkach, które dotychczas były pozbawione wpustów kanalizacji deszczowej - tłumaczy Tomasz Orłowski.
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?