Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żałoba w internecie po katastrofie w Smoleńsku. Rozmowa z socjologiem

Redakcja
W związku z katastrofą w Smoleńsku o skrajnych sposobach wyrażania żałoby w Internecie rozmawiamy z Krzysztofem Stachurą, socjologiem z Uniwersytetu Gdańskiego.

Łukasz Stafiej: Polski Internet kipi od emocji po katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Była wcześniej podobna sytuacja?
Krzysztof Stachura: Mamy w Polsce dosyć krótką historię przeżywania żałoby przy użyciu środków technologicznych, takich jak Internet czy telefonia komórkowa. Szukając w myślach takich wyraźnych doświadczeń, większość z nas przypomina sobie chwile, gdy umierał Jan Paweł II. Już wówczas medialna prezentacja papieskiego odchodzenia mieszała się z osobiście przeżywanym doświadczeniem. Dla ogromnej części Polaków było to wydarzenie przygnębiające i traumatyczne, czemu chcieli dać wyraz w przestrzeni publicznej - modląc się w kościołach, spontanicznie organizując na ulicach i placach nieopodal ich miejsca zamieszkania. Mogli to robić w niespotykany wcześniej sposób, np. wysyłając do siebie smsy.

Dzisiaj obserwujemy coś więcej - wielkie poruszenie na portalach społecznościowych. Na Naszej-Klasie ludzie wstawiają zdjęcie prezydenta, a na Facebooku powstają żałobne profile.
Podczas śmierci papieża nie było tak powszechnej możliwości pokazania w Internecie swoich emocji szerokiemu gronu odbiorców. Ustawiano wprawdzie statusy na Gadu-Gadu, ale nie korzystano z Naszej-Klasy, Facebooka i mikroblogów, które okazje do publicznego uzewnętrznienia swojego stanu ducha zwiększają wielokrotnie. Różnice w dzisiejszej internetowej żałobie biorą się również, i co do tego nie ma wątpliwości, z niewyobrażalnej i trudnej do porównania z czymkolwiek innym skali tragedii.

Ale dlaczego tak chętnie zalewamy sieć naszymi uczuciami?
Mamy przemożną potrzebę powiedzenia, co w tak tragicznej sytuacji czujemy, jaki jest nasz stosunek do tego zupełnie niespodziewanego wydarzenia, które całkowicie burzy porządek życia społecznego nas wszystkich, niezależnie od tego, czy tego chcemy czy nie. Wielu spośród tych z nas, którzy na co dzień korzystają z Internetu, traktuje go jako naturalną platformę wymiany myśli. A gdy nie chcemy rozmawiać z innymi, piszemy "notatki do siebie". Jest to też dobry sposób radzenia sobie z sytuacją kryzysową, której teraz niewątpliwie doświadczyliśmy.

Jednak kilku moich znajomych napisało wprost - żałoba to zamach na moją wolność, wkurza mnie odwołana impreza i zamknięte kino.
Nie da się nie zauważyć głosów wyrażających swój bunt i niezgodę na manifestację uczuć związanych z żałobą, niemogących się odnaleźć w rzeczywistości wypełnionej przepasanymi kirem flagami narodowymi. Ci, którzy chcą chodzić do kin, odwiedzać galerie handlowe, tańczyć do ulubionej muzyki też przecież maja dostęp do mediów. I korzystają z niego na zasadzie anty-manifestacji, swoiście rozumianej obrony własnych oczekiwań i potrzeb. Można odnieść wrażenie, że bagatelizowanie wydarzenia, niedostrzeganie jego rangi czy podejmowana za wszelką cenę próba obronnego wycofania ku codziennej aktywności to próby zastąpienia naturalnych w takich okolicznościach zatrzymania, refleksji i namysł nad tym, co się wydarzyło.

Czyli nawet te negatywne emocje są w pewien sposób uzasadnione?
Trudno mówić o "uzasadnieniu" tych emocji w kategoriach socjologicznych. Pamiętajmy też, że tak naprawdę katastrofa w Smoleńsku jeszcze przez pewien czas nie będzie poddawać się racjonalnej analizie, bo bardzo brakuje nam w tej sytuacji niezbędnego do dobrej analizy dystansu, sensownej możliwości porównania jej z jakimś innym wydarzeniem. To też rzutuje na to, co powiemy o specyfice upublicznianej w sieci traumy i żalu, ale też obojętności, niechęci, a nawet chamskiej wrogości wobec funkcjonującej w Internecie na określonych prawach żałoby.

Źródło: mmtrojmiasto.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza