Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zły początek źle złożonego zespołu Energi Czarnych Słupsk

Rafał Szymański
Dru Joyce w Poznaniu (czarny stój). Miał dużo asyst, ale nie był widocznym graczem.
Dru Joyce w Poznaniu (czarny stój). Miał dużo asyst, ale nie był widocznym graczem. Fot. Łukasz Capar
Po dwóch porażkach w Polskiej Lidze Koszykówki trudno już ukrywać, że z zespołem Energi Czarnych Słupsk wszystko jest nie tak, jak być powinno.

Gdyby przed startem ligi, po konferencji prasowej, na której klub zapowiadał walkę o medale, ktoś spodziewałby się, że Energa Czarni zacznie ligę od dwóch porażek, można by go odesłać do programu Szymona Majewskiego.

Energa Czarni Słupsk ma jeden z lepszych budżetów w lidze, ale okazuje się, że i w tym sezonie pieniądze nie zostały dobrze wydane. Po prostu biednie wygląda ten zespół i jego poczynania przy takich drużynach jak Trefl Sopot i Basket Poznań, a co najgorsze to przecież nie są jakieś tuzy tej ligi.

W środę Energa Czarni przegrała kolejny mecz przez błędy zawodników i sztabu szkoleniowego. Jeśli słupski klub marnuje szanse na zwycięstwa w halach średniaków, to co będzie, jak przyjdzie podopiecznym Igorsa Miglinieksa zagrać w Zgorzelcu, Włocławku czy w Gdyni?

Rozgrywający Dru Joyce Jones miał siedem asyst w Poznaniu, ale przez długie fragmenty trudno mówić, by kreował grę. Nie istniał w obronie. Łatwo wkomponował się w mizerne tło, zamiast nadać kolorytu i charakteru drużynie.
Lepiej ta gra układa się, gdy kreuje ją Mantas Cesnauskis, ale kibice przerabiają już trzeci sezon z rzędu to samo. Bo jeśli on, traktowany zawsze jako rezerwowy, ma wyznaczać poziom drużyny i jej styl, to już dzisiaj powiedzmy sobie - o medale walczyć nie będziemy. Manats to doskonały zmiennik, ale ktoś inny musi tchnąć ducha w ten zespół. Tym bardziej że Litwin nie zawsze lubi wypełniać polecenia szkoleniowców.

Czarne Pantery nie mają strzelca. Ronald Clark oprócz ręki musi mieć także waleczny charakter, by brylować w polskiej lidze. A nie ma. Śmiesznie wyglądała akcja w Poznaniu, gdy Clark przyjął postawę obroną tuż pod koszem. Odbił się od niego jeden z zawodników z Poznania trzymający piłkę. Ta poleciała w górę, wcześniej uderzając lekko Clarka w brodę. Ten natychmiast zajął się ratowaniem szczęki, a zawodnik Basketu chwycił piłkę i zdobył punkty. Ból minął w sekundę, a Clark tylko podniósł pomarańczową kulę z ziemi. Niedawno obiecywał na naszych łamach, że nie boi się ostrej gry. Pękł przy pierwszym lepszym starciu.

Słupskiej drużynie brakuje centra. Dawid Przybyszewski ucieka od kosza jak może, Dalibor Djapa nie prezentuje nic, co pomogłoby podjąć decyzję o jego zatrzymaniu po testach. Już po dwóch meczach można zapomnieć, że rzucał za trzy przed sezonem. Nic mu nie wchodzi, bo obrońcy wiedzą o jego jedynej właściwie umiejętności. Najśmieszniej wygląda, jak trener dokonuje zmian. Zanim drużyna wejdzie w rytm, Miglienieks z różnych powodów musi rotować składem. Jeśli np. Marcin Sroka ma zostać zastąpiony przez Clarka, to na parkiecie musi pojawić się inny Polak, np. Sulowski. I wchodzi za dobrze grających Cesnauskisa czy Alexa Harrisa.

Zespół wchodzi w sezon rozsypany i słabo przygotowany i już z bilansem 0:2. Popełniono błędy w transferach przy jego konstruowaniu.

Trener w Poznaniu mówił, że nie mamy atutu własnej hali. Dlatego przegraliśmy z Basketem. Oczywiście trzeba mieć wytłumaczenie, ale akurat w Poznaniu można założyć, że grano prawie na własnych śmieciach. Grupa około 50-60 kibiców ze Słupska cały czas zagrzewała Czarnych do walki w pustej, zimnej hali przy biernej postawie około 200 miejscowych. Było blisko, by fani Czarnych zaśpiewali "Gramy u siebie, hej Czarni gramy u siebie".

Oczywiście liczy się play off i to, co ten zespół będzie wtedy prezentował. Ale co w takim razie z ligą i rundą zasadniczą? Czy nie jest ważna? Czy kibice mają teraz nie chodzić na mecze, rezerwując czas na końcówkę sezonu, gdy wszystko - według zapewnień - powinno być już zdecydowanie ok? Czy emocje kibiców, czas jaki tracą na przemierzanie setek kilometrów, by oglądać słabo grający zespół teraz są mniej warte? A nerwy strzępione martwieniem się o rezultat są teraz niepotrzebne?
To chyba byłoby zbyt wielkie oszustwo i brak szacunku dla fanów.

Podobno specjalnie pod wyjazdowy początek dobierano do składu doświadczonych zawodników. Nadaremnie. Wygląda na to, że ta, podobnie jak i inne koncepcje na budowę tegorocznej drużyny - sparafrazujmy kwestię z "Misia" - tym razem nie są słuszne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza