- Nas ekologów nie interesuje baza, sprzęt, stan kadry, wojsko. Nas interesuje zwierzyna, która jest własnością skarbu państwa, czyli nas wszystkich – podkreślała podczas sobotniego protestu Dorota Urzyńska, ekolog z Fundacji Centarus.
Pod bramą prowadzącą na teren bazy w Redzikowie protestowało około 30 osób. Manifestowali przeciwko zgodzie, którą wydano na odstrzał zwierząt, które znalazły się za płotem okalającym byłe lotnisko.
Najliczniejszą grupę stanowili działacze ze słupskiej fundacji "Serce na Łapce", która aktywnie i na różne sposoby wspiera zwierzęta w Słupsku i najbliższej okolicy. Wyposażeni w tabliczki z hasłami aktywnie uczestniczyli w akcji. Wśród nich były Anna Podlipna, prezes fundacji wraz z Joanną Sroką, wiceprezes.
Wzięły w niej udział także OTOZ Animals, Straż dla zwierząt, działacze Towarzystwa Opieki na Zwierzętami ze Słupska. Byli też reprezentanci Fundacji Viva, a nawet Partii Razem i Komitetu Obrony Demokracji. Politycznych haseł nie wznoszono. Były za to transparenty „Ratujmy sarny i dziki” i „Nie dla odstrzału zwierząt w Redzikowie”.
- Ile jest zwierząt za płotem? Tego nie wiemy – podkreślała Dorota Urzyńska. - Nie wiemy też co się z nimi dzieje. Odsyła się nas do urzędu marszałkowskiego, a stamtąd do pana rzecznika Batalionu Ochrony Bazy. Ten z kolei do Ministerstwa Obrony Narodowej. Jesteśmy otwarci na dialog. Zawsze możemy usiąść i porozmawiać. Ale myśliwi i wojskowi przyjęli tylko jedną opcję – odstrzelić. Nie wiemy czy zapowiadany odłów miał miejsce. My od samego początku tj. od 30 listopada ubiegłego roku monitujemy tę kwestię, piszemy maile i pisma. Może wreszcie ktoś dostrzeże, że jesteśmy partnerami do rozmowy.
Przypomnijmy, że protest ekologów rozpoczęły się kiedy poinformowaliśmy, o decyzji Sejmiku Pomorskiego w Gdańsku na wyłapanie i wystrzelanie 132 zwierząt. Decyzja zapadła w grudniu, a niedawno słupski łowczy okręgowy wydał pozwoleniem dwóm myśliwym zatrudnionym w polskim batalionie ochraniającym amerykański teren na dokonanie odstrzału.
Z zamian ekolodzy proponują rozszczelnienie ogrodzenia, wyłapanie zwierząt i przeniesienie w inne miejsce.
- Na przykład do nas – mówi Edyta Pudzianowska, z fundacji Dziki Azyl, która w Kobylnicy ma prowadzić ośrodek dla dzikich zwierząt. - Jeżeli doszłoby do odłowu możemy zapewnić im opiekę i przywrócić do życia w innym miejscu.
Przeczytaj także na GP24
- Tanie luksusowe samochody od celników - gp24.pl
- Słupszczanie witali Nowy Rok z prezydentem miasta
- Sztorm w Ustce. Barbara szaleje na Pomorzu
- Zima stulecia. Zobacz nasze unikatowe zdjęcia
- W Słupsku powstają nowe osiedla. Zobacz zdjęcia
- Rok w biznesie. Najważniejsze wydarzenia gospodarcze
- Wypadek koło Redzikowa. Trzy osoby w szpitalu
- Minął rok w słupskim szpitalu. Najważniejsze wydarzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?