- Czekam z mężem już od godziny 6.30, jest godzina 17.30 i jeszcze nas nie przyjęto - denerwowała się pacjentka.
- Moja matka ma krwotoki wewnętrzne, na korytarzu czekamy już ponad siedem godzin. Łóżko dla niej załatwiliśmy sami, bo nikt się nami nie zainteresował - usłyszeliśmy w nowym słupskim szpitalu.
Zdenerwowany tłum można było wczoraj usłyszeć na korytarzu Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.
Ordynator SOR Hakim Aurang tłumaczy to m.in. tym, że SOR to nie przychodnia i nie izba przyjęć szpitala, a tak traktują ją słupszczanie.
- Trafiają do nas ludzie, którzy powinni być przyjęci przez lekarzy pierwszego kontaktu czy specjalistyczne poradnie np. chirurgiczno-urazowe. Powinni znaleźć się tutaj pacjenci przywożeni z wypadków, którym należy ratować życie. Połowy tych osób, która siedzi w poczekalni, nie powinno tutaj być.
Oczywiście każdy z nich potrzebuje pomocy i ją otrzyma, ale jak w każdym szpitalu segregujemy ich w zależności od stanu i oznaczamy ich kolorami: zielonym, żółtym i czerwonym. W pierwszej kolejności zajmujemy się tymi z żółtymi i czerwonymi opaskami. Oczywiście potrzeba też ludzi do pracy - tłumaczył.
Byliśmy tam wieczorem, gdy zdesperowani pacjenci, patrząc na wywieszoną kartkę: "Czas oczekiwania na przyjęcie lekarskie do 6 godzin" (wcześniej było to 12 godzin - dop. red.), o pomoc poprosili prezydenta miasta.
Ten przyjechał i gdy zobaczył, co się dzieje na oddziale, zadzwonił natychmiast do dyrektora szpitala i zażądał poprawy sytuacji.
- Co ja mam powiedzieć tym wszystkim ludziom, którzy oczekują ode mnie pomocy i czekają po 12 godzin? - pytał Ryszarda Stusa.
Prezydent obiecał im, że w sprawie funkcjonowania oddziału będzie interweniować u marszałka województwa.
Dyrektor szpitala Ryszard Stus dzisiaj, podczas pilnego spotkania kadry, będzie próbował znaleźć wraz z innymi lekarzami rozwiązanie sytuacji. Jak nas zapewnił, pojutrze jedzie do NFZ negocjować przyznane na działanie oddziału stawki.
- To wstyd - przyznaje dyrektor. - Mamy przyznanych osiem tysięcy złotych na dzień, a potrzebujemy ponad dwudziestu, aby normalnie funkcjonować. Mamy trzech lekarzy, a potrzebujemy sześciu. Lekarze nie chcą pracować w takich warunkach. Część pieniędzy przesunąłem z innych oddziałów, ale to nie jest rozwiązanie. W NFZ wytłumaczę, że dalej tak być nie może.
Do czasu rozwiązania problemu w nowym szpitalu słupszczanie na tym oddziale będą czekać. Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?