Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustka. Heinz-Helmuth von Wühlisch - nadmorskie gniazdko wojennego zbrodniarza

Marcin Barnowski
Willa z komiksowym motto niemieckiego generała na elewacji po wojnie aż do lat 90. była siedzibą państwowego domu dziecka. Teraz jest ośrodkiem wypoczynkowym Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Willa z komiksowym motto niemieckiego generała na elewacji po wojnie aż do lat 90. była siedzibą państwowego domu dziecka. Teraz jest ośrodkiem wypoczynkowym Związku Nauczycielstwa Polskiego. Marcin Barnowski
Nagi wojownik z mieczem w walce na dwa fronty ze smokami. Wühlisch, patrząc tę płaskorzeźbę na swojej willi przy ul. Kopernika w Ustce - pewnie w roli herosa - widział samego siebie. Jako Niemiec też walczył na dwa fronty. Z taką gorliwością, że stał się zbrodniarzem wojennym.

droga na nazistowski szczyt

droga na nazistowski szczyt

Kariera Heinza-Helmutha von Wühlisch (1892 - 1947)
1912 - chorąży,
1913 - porucznik,
1916 - nadporucznik
1924 - rotmistrz
1933 - major
1935 - podpułkownik
1937 - pułkownik
1940 - generał brygady
1942 - generał dywizji

Czas pozacierał ślady. Dlatego historię tego człowieka długo odtwarzałem, jak układankę. Kluczowe znaczenie okazał się mieć spis mieszkańców Ustki, którzy zginęli w II wojnie światowej lub zmarli w niewoli. Obejmuje ponad 200 nazwisk, uszeregowanych według adresów.

Z Draheimstrasse, czyli z dzisiejszej ul. Kopernika zginęło dwóch: H. - Helmuth von Wühlisch, urodzony 30 września 1892 i Christoph von Wühlisch, urodzony 30 stycznia 1922. Obaj mieszkali w willi, którą przed wojną nazywano willą Wühlischów.

Legendarna rezydencja

To do dziś jedna z najbardziej reprezentacyjnych budowli w kurorcie. Zbudowana została na początku XX wieku w kształcie klasycystycznego dworu, z charakterystycznym podjazdem dla bryczek i gankiem z kolumnami.

Na prawym skrzydle zachowały się pomieszczenia stajni. Z tyłu ogromny ogród, a właściwie park, jaki zwykli tworzyć pruscy arystokraci przy pałacach.

Już przed wojną w Ustce opowiadano o niej legendy. Dobrze zapamiętała te opowieści Helga Gerdts, która w Ustce spędziła dzieciństwo i młodość. - Mówiono, że stary von Wühlisch był bardzo bogaty i że miał żonę Węgierkę - wspominała. - Aby więc sprawić jej przyjemność, Wühlisch zamówił pociąg z ziemią z Węgier. Dlatego ogród położony jest wyżej niż ulica.

Huzar, który został lotnikiem

Kim był ów stary Wühlisch? Możliwe, że ojcem Heinza-Helmutha. Byli bogatą rodziną. W Berlinie do dziś pewien von Wühlisch patronuje jednemu z placów, bo dorobiwszy się majątku na handlu wełną udzielał się na rzecz lokalnej społeczności. Żył w XIX wieku.

Na początku XX w. spotykamy ich też na Pomorzu. W słupskim 5. Pomorskim Pułku Huzarów przed I wojną światową służyło dwóch: August i Heinz-Helmuth. Obaj na początku wojny na ochotnika zgłosili się do lotnictwa. August zginął w 1918 roku. Heinz-Helmuth latał z asami takimi jak von Richthofen i Boehlke.

Oni polegli, ale on przeżył. Tak jak Hermann Goering, z którym potem, po dojściu Hitlera do władzy, wspólnie tworzyli Luftwaffe.
Patriotyczne płaskorzeźby w ogrodzie

Po wojnie Wühlisch wrócił do starego pułku. W stopniu rotmistrza dowodził w Słupsku plutonem. Miał 30 lat i chyba był już żonaty.

Właśnie wtedy powstały trzy płaskorzeźby na elewacji willi od strony ogrodu. To przekaz rotmistrza zza grobu. Sceny układają się w logiczny ciąg, jak komiks. W pierwszej widzimy dobrobyt czasu pokoju. W drugiej wojownik z mieczem walczy z wielogłowymi smokami uosabiającymi moce zła, w dodatku atakującymi go z dwóch stron. To aluzja do walki Niemiec w I wojnie światowej.

W trzeciej scenie wojownik ma następcę. Ojczyzna z niemieckim orłem na piersi przekazuje miecz, symbol sprawiedliwości, następnemu pokoleniu. To pewnie pokolenie Chritopha z usteckiej listy poległych. Ów Christoph dwadzieścia dwa lata później zginął za III Rzeszę w kolejnej wojnie światowej.

Pensjonat dla elit

Wühlisch służył w Słupsku do 1923 roku. Potem awansował i wyjechał. Gdy wybuchła II wojna światowa, był pułkownikiem II Floty Powietrznej. W kwietniu 1940 roku został generałem.

Willa, zbudowana z myślą, by służyła Wühlischom jako letnia rezydencja, stała się w okresie międzywojennym czymś w rodzaju pensjonatu. Na liście gości wypoczywających w Ustce w sierpniu 1938 roku znajdujemy jedną rodzinę, która zatrzymała się u Wühlischów. Była to Jutta von Brandenstein z trojgiem dzieci, żona powiatowego lekarza weterynarii ze Słupska.

Potem w willi kwaterowali wysocy rangą oficerowie Luftwaffe, zatrudnieni na usteckim poligonie przeciwlotniczym. Helga Gerdts pamięta, że pułkownik Guerke, komendant szkoły artylerii przeciwlotniczej, miał tu do dyspozycji całe piętro.
Zbrodnia we wsi Putten

A Heinz-Helmuth, właściciel, ciągle zmieniał miejsca dyslokacji. Dowodził bombowcami na froncie wschodnim, lato 1942 spędził służbowo w afrykańskiej Cassablance. Przez 2 lata, do początku 1945 roku, dowodził niemieckimi siłami w Holandii. Zasłużył się m.in. w walkach z polskimi spadochroniarzami pod Arnhem.

Wtedy też dopuścił się zbrodni wojennej. Wydał rozkaz rozstrzelania 39 mężczyzn z holenderskiej wsi Putten, spalenia miejscowości i wysłania 589 pozostałych mieszkańców do obozów pracy.

Wojnę przeżyło tylko 49. Wszystko to z zemsty za porwanie przez holenderski ruch oporu kilku niemieckich żołnierzy i zabicie jednego z nich.

Holendrzy dostali Wühlischa w swoje ręce w maju 1945 roku. W niewoli czekał na proces, ale uprzedził bieg wypadków. W 1947 roku popełnił samobójstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza