W zlocie wzięło udział kilka grup "żołnierskich", m.in. ze Słupska, Koszalina, Bytowa i Lęborka, a także z Trójmiasta i z Poznania, w sumie około 70 umundurowanych i wyposażonych kompletny sprzęt "żołnierzy" z replikami. Scenariusz działań - typowy dla elitarnych sił specjalnych: jedna grupa ukrywała porwanego generała, druga miała go odbić.
Ostatecznie jednak w dwóch bitwach generał dwukrotnie zginął. - Na dobrą sprawę zginęli też wszyscy uczestnicy, bo każdy został trafiony przynajmniej raz - mówi Leszek Jurak, główny organizator zlotu z grupy "Shaft", działającej w Ustce.
"Najkrwawsze" walki toczyły się wokół opuszczonego budynku w środku nadmorskiego lasu. To właśnie tu przetrzymywano generała. Serie z automatów przez kilka godzin zagłuszały śpiew ptaków, kule bębniły o mur i drzewa jak w prawdziwej bitwie. Karabinki, działające na zasadzie wiatrówki, "biją" na odległość do 100 m.
Więcej przeczytasz w poniedziałkowym papierowym Głosie Pomorza
Jedna ze słupskich ekip ASG
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?