Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant upomniał policjanta za przechodzenie przed radiowozem

Zbigniew Marecki [email protected]
Stefan Maciejewski w miejscu, gdzie natknął się na feralny radiowóz.
Stefan Maciejewski w miejscu, gdzie natknął się na feralny radiowóz. Łukasz Capar
Stefan Maciejewski, emerytowany, przeszło 70-letni i mocno schorowany kapitan policji, 25 marca ok. godz. 20 szedł chodnikiem przy ul. Mickiewicza w Słupsku, gdy w bramie wyjazdowej z placu manewrowego przy komisariacie policji stał oznakowany radiowóz.

- Gdy już prawie przeszedłem przed maską pojazdu, radiowóz nagle ruszył i potrącił mnie. Kierująca samochodem policjantka otworzyła drzwi i przeprosiła mnie za ten incydent - opowiada Maciejewski.

On jednak poczuł się w obowiązku zwrócić funkcjonariuszce uwagę, bo jego zdaniem przez takie zachowanie może doprowadzić do o wiele groźniejszego zdarzenia. I to był błąd, bo wówczas towarzyszący jej policjant wysiadł z radiowozu i zaczął Maciejewskiemu udowadniać, że to on popełnił wykroczenie.

- Straszył mnie nawet, że zostanę przez niego ukarany za niewłaściwe poruszanie się po chodniku. Gdy się zorientował, że to jednak ja mam rację, usłyszałem, że ukarze mnie za rzekome używanie wulgarnych słów - relacjonuje Maciejewski.

Wtedy emeryt, który w czasie służby był szefem drogówki, zażądał podejścia do oficera dyżurnego w komisariacie przy ul. Reymonta. Dyżurny jednak odmówił interwencji, a emeryt usłyszał od atakującego go policjanta wulgarne wyzwiska. W efekcie odmówił podpisania wniosku o ukaranie za wykroczenie, bo uznał postępowanie funkcjonariusza za szykanę. Postanowił też złożyć skargę na policjanta do komendanta miejskiego policji.

Zrobił to na początku kwietnia, a pod koniec tego miesiąca otrzymał odpowiedź od zastępcy komendanta Komisariatu Policji w Słupsku, która go totalnie zaskoczyła.

- Okazało się, że to ja oparłem się o radiowóz i podobno wykonywałem takie ruchy, jakbym chciał go cofnąć. To ja też miałem używać nieprzyzwoitych słów wobec wobec policjantki, a towarzyszący jej policjant miał mnie uspokajać, gdy go wyzywałem od gówniarzy - opowiada Maciejewski.

Taki opis zajścia rzeczywiście wynika z odpowiedzi na skargę, która uznała wszystkie zarzuty emerytowanego policjanta.

- Dla mnie to przykład zmowy policjantów, którzy tak przedstawiają zdarzenie, aby było wygodne dla nich, a ofiarę kreują na awanturnika - mówi Maciejewski.

- Gdy skarga wpłynęła do komendanta miejskiego, zostały podjęte działania zgodne z procedurą. Wszystkie zarzuty rzetelnie sprawdzono. Pana Maciejewskiego pouczono, że przysługuje mu procedura odwoławcza - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji. Według niego ta odpowiedz zamyka całą sprawę

Pan Maciejewski zastanawia się nad nad napisaniem skargi do komendanta wojewódzkiego policji, a może nad doniesieniem do prokuratury. Na razie poszedł po poradę do mecenas Anny Boguckiej-Skowrońskiej, która wcale się nie zdziwiła, że uzyskał taką, a nie inną odpowiedź na swoją skargę.

- To jest standard, zresztą obowiązujący już od czasów PRL, bo już wtedy w przypadku konfliktu z funkcjonariuszami, zwykle montowali oni oskarżenie przeciw formułującym zarzuty przeciw nim. Choć zmienił się ustrój, to zachowania policji w obronie swoich interesów są takie same - uważa mecenas Bogucka-Skowrońska. Według niej, pan Maciejewski nie ma żadnego interesu, aby kłamać. - Nawet jeśli, to ze względu na jego wiek mógł użyć wobec o wiele młodszego policjanta słowa gówniarz - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza