Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom Interwencji Kryzysowej w Słupsku pod kontrolą władz PCK i policji

Zbigniew Marecki [email protected]
Dom Interwencji Kryzysowej Słupsku pod kontrolą władz PCK i policji.
Dom Interwencji Kryzysowej Słupsku pod kontrolą władz PCK i policji. Archiwum
Szybka kontrola, którą we wtorek przeprowadził Pomorski Zarząd Okręgowy Polskiego Czerwonego Krzyża, zakończyła się kadrowym trzęsieniem ziemi w Domu Interwencji Kryzysowej.

Jak się dowiedzieliśmy, wskutek kontroli w trybie natychmiastowym zawieszono pracownika gospodarczego DIK, a na urlop wysłano kierowniczkę placówki. Obydwoje obowiązuje też zakaz wstępu do siedziby DIK przy ul. Wolności.

- Przed kilku tygodniami dotarły do nas niepokojące informacje o tym, jak działają osoby związane z Domem Interwencji Kryzysowej w Słupsku. Ponieważ zależy mi na dobrej opinii na temat naszej organizacji, postanowiłam jak najszybciej zorganizować kontrolę - mówi Marzena Dobrowolska, prezes Pomorskiego Zarządu Okręgowego PCK w Gdańsku.

Tak się złożyło, że we wtorek razem z kontrolerami wewnętrznymi do siedziby DIK weszli także słupscy policjanci. Zarówno jedni, jak i drudzy rozmawiali z pracownikami oraz pensjonariuszami placówki.
- Na razie trwają działania wstępne. Jeszcze nie komentujemy tej sprawy - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.

Zobacz także: Dom Interwencji Kryzysowej odpycha bezdomnych

- Nasza kontrola to dopiero początek. Wkrótce w Słupsku pojawi się nasza komisja rewizyjna, bo tu trzeba wyjaśnić wiele spraw - mówi natomiast prezes Dobrowolska. Dlatego na razie nie chce mówić o szczegółach, choć przyznała, że wątpliwości osób, które oczekiwały przeprowadzenia kontroli w Słupsku (skargi doszły nawet do warszawskiej centrali PCK), budził sposób postępowania kadry zarządzającej wobec pieniędzy pensjonariuszy - starszych, schorowanych osób przebywających pod stałą opieką w DIK. Często są to ludzie opuszczeni przez rodzinę, którzy z jej strony nie mogli liczyć na opiekę.

- W przypadku tych osób 70 procent emerytury szło na pokrycie kosztów utrzymania w DIK. Resztę pieniędzy powinni otrzymywać na wydatki własne. Tymczasem emerytury przejmowali od listonoszy pracownicy DIK. Moim zdaniem one nawet w części nie trafiały do pensjonariuszy - powiedział nam były pracownik DIK.

Zobacz także: Uczniowie wspomogli Dom Interwencji Kryzysowej

Według niego nieprawidłowości w tej placówce było o wiele więcej, ale ponieważ panią kierownik DIK bezpośrednio nadzoruje jej mama, to trudno coś udowodnić.

- Czy to normalne, że pani Janina Dzioba, długoletni dyrektor biura PCK w Słupsku, bezpośrednio nadzoruje pracę córki jako kierowniczki DIK? - zapytaliśmy Janusza Grocholewskiego, prezesa Zarządu Rejonowego PCK w Słupsku.

- Formalnych zakazów nie ma, ale niektórym się to nie podoba. Niestety, praca u nas jest niewdzięczna, więc trudno znaleźć odpowiednich ludzi, którzy chcieliby u nas pracować - odpowiada Grocholewski. Powiedział nam także, że wzmocniona komisja rewizyjna struktur rejonowych PCK będzie chciała dokładnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości w tej sprawie.

- Jakaś ewidencja pieniędzy pensjonariuszy była, ale trzeba ją uporządkować i wszystko wyjaśnić. Teraz jest za wcześnie na podejmowanie decyzji personalnych. Dlatego na razie wstrzymaliśmy się z decyzjami o zwolnieniach, tylko zawiesiliśmy pracownika i urlopowaliśmy kierowniczkę - dodaje Grocholewski.

Zobacz także: Zarząd Główny PCK skontrolował Dom Interwencji Kryzysowej

Pani dyrektor w Słupsku nie odebrała wczoraj od nas telefonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza