Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan pozostał na pokładzie statku do końca... Pochłonęły go fale Atlantyku

Archiwum prywatne
St. mar. Bragi Kristjanson dopłynął do brzegu.  Niestety, jego współtowarzysze zatonęli. Na zdjęciu – przy ich mogile.
St. mar. Bragi Kristjanson dopłynął do brzegu. Niestety, jego współtowarzysze zatonęli. Na zdjęciu – przy ich mogile. Archiwum prywatne
Wspomnienie Nadszedł początek trzeciego roku wojny. W styczniu 1942 r. s/s "Wigry" wyszedł w konwoju z Reykjaviku w Islandii do Stanów Zjednoczonych. Szalejący sztorm oraz awaria maszyny parowej spowodowała, że bezwładny statek był niszczony przez ogromne fale. Statek jak piłka miotał się na falach, zbliżając się do skalistych wybrzeży Islandii. Nie miał żadnych szans na ratunek.

Wiesław Grabowski komandor MW w stanie spoczynku

13 września 1939 r. dwaj przyjaciele kpt.ż.w. Władysław Grabowski i kpt.ż.w Jerzy Lewandowski, po zwolnieniu z pracy w Urzędzie Morskim w Gdyni, udali się do Basenu Jachtowego, zbadać sytuację czy uda się jakimś jachtem uciec do Szwecji. Spotkali tam dwóch młodych ludzi, Edwarda Skrzypka i Michała Przepierczyńskiego, którzy już przygotowali jacht "Strzelec 2" do wyjścia w morze. Pod wieczór, zabierając z domu plecaki z żywnością i bielizną, zauważyli przez okno podchodzących od lasu Niemców. Błyskawicznie wskoczyli na rowery i zjechali do Basenu Jachtowego. Przy basenie spotkali kolegę ze Szkoły Morskiej - Bruno Wyględacza i zabrali go ze sobą. Lawirując między jachtami, wyszli za główki portu, kierując się na północnowschodni cypel Zatoki Gdań­skiej. Za dnia brzegów już nie było widać, zmienili kurs na Karlskronę. Pokonali blokadę niemiecką, płynąc pod banderą szwedzką. Po dwóch dniach żeglugi dotarli do Karlskrony. Przywitano ich serdecznie, ale przetrzymano w areszcie 30 dni, ponieważ nie mieli paszportów. Po otrzymaniu paszportów, przewieziono ich do Lund, potem do Sztokholmu, gdzie w Ambasadzie Polskiej otrzymali przydziały na m/s "Rozewie". Ze Szwecji, płynąc w wzdłuż wybrzeża, dotarli do Bergen, a stamtąd w dużym konwoju, z innymi polskimi statkami, pod eskortą okrętów brytyjskich przeszli do Gravesent na Tamizie. Kpt.ż.w. Jerzy Lewandowski dostał przydział na kapitana m/s "Rozewie", a kpt.ż.w. Władysław Grabowski na s/s "Wigry". Statek ten był starą, parową jednostką o wyporności 2018 BRT, na której ciąg­le coś się psuło, ale załoga radziła sobie z przeciwnościami i wielokrotnie przemierzała Atlantyk w konwojach, widząc tragedię o wiele większych i nowocześniejszych jednostek.

Nadszedł początek trzeciego roku wojny...

W styczniu 1942 r. s/s "Wigry" wyszedł w konwoju z Reykjaviku w Islandii do Stanów Zjednoczonych. Po paru dniach, z powodu szalejącego sztormu, rozformowano konwój i nakazano wracać samodzielnie do Reykjaviku. Szalejący sztorm oraz awaria maszyny parowej spowodowała, że bezwładny statek był niszczony przez ogromne fale. Z trudem załoga usunęła awarię i statek częściowo zdolny do utrzymania kursu, ciężko pracował na fali. Kolejne uderzenia fal spowodowały awarię maszyny sterowej i bezwolny statek jak piłka miotał się na falach, zbliżając się do skalistych wybrzeży Islandii. Nie miał żadnych szans na ratunek. Sygnały SOS z s/s "Wigry" odebrał s/s "Hel", ale był bardzo daleko i w szalejącym sztormie nie mógł udzielić pomocy. Kapitan Władysław Grabowski zarządził opuszczenie statku. Podczas akcji ratunkowej jedna szalupa została roztrzaskana przez fale, a druga, po zrzuceniu na wodę, odwróciła się do góry stępką. Kapitan oświetlał reflektorem miejsce ratowania się przez załogę, nie chciał zejść ze statku. Razem z nim pozostał kucharz, z którym przeżyli wiele miesięcy w cięż­kich konwojach. Do brzegu dopłynęło troje ludzi: II oficer Ludwik Smolski, st.mar. Bragi Kristjanson oraz radiotelegrafista Przybysiak, który na brzegu umarł z wychłodzenia. Dwaj pozostali przeżyli. Kapitan Władysław Grabowski, dopełniając starej żeglarskiej tradycji, zatonął ze swoim statkiem. Z 27 członków załogi uratowało się dwóch, a morze oddało ciała 18 marynarzy.

18 stycznia 1942 r. w Reykjaviku odbył się uroczysty pogrzeb 18 marynarzy s/s "Wigry". Udział w nim wzięły załogi "Batorego" i "Helu" ze statków przebywających w tym czasie w porcie. Marynarze s/s "Wigry" spoczywają na cmentarzu w Reykjaviku, gdzie w 1958 r. odsłonięto płytę pamiątkową. W 1968 r. kpt.mar. Wiesław Grabowski, będąc w Reykjaviku na okręcie hydrograficznym, "Bałtyk" MWRP złożył wiązankę biało-czerwonych goździków na grobie marynarzy s/s "Wigry" oraz spotkał się z uratowanym wówczas Islandczykiem, Bragi Kristjansonem, otrzymując bezpośrednią relację z tragedii statku i śmierci swojego ojca, kpt. żw. Władysława Grabowskiego.

Losy pozostałych uciekinierów były następujące. M/s "Rozewie" z kpt. Jerzym Lewandowskim zostało storpedowane na wodach amerykańskich 6 sierpnia 1942 r. Kpt. został zabrany na U-Boota i po paru tygodniach rejsu przekazany do obozu na terenie Niemiec. Po wojnie wrócił do Polski i pływał na statkach PMH.

Bruno Wyględacz zginął na m/s "Rozewie" po ataku torpedowym. Michał Przepierczyński służył na okrętach MW RP i został po wojnie w Wielkiej Brytani. Edward Skrzypek pływał w konwojach i po wojnie wrócił do Polski.

Ja, w 1990 r. służyłem w dowództwie Marynarki Wojennej. Pewnego lipcowego dnia wezwał mnie dowódca, kontr. adm. Andrzej Waga i wręczył mi list bosmana Pearson-Przepierczyńskiego, mieszkającego w Wielkiej Brytani, który po 51 latach nieobecności w ojczyźnie, pragnął odwiedzić Marynarkę Wojenną i prosił o wręczenie przez dowódcę przyznanych mu oznaczeń. Z wielkim zdziwieniem, a jednocześnie z radością stwierdziłem, że jest to człowiek, który z moim ojcem uciekał jachtem z Gdyni. Bosman Przepierczyński wraz z żoną Brytyjką był gościem Marynarki Wojennej. 8 sierpnia na pokładzie OM "Błyskawica" DMW wręczył mu medale "Za udział w wojnie obronnej 1939 r.", "Zwycięstwa i wolności 1945 r." oraz "Za usługi dla Marynarki Wojennej". Miodem na moje serce były łzy w oczach jego żony, która z podziwem patrzyła na swojego skromnego męża, w jaki sposób był honorowany przez wysokich rangą oficerów Marynarki Wojennej.

Zawiozłem go do stoczni Marynarki Wojennej, w której był pracownikiem przed wojną. Został odznaczony medalem stoczniowym. Był z żoną u mnie w domu na obiedzie, odwiedziliśmy żonę Edwarda Skrzypka, który już nie żył, oraz odwiedziliśmy kpt. Lewandowskiego. Był wzruszony, że to ja właśnie; syn jego wojennego kolegi; organizowałem jego wizytę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza