Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seria podpaleń aut w Łebie

Aleksander Radomski
Seria podpaleń aut w Łebie
Seria podpaleń aut w Łebie Archiwum
Już cztery samochody spłonęły, po tym jak Port Jachtowy przejął zarządzanie miejskimi plażami. Gorąca atmosfera w tej sprawie znów się zaogniła.

Pierwszy samochód - Sławomira Kowalskiego, prezesa Portu Jachtowego w Łebie - spłonął w maju. Tej samej nocy ogień strawił jeszcze dwa inne auta. Kolejny samochód prezes Kowalski stracił pod koniec lipca. Całe zdarzenie i spraw­cę uwieczniła kamera monitoringu, którą prezes portu zainstalował pod domem. Na filmie widać, jak około godz. 23.20 rosły mężczyzna oblewa jego samochód jakąś cieczą i podpala. Auto płonie, przechodnie nie reagują. Straż pożarna przyjeżdża po około 20 minutach. Straty to w sumie prawie 30 tys. zł.

Dla prezesa Portu Jachtowego sprawa jest jasna. Podpalenia należy łączyć ze zmianami, które władze Łeby i on starają się wprowadzić. Chodzi o likwidację stoisk i punktów handlowych zlokalizowanych przy plażach, które znajdują się tam nielegalnie. Mają zniknąć do października.

Czytaj również: Gdańska prokuratura przejęła sprawę podpalenia aut Aleksandra Jacka

- Nie wszystkim to się podoba - mówi Sławomir Kowalski. - My chcemy wprowadzić jasne zasady. Miejsca będą dzierżawione w przetargach, a nie na zasadzie, że ktoś jest czyimś kumplem, kogoś lepiej zna. Te podpalenia należy z tym łączyć. Nic takiego wcześniej przecież się nie działo. To próba nacisku.

Funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Lęborku zapewniają, że nad sprawą podpaleń w Łebie pracują najlepsi i najbardziej doświadczeni policjanci.

- Na miejscu ustaliliśmy, że ktoś mógł zrobić to celowo - przyznaje Małgorzata Ziel­ke, pełniąca obowiązki rzecznika prasowego KPP w Lę­bor­ku. - Ostatnie podpalenie wiążemy z tymi wcześniejszymi. Sprawdzamy, us­ta­lamy, a sprawy nie bagatelizujemy - zapewnia.

W lęborską policję nie wierzy jednak Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby.

- Byłem święcie przekonany, że policji coś się uda. Niestety mocno się zawiodłem. Sprawców majowego podpalenia nie wykryto. Teraz jest kolejne. Oczekuję tylko jednego, aby ich w końcu złapać. Mam jednak wątpliwości, czy miejscowej policji to się w ogóle uda. Z tego powodu interweniowałem u komendanta wojewódzkiego i u wojewody
- mówi burmistrz.

Skarga częściowo poskutkowała, bo sprawą zajmują się teraz nie tylko funkcjonariusze z Łeby, ale również ci
z komendy w Lęborku i komendy wojewódzkiej w Gdańsku. Postępowanie nadzoruje prokuratura rejonowa w Lęborku.

- Dalej jednak jestem sceptycznie nastawiony - zaznacza Strzechmiński. - Tu chodzi przecież o pieniądze rzędu miliona złotych z tytułu dzierżawy plaż, które teraz trafiają do kasy miasta. W końcu każdy metr przy plaży to dochód. Wczoraj na przykład była kontrola pasa drogowego i wszyscy najemcy byli niezadowoleni. Wie pan dlaczego? Bo wszystkim wytknęliśmy, że zajmują teren większy, niż mają na to pozwolenia. Jak próbowaliśmy dyscyplinować, spotykaliśmy się z agresją.

Atmosfera w Łebie jest zdecydowanie za gorąca. Władze miasta obawiają się, że po doniesieniach o kolejnych podpaleniach turyści zaczną omijać Łebę, która - zgodnie z hasłem reklamowym - jest miastem żywiołów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza