Nad Ustką zaczęła górować olbrzymia wieża, szpecąca krajobraz i zbudowana na podstawie decyzji lokalizacyjnej o nie do końca rozstrzygniętej ważności. Wkrótce pojawi się sześciometrowy maszt z anteną radarową, emitującą pole elektromagnetyczne, którego działanie na ludzi i środowisko także nie do końca zostało zbadane. Jednak ustczanie nie mieli nic do powiedzenia. Obiekt powstał za ich plecami, bo bez konsultacji społecznych i błędnych wcześniejszych decyzji administracyjnych ratusza, które teraz podstępnie wykorzystał inwestor. Co mogą teraz zrobić ustczanie?
Doprowadzić do rozbiórki kolosa. I takie właśnie stanowisko zaprezentowali uczestnicy pikiety. Nie było na niej burmistrza Jana Olecha i prawie nikogo z radnych. Urząd i samorząd reprezentowali jedynie ci, którzy będą kandydować na burmistrza. Przyszli, jak zdecydowana większość innych kandydatów. Marcin Barnowski odczytał wezwanie - ultimatum, jakie zostanie wysłane do inwestora - Urzędu Morskiego w Gdyni. Jeśli ten do 29 września nie da satysfakcjonującej odpowiedzi, że rozbierze radar, zostanie powiadomiona prokuratura.
Zobacz także: Radar w Ustce stanie, choć protestowali niemal wszyscy
- O wyłudzeniu decyzji administracyjnych, przekroczeniu urzędniczych uprawnień, marnotrawieniu publicznych unijnych pieniędzy, naruszeniu prawa mieszkańców do współdecydowania, bo fałszywie stwierdzono, że w 2008 i 2010 roku postępowania przeprowadzono z udziałem społeczeństwa, które o budowie radaru dowiedziało się dopiero w 2012 roku. Także o świadomym poświadczeniu nieprawdy w dokumentach - wyliczał Marcin Barnowski.
- W charakterze pokrzywdzonych może wystąpić kilkanaście tysięcy osób! Zdaniem protestujących do takiej sytuacji doprowadzili urzędnicy zaślepieni unijnymi dotacjami. Organizatorka pikiety Jadwiga Jędrzychowska, szefowa Rady Działalności Pożytku Publicznego, przedstawiła z kolei treść pisma do Komisji Europejskiej, prezydenta i premiera.
Zobacz także: W Ustce rozpoczęła się budowa radaru. Mimo protestów
- Nie może być zgody na to, by zawarte umowy (unijne - red.) były ważniejsze niż przyszłość miasta i zdrowie mieszkańców - zaznaczyła. Marek Kurowski, naczelnik wydziału ochrony środowiska, zapewniał:
- Będziemy do skutku walczyć, by ta maszkara została przesunięta na zachód. Nie zabrakło oklasków, a także okrzyków nawołujących do jak najszybszej rozbiórki. Barnowski zaproponował nawet, by dopóki radar stoi, umieścić tablicę informacyjną, że ten koszmar został zbudowany dzięki staraniom urzędników Jana Młotkowskiego z Urzędu Morskiego Gdyni i Andrzeja Kondrackiego z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, który wydał pozwolenie na budowę.
- Młotkowski sprowadził nas do roli robaków, karaluchów, które mają płacić podatki i chorować - podsumował Artur Grabarczyk. W piątek po południu na liście przeciwników stacji radarowej było ponad 1600 podpisów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?