Przed sądem rozpoczął się ponowny proces o nieumyślne spowodowanie pożaru szpitala w Miastku.
Chodzi o pożar z 31 maja 2011 roku. Zapalił się dach na starej części lecznicy, w której znajduje się m.in. chirurgia. Spłonął tylko dach, ale niemal wszystkie oddziały znajdujące się w tym budynku ucierpiały w wyniku zalania wodą. Dzięki sprawnej ewakuacji, żaden pacjent nie ucierpiał. Podobnie jak i personel.
Prokuratura oskarżyła Stefana D., szpitalnego konserwatora (teraz w szpitalu już nie pracuje) i Stanisława S., ówczesnego kierownika szpitalnej logistyki o sprowadzenie pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu w znacznych rozmiarach. Według oskarżyciela Stefan D., operując palnikiem gazowym, kładł w niewłaściwy sposób papę w miejscu, w którym później powstał pożar (według wskazania biegłego).
Zobacz także: Pożar szpitala w Miastku (zdjęcia)
To styk dachu starego budynku szpitala oraz łącznika. Stanisławowi S. zarzucono, że kazał wykonać takie prace pracownikom bez odpowiednich przeszkoleń, jak i to, że nie nadzorował miejsca prac w należyty sposób. W pierwszej instancji sąd skazał Stefana D., na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, a Stanisława S. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu i 2000 złotych grzywny.
Sąd okręgowy uchylił wyrok, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania. Stąd wczorajszy proces. Sąd drugiej instancji stwierdził m.in., że nie ustalono, na czym konkretnie polegała nieostrożność Stefana D. W przypadku Stanisława S. nie dokonano ustaleń faktycznych, związanych z zakresem jego obowiązków jako kierownika logistyki.
Stefan D., jak i Stanisław S. ponownie nie przyznali się do winy. Sąd przesłuchał dwóch świadków. Pierwszy kładł papę na dachu szpitala, a drugi był nieformalnym kierownikiem remontowej grupy. Na sali znajdowali się też biegli, którzy przysłuchiwali się rozprawie i zadawali pytania. Sami zostaną przesłuchani na kolejnej rozprawie.
Szczególnie ważne były zeznania Krzysztofa S., nieformalnego wtedy kierownika grupy remontowej w miasteckim szpitalu. Świadek oświadczył, że co innego miał w angażu, a co innego robił w szpitalu. Na tym tle ujawniły się rozbieżności co do faktów: kto zlecił prace na dachu, czy, a jeśli tak, to kto prowadził szkolenia w zakresie BHP i tzw. szkoleń stanowiskowych. Sąd na wniosek prokuratora zdecydował o wezwaniu na przesłuchanie kilku strażaków, policjantów oraz osób odpowiedzialnych w szpitalu za szkolenie BHP. Więcej o procesie w piątkowym "Głosie Bytowa/Miastka".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?