Wejście w partnerstwo z prywatnym inwestorem staje się coraz bardziej realne. Wszystko wskazuje na to, że za dwa miesiące porozumienie słupskiego ratusza ze spółką Cofely nabierze przedsiębiorczych kształtów.
- Czekamy na przyjazd specjalistów z Belgii, którzy mają ocenić stan techniczny obiektów - poinformował nas Marek Biernacki, wiceprezydent Słupska po spotkaniu z potencjalnym inwestorem. - Na razie nie podpisujemy żadnych umów przedwstępnych. Musimy uzupełnić dane, spółka chce rozpoznać, na ile realna jest cała sytuacja. Myślę, że decyzja zostanie podjęta w ciągu dwóch miesięcy.
Taka współpraca jest pomysłem, który narodził się po zmianie samorządowych władz. Ratusz zaczął prowadzić rozmowy ze spółką Cofely, która jest operatorem takich obiektów w Belgii. Chodzi o leasing zwrotny, który polegałby na tym, że spółka mogłaby dokończyć budowę akwaparku, a miasto za kilkanaście lat wykupiłoby zainwestowane kwoty. Jednocześnie, już w trakcie użytkowania zapewniłoby przypływ klientów, głównie zapewniając wykup lekcji dla szkół.
Zobacz także: Akwapark Trzy Fale prawie w budowie
Dla spółki Cofely EC Serwis obsługa takich obiektów nie jest nowością ponieważ zarządza od strony technicznej takimi nieruchomościami nie tylko w Belgii. Zdobyła też doświadczenie w Polsce w prowadzeniu portu lotniczego i szpitali.
Jednak taka deska ratunku nie oznacza, że słupski samorząd dostanie gotowca. Współpraca wiąże się bowiem z wydatkami, na które trzeba znaleźć środki w budżecie miasta. Tymczasem wciąż nie wiadomo na czym akwaparkowy budżet stoi.
Z 17 milionów złotych, zaplanowanych w ubiegłorocznych wydatkach, zostały tylko trzy. Pieniądze wydano na roboty po przetargach na drogi, elewacje, niecki basenowe i technologię wody. Firmie Budrem -Rybak, która spierała się z miastem o sposób wykonania nowego dachu, inwestor naliczył około 400 tysięcy złotych kar umownych, które ściąga z faktur za elewację i gwarancji należytego wykonania złożonych przez firmę w depozycie miasta.
Jednak ratusz liczy się z sądowym finałem sprawy dachu, bo Roman Rybak, prezes Budremu, twierdził, że projekt ten nie spełniał wymogów technicznych i zapowiedział, że wniesie pozew o utracone korzyści. Z miejskich pieniędzy zostali opłaceni podwykonawcy. To kolejne 2,5 mln zł.Roczny przestój kosztuje 250-300 tysięcy zł. Mimo, że na placu budowy nic się nie dzieje prawo budowlane wymaga w takich sytuacji zatrudnienia kierownika budowy i inspektorów nadzoru.
Z byłym inżynierem kontraktu firmą Bud-Invent miasto toczy spór o ponad 720 tysięcy złotych i obciąża go winą za niepowodzenia inwestycji. Jednak najważniejszy jest niepewny proces przed Sądem Arbitrażowym o 25 mln zł z Termochemem, pierwszym wykonawcą, z którym ratusz zerwał umowę.
Nadzieją dla niszczejącego obiektu będą wyniki badań specjalistów z Politechniki Gdańskiej, którzy sprawdzają zawilgocenie dźwigarów oraz ich wytrzymałość. Wstępnie można powiedzieć, że nic złego się nie dzieje - mówi Grzegorz Juszczyński, pełniący obowiązki dyrektora Słupskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?