Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O sprawie akwaparku trzeba mówić tylko boleśnie szczerze (komentarz)

Krzysztof Nałęcz
Maciej Kobyliński bez wątpienia przejdzie do historii Słupska jako wielki szkodnik miasta. Nie tylko za inwestycję Trzy Fale, ale także jako sternik miasta, który nie wykorzystał szansy rozwojowego skoku.
Maciej Kobyliński bez wątpienia przejdzie do historii Słupska jako wielki szkodnik miasta. Nie tylko za inwestycję Trzy Fale, ale także jako sternik miasta, który nie wykorzystał szansy rozwojowego skoku. Archiwum
Maciej Kobyliński bez wątpienia przejdzie do historii Słupska jako wielki szkodnik miasta. Nie tylko za inwestycję Trzy Fale, ale także jako sternik miasta.

Ta decyzja wydaje mi się chora - skomentował w swoim stylu były prezydent Słupska Maciej Kobyliński decyzję Sądu Arbitrażowego w sprawie miasto kontra firma Termochem. I mówi to osoba, która jako prezydent w umowie o zrealizowanie inwestycji zawarła jakże niekorzystny zapis, że w sprawach konfliktu decyduje arbitraż, a nie sądy powszechne. To powoduje, że dramatyczny dla miasta wyrok trzeba zrealizować w ciągu niespełna miesiąca.

Maciej Kobyliński bez wątpienia przejdzie do historii Słupska jako wielki szkodnik miasta. Nie tylko za inwestycję Trzy Fale, ale także jako sternik miasta, który nie wykorzystał szansy rozwojowego skoku. Kompromitującą sprawę akwaparku niczym wielki order będzie mógł przypiąć teraz do fraka.

Cóż więcej może powiedzieć? Rozliczenie winnych zaistniałej sytuacji to kwestia wiarygodności władz, a nie zemsty. Czy uda się to w trybie procesowym? Zależy od determinacji obecnie rządzących. Tyle że grupa odpowiedzialnych jest większa niż ścisłe ówczesne kierownictwo miasta. Zaliczyć by można do niej np. paru kluczowych radnych wszystkich opcji. Za tą inwestycją, mając świadomość ryzyka, rękę podniosło wielu. Akwaparkiem grano politycznie, bojąc się użycia inwestycji w kolejnych kampaniach wyborczych.

Zobacz także: Prezydent Robert Biedroń chce ustalić, kto jest odpowiedzialny za katastrofę finansową miasta

Osobiście zaliczyłbym do tej grupy także marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka. Z wielkim zdumieniem przeczytałem w piątkowej "Gazecie Wyborczej" jego wypowiedź, że kamień spadł mu z serca, kiedy okazało się, że inwestycja jest aż takim niewypałem, że Słupsk nie wywiąże się z projektu unijnego i musi zwrócić dotację. Tylko taki problem ma marszałek, że sprawą zainteresowała się minister Bieńkowska?! Oraz istniała groźba, że będzie miał na karku unijną kontrolę przedsięwzięcia, które ma problemy w prokuraturze?- Inwestycja od początku była kontrowersyjna - mówi marszałek. Szkoda, że nie wziął tego pod uwagę, kiedy przyznawał pieniądze na poroniony projekt, który w pierwszym konkursie ogłoszonym przez tegoż marszałka uzyskał 27 punktów na 100 możliwych!

Zaczynam wierzyć w krążące wcześniej opinie, że Kobyliński po prostu "wychodził" u marszałka Struka słupski akwapark. Projekt zły i niepotrzebny. Tak, panie marszałku. Sprawa idzie też na pana konto, jako weryfikującego i nadzorującego efekty projektów. W Trójmieście próżno szukać inwestycji unijnych tego rodzaju. Tam realizujemy głównie przedsięwzięcia proinwestycyjne i prorozwojowe, a nie, jak w przypadku Trzech Fal, generujących ogromne koszty utrzymania.

Prezydent Biedroń, choć zapewnia, że jest inaczej, nie podjął w tej sprawie wystarczająco energicznych kroków przez ostatnie pół roku. Nowa ekipa prawna, którą podobno doradzili mu ludzie... związani wcześniej z prezydentem Kobylińskim, nie miała doświadczenia w tego typu sprawach. A takie specjalistyczne firmy istnieją na rynku. Choć nie oznacza to oczywiście, że wyrok byłby inny.

Prezydent Biedroń wiele swoich działań opiera na optymizmie i mało realnych przesłankach. Niebezpiecznie zbliża go to do jego poprzednika. I nie chodzi tylko o symboliczny atak na dziennikarza "Głosu" na piątkowej konferencji prasowej, choć był on wypisz wymaluj w stylu Macieja Kobylińskiego. Chodzi o przyszłość inwestycji. W każdym wywiadzie prezydent Biedroń prezentuje optymistyczny pogląd, że akwapark trzeba sprzedać prywatnemu inwestorowi lub z prywatnym dokończyć.

Rozmówcy grzecznie łykają coś, co w rzeczywistości jest mamieniem mieszkańców. Żaden normalny prywatny inwestor nie kupi tego bałaganu nawet za złotówkę! Zastępca prezydenta Marek Biernacki w piątek forsował utrzymaną w podobnym tonie wesołą narrację. Żadne rozmowy w tej sprawie nie są obiecujące. Miasto nie posunęło przez ostatnie trzy miesiące tych rozmów ani o krok na wyższy stopień uszczegółowienia. "Głos" nie będzie stał przed prezydentem Biedroniem na baczność.

Jest to pana bagaż, którego ciężar miał pan obowiązek znać, idąc rok temu do wyborów. Nie była to żadna tajemnica. Wszystko szczegółowo opisywaliśmy w "Głosie". I opisywaliśmy obiektywnie, co na wspomnianej konferencji uprzejma była zauważyć pani wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka. Bodaj jedyna osoba ze świecznika, która pięć lat temu do ostatecznej decyzji sprzeciwiała się budowie, jak się okazało, słupskiego bagna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza