W słupskim sądzie rejonowym sędzia Jarosław Turczyn zakończył wznowiony proces w sprawie akwaparku. Tym razem mowy były krótkie. Prokurator Monika Ryszkiewicz zażądała uznania winy oskarżonych i - jak poprzednio - autorka aktu oskarżenia domagała się kary grzywny dla wszystkich oskarżonych. 10 tys. zł - dla Sławomira G., właściciela biura projektowego pod Warszawą, który odpowiada za posłużenie się w części podrobioną wcześniej przez nieustalone osoby dokumentacją budowlaną w celu uzyskania pozwolenia na budowę. Dodajmy, że śledztwo nie wykazało, kto sfałszował podpisy dziewięciu projektantów, w tym jednego nieżyjącego.
Projekt trafił do wydziału administracji budowlanej Urzędu Miejskiego w Słupsku, który wydał pozwolenie na budowę. Prokuratura oskarżyła o niedopełnienie obowiązków trzy urzędniczki z administracji budowlanej, bo według śledztwa dokumentacja zawierała wady.
Zobacz także: Zamiast wyroku - wznowienie procesu ws. akwaparku. Sąd zbada dokumenty
Prokurator zażądała wymierzenia kary grzywny wobec: Grażyny K., która jako szefowa wydziału wydała decyzję z upoważnienia prezydenta Macieja Kobylińskiego - 6 tys. zł, Marleny W., zastępcy dyrektora - 5 tys. zł i Anny R.- Sz. - 8 tys. zł.
Do wznowienia procesu doszło z powodu argumentów adwokata Michała Spólnickie-go, który broni Sławomira G. Adwokat twierdził, że jego klientowi zarzucono popełnienie czynu, który nie jest przestępstwem, bo posłużono się dokumentacją sfałszowaną, nie wiadomo kiedy i przez kogo. Natomiast Sławomir G. nie był stroną umowy ani postępowania o wydanie pozwolenia na budowę, bo nie był w składzie konsorcjum.
Właśnie po tym sąd zwrócił się o dodatkową dokumentację do firm i osób związanych z inwestycją. Dokumenty, które nadeszły, jednak nie zmieniły stanowiska obrońcy Sławomira G.
Zobacz także: Miasto wygrało w sądzie czas w sprawie akwaparku (wideo)
- Dokumentacja projektowa była przekazywana wielu podmiotom. Sławomir G. nie przekazywał podrobionych dokumentów. Był jednym z wielu podmiotów, więc trudno mówić, że się posłużył projektem. Ewentualne naniesienie podpisów nastąpiło potem, gdy projekt był w dyspozycji organu wydającego pozwolenie na budowę. Dostęp do niego miało wiele osób - mówił wczoraj adwokat. - Nie ma dowodów, że podpisy zostały podrobione przed złożeniem projektów w urzędzie.
Obrońcy urzędniczek także domagali się uniewinnienia. Identyczne wnioski powtórzyły też oskarżone, które nie czują się winne. Sąd zdecydował, że ogłoszenie wyroku nastąpi dopiero w poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?