Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia żołnierza

gs24.pl
Władysław Ratajczyk z kolegą z wojska.
Władysław Ratajczyk z kolegą z wojska.
Żołnierz siedzący na zdjęciu to Władysław Ratajczyk, który wybrał się do fotografa podczas wojskowej przepustki.

Kiedy panowie pozują do zdjęcia, Władysław, pochodzący z Ewinowa koło Turka, jest zwykłym szeregowcem, natomiast jego kolega ma już jedną belkę. Władysław ma dziewiętnaście lat i służy w Wojsku Polskim. Nie ma wykształcenia, ale zasady wpojone w domu rodzinnym pozwalają mu być prawym człowiekiem.

Śladem zdjęcia

Rodzina Władysława Ratajczyka nie posiada już żadnych dokumentów po nim. Pozostało jej tylko kilka fotografii z okresu jego służby wojskowej, sprzed prawie osiemdziesięciu lat. Obejrzał je Bogusław Wolf z Koszalina, który jest wybitnym znawcą historii wojska.

Jedna z nich przedstawia na przykład grupę żołnierzy wraz z dowódcami. - Na zdjęciu przedstawiona jest 3. Kompania Karabinów Maszynowych 60. Pułku Piechoty Wielkopolskiej w Ostrowie Wielkopolskim. Oficer z wąsem widoczny na zdjęciu to dowódca III batalionu 60 pp - major Jan Karlijet. Był odznaczony orderem Virtuti Militari za udział w walkach z bolszewikami (3 kompania karabinów maszynowych wchodziła w skład III batalionu 60 pp). Dwóch oficerów po prawej stronie mjra Karlijeta nie rozpoznaję - oznajmił ekspert.

Na podstawie tego samego grupowego zdjęcia żołnierzy ustalił także, że zostało wykonane w istniejących do dzisiaj koszarach, zlokalizowanych niedaleko dworca PKP, przy ul. Kościuszki 19-21 w Ostrowie. Po wojnie stacjonował tam 9. Szkolny Pułk Samochodowy - a obecnie od 2001 roku 3. Ośrodek Szkolenia Kierowców - Jednostka Wojskowa 1956. Być może po tych informacjach ktoś rozpozna żołnierza, z którym sfotografował się Władysław Ratajczyk?
Jeszcze słychać rżenie koni

Jakie były losy młodego żołnierza z Ewinowa po wyjściu do cywila? Ożenił się z Reginą z domu Hajdas. Urodziło im się troje dzieci: Irena, Władysław i Józef. Nie żyli w nadmiernym dobrobycie, ale dzięki pracy własnych rąk potrafili dać sobie radę. Mieli domek i kawałek pola. Władysław dodatkowo pracował w lesie.

W kraju robiło się jednak coraz bardziej niespokojnie, żołnierz z fotografii został znowu zmobilizowany. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 roku. Po jednej z bitew koło Uniejowa uratował go... koń. Władysław Ratajczyk został ranny, leżał nieprzytomny i w dodatku przysypany piaskiem. Pewnie wykrwawiłby się na śmierć, ale na szczęście obok zarżał koń i go obudził. Żołnierz wstał i ruszył w dalszą drogę. Dogonił swoją jednostkę, idąc śladem krwi, która nie zdążyła wsiąknąć w ziemię.

Rodzinna historia znajduje potwierdzenie w ustaleniach pana Wolfa, bo 60. Pułk Piechoty wchodził w skład 25. Dywizji Piechoty z miejscem postoju w Kaliszu. W 1939 roku pułk ten walczył w składzie Armii "Poznań". Został rozbity w czasie walk odwrotowych na północ od Uniejowa.

Niewola go zmieniła

Potem Władysław Ratajczyk trafił do niemieckiej niewoli. Gdzie, to także trudne do ustalenia. Prawdopodobnie gdzieś w okolicach Czech.

- Tato opowiadał, że było tam trzystu żołnierzy. Ciężko pracowali i nie liczyli już na to, że spotkają się z bliskimi. Pomógł im jeden z polskich oficerów, który powiedział, że tylko odważni ludzie są w stanie opuścić to miejsce - wspomina najstarsza córka Irena.

Ratajczyk do słabych nie należał. Przeżył i wrócił do rodziny. Dzieciom trudno było go rozpoznać, bo tak zmienił się przez te lata. - Był wychudzony i miał długą brodę. Wszedł do domu i zapytał, czy byli tu Niemcy - dodaje córka. Pozostał już z żoną i dziećmi, ale ukrywał się aż do wyzwolenia.

Wyruszyli w nieznane

Po wojnie Ratajczykowie postanowili wyjechać na ziemie odzyskane. Jechali odkrytym wagonem towarowym. Najpierw trafili do Opatówka, potem długo stali w Poznaniu. Stacją docelową było Arnswalde, czyli dzisiejsze Choszczno. Wyznaczono im kwaterę na terenie dzisiejszego kina Marzenie. Obok stało kilka wozów wyglądających jak z cygańskiego taboru. Wysłane były słomą i można tam było spać.

- Tato nam nie pozwolił, bo bał się chorób - wspomina pani Irena. Rodzina Ratajczyków ruszyła w drogę do Bierzwnika. Po drodze widzieli uszkodzone czołgi i samoloty, więc nie chcieli jechać dalej. Zamieszkali w odległym o kilka kilometrów Pławnie.

- Rodzice wybrali dom na skraju wsi. Mieszkała tam już rodzina Kłodawskich - opowiada Irena, która miała wtedy piętnaście lat. Zachorowała ciężko na tyfus. Umarło wtedy sporo ludzi. Ona ocalała. - Widziałam łzy mamy i taty. Słyszałam, jak tracili nadzieję. Stał się cud, bo wyzdrowiałam. Tyfusem nie zaraziłam też moich młodszych braci. Żołnierze radzieccy stacjonujący w tej wsi z daleka omijali nasz dom - mówi córka Władysława.

Pod jednym dachem z Niemcami

Po tym Ratajczyk nie chciał już mieszkać już w Pławnie. Nowy dom znalazł w Zalesiu, czyli w dzisiejszym Chłopowie, gm. Krzęcin. Mieszkała tam jeszcze Niemka z pięciorgiem dzieci. Przywitała ich z radością. Czuła się pewniej z Polakami pod jednym dachem. Wcześniej przeżyła gehennę. Ona i jej najstarsza córka zostały zgwałcone przez Sowietów. Obie były w ciąży. Niemka nie wiedziała, co stało się z jej mężem, który poszedł na front. Po kilku miesiącach otrzymała telegram, że leży w szpitalu w Berlinie. Amputowano mu nogi. Kobieta zabrała dzieci i pojechała do niego. Na stację kolejową do Rębusza odwiózł ich Władysław Ratajczyk, jego żona przygotowała im na drogę jedzenie. Byli zaprzyjaźnieni. Po latach Niemka dwukrotnie odwiedziła Chłopowo z synem, który urodził się w wyniku gwałtu. Jej córce także udało się ułożyć sobie życie.

Ratajczykowie zostali właścicielami pięknych zabudowań. Otrzymali także dwanaście hektarów ziemi, które wspólnie uprawiali. Wraz z innymi mieszkańcami wsi zorganizowali szkołę. Władysław został wybrany na radnego w gminie. Funkcję tę pełnił prawie piętnaście lat. Nie dane było jednak żyć im spokojnie. W wypadku stracili syna.

Józef zatrudnił się u młynarza w Górznie. Przepracował tylko kilka godzin, bo wciągnęły go tryby maszynerii. Władysław i Regina długo nie mogli otrząsnąć się z tej tragedii. Kilka lat później urodził im się kolejny syn, Zenon.

Opuścili wieś

Na początku lat sześćdziesiątych Ratajczykowie wyprowadzili się z Chłopowa. - Tato sprzedał gospodarstwo rodzinie Winnickich, bo bał się, że wrócą tu Niemcy - wspomina córka Irena, która pozostała w Chłopowie.

Jej rodzice zamieszkali w Wyrzysku koło Piły. Od czasu do czasu odwiedzali córkę i wnuków. Spotykali się z dawnymi sąsiadami, którzy mile ich wspominali, bo byli ludźmi prawymi, społecznikami, zawsze spieszyli z pomocą innym.

- Jeździłem z bratem Piotrem do dziadka i babci na wakacje. Podróżowaliśmy motorem wueską. Zawsze nas wyściskali, a dziadek dał jeszcze na paliwo - wspomina Włodzimierz Przybylak, wnuk.

Władysław Ratajczyk zmarł w 1976 roku, jego żona Regina przeżyła go o 28 lat. Oboje pochowani są na cmentarzu komunalnym w Wyrzysku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza