Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteś koronasceptykiem? Zobacz relację znanych osób z regionu słupskiego, które walczyły z covid-19

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Starosta słupski w pracy po wygraniu z covid-19
Starosta słupski w pracy po wygraniu z covid-19 Paweł Lisowski
Wiele znanych osób z naszego regionu zmagało się z zakażeniem koronawirusem. Są wśród nich samorządowcy, politycy, dziennikarze, biznesmeni i inni. Tacy, którzy tylko stracili smak i węch, ale niestety, są też tacy, którzy tę walkę przegrali. To ich relacje i relacje ich przyjaciół.

Paweł Lisowski, starosta słupski, 13 listopada był pierwszy raz w pracy po pokonaniu covid-19.- To doświadczenie nauczyło mnie pokory w stosunku do pandemii. Nie używam sformułowań typu ,,pokonałem wirusa" raczej mam wrażenie, że to wirus mi odpuścił. W słupskim szpitalu oprócz seniorów leżą 30 i 40-latkowie - mówi starosta Lisowski.

Tak opisał przebieg choroby na swoim profilu na Facebooku: "Pierwszy pocovidowy dzień w pracy. Sama podróż do pracy, spotkania ze współpracownikami, możliwość rozmowy z wójtami podczas wideokonferencji czy zwykłe zakupy w sklepie były bardzo przyjemne po prawie 3 tygodniach izolacji. Pozwólcie, że podzielę się swoimi doświadczeniami związanymi z przebytą chorobą oraz objawami, które mi się przytrafiły. Dzień 1-7 od zarażenia to bardzo łagodny przebieg coś jak lekkie przeziębienie. W 8️ dniu wystąpił u mnie atak duszności. W dniach 9-12 umiarkowane trudności z oddychaniem i objawy jak przy przeziębieniu. W 13 dniu najpierw nagła poprawa i gdy myślałem, że to już koniec mojej przygody z wirusem, wieczorem nagłe pogorszenie i drugi atak duszności. 14 dnia od rana czułem się jak po wypadku. Bolało całe ciało. Wrażenie jakby organy wewnętrzne bolały od środka. Po najgorszym 14 dniu nagła poprawa. Ustąpiły duszności i trudności z oddychaniem i ogólnie samopoczucie jak u osoby zdrowej. To doświadczenie nauczyło mnie pokory w stosunku do pandemii"

A to starosta radzi wszystkim, którzy zmagają się z koronawirusem.

Pozytywne nastawienie (nie oglądajcie i nie czytajcie informacji o zmarłych, braku respiratorów i ogólnym armagedonie bo to naprawdę nie pomaga).
Bardzo pomógł mi pulsoksymetr mierzący natlenienie krwi. Szczególnie przy dusznościach i problemach z oddychaniem dobrze wiedzieć czy układ oddechowy spełnia swoją rolę. U mnie i moich bliskich zawsze wskazywał w przedziale 95-99 czyli w normie. Jak spada poniżej 94 należy skonsultować się z lekarzem. W takiej sytuacji nie ma co czekać ale trzeba szukać pomocy ponieważ potrzebna jest tlenoterapia.
W domu należy mieć paracetamol (na obniżenie gorączki jeżeli wystąpi) ja przyjmowałem również witaminy C i D.
Zgodnie z zaleceniami piłem też duże ilości wody i soków i starałem się w miarę zdrowo odżywiać (warzywa i owoce) to nie jest czas na jedzenie typu fast food.
Myślę, że ważny jest też odpoczynek i nie forsowanie się. Reszta w rękach Boga, przeznaczenia lub jak kto woli biologii. Bardzo dziękuję za słowa wsparcia i otuchy w tym czasie. Dla przechodzących covid objawowo są one naprawdę ważne.

Zakażenie koronawirusem ma już za sobą też wójt Kobylnicy Leszek Kuliński, który należy do "szczęściarzy". - Nie miałem poważnych objawów oprócz utraty smaku i węchu. Pozdrawiam - odpisał nam wójt Kuliński.

Koronawirusa ma Artur Dziambor, poseł Konfederacji, wybrany w naszym okręgu. On akurat należał do koronasceptyków. Tak jeszcze 4 listopada pisał na Twitterze:
"Jestem w domu od czwartku. Objawy od soboty. We wtorek dostałem wynik Pozytywny. Moja żona też była zbadać. Negatywny. No i teraz tak: ja kończę izolację 12.11. i tego dnia moja żona (z dziećmi) wpada w 7 dni dodatkowej kwarantanny. Pytanie: co za debil wymyślił te kwarantanny?"

"Nie szczędzę słów, bo już kulturalnych słów mi brak. Spędziłem w październiku 10 dni na kwarantannie, bo byłem widziany gdzieś, gdzie był ktoś. Stracony czas. Teraz dopiero choruję i tu rozumiem, jak L4. Ale kolejna kwarantanna dla rodziny? Na wszelki? Bez objawów?"

Potem jednak nastąpił nagły rozbrat z Twitterem, na którym zwykle poseł pisze kilka razy dziennie, aż do 16 listopada.Okazuje się, że leży aktualnie w szpitalu i że nie oglądał wczorajszego meczu z Włochami.

"Nie oglądałem, cisza nocna w szpitalu była :) Ale sądząc po komentarzach i wyniku to sen przydał mi się bardziej niż te nerwy".

Gdy jego zwolennicy zauważyli, że są politycy, którzy podczas walki z covid w szpitalu udzielają się publicznie, poseł napisał: "Stwierdziłem, że leżący i okablowany to nie jest moja najatrakcyjniejsza strona."

Na pytanie, "Witam :) mam nadzieję że zdrowie dopisuje. Jak to jest z tym corono? Nie taki groźny?" Poseł, który jest astmatykiem, odpisał: "Groźny, gdy ma się pecha tak jak ja."

Poseł napisał, że ma płuca w rozsypce i miesiące zajmie mu powrót do formy.

Niestety, są też tacy, dla których covid-19 okazał się śmiertelny.46-letni Mariusz Borecki, biznesmen ze Słupska, niestety, po ponad miesięcznej walce z covid-19 zakończył życie w szpitalu.

Tak emocjonalnie opisał to jeden z jego przyjaciół na Facebooku:
"Dziś nad ranem zmarł mój wieloletni przyjaciel Mariusz Borecki, lat 46.
9 października, w 5 dniu przeziębienia zauważył u siebie pierwsze symptomy COVID-19: stracił smak i węch. Następnie przyszła gorączka, najpierw niewielka, ale towarzyszył jej też suchy kaszel. Test potwierdził zakażenie SARS-CoV-2. W kolejnych dniach gorączka przybrała na sile, była coraz bardziej doskwierająca i wyczerpująca. Po tygodniu, 12 października Mariusz był już tak osłabiony, że tracąc przytomność wezwał karetkę. Wylądował w szpitalu w Słupsku, w kontenerze pod kroplówką. Po poprawie stanu wrócił do domu i walczył dalej z chorobą, ale zaczął się kolejny etap COVID-19: zapalenie płuc. Pojawiły się: silny kaszel, ból w klatce piersiowej, płytki oddech, duszności, a następnie 16 października otrzymałem takie wiadomości:
- Leżę pod tlenem.
- Skurwiel wyłączył mi 80-90% płuc.
- Do rana było super, a o 9 rano jakby ktoś przełącznik pstryknął i powiedział: "Bawimy się dalej. To jeszcze nie koniec"
- Jadę do jednoimiennego. Nie wiem gdzie
- Już wierzę, że oni się przewracali na ulicach. To Cię odcina w ciągu kilku minut.
- Oddychasz i za chwilę nie oddychasz.
Mariusza zabrano do Grudziądza. Jego stan się pogarszał. Był bardzo słaby, ledwo oddychał.".

Pan Mariusz zmarł w szpitalu w Grudziądzu, po czterech tygodniach, w nim spędzonych.

"PISZĘ TO DLATEGO, BY UŚWIADOMIĆ WSZYSTKIM, ŻE WIRUS SARS-COV-2 JEST BARDZO GROŹNY, ROZPRZESTRZENIA SIĘ I ZBIERA SWOJE ŚMIERCIONOŚNE ŻNIWO KAŻDEGO DNIA. TA PANDEMIA NIE JEST WYMYSŁEM ANI SPISKIEM. WALCZYMY Z PRAWDZIWĄ ZARAZĄ, ALE JESTEŚMY W STANIE JĄ ZWALCZYĆ, JEŚLI WSPÓLNIE PODEJDZIEMY DO POBLEMU POWAŻNIE I ODPOWIEDZIALNIE.
KOCHANI, CHCĘ WIERZYĆ, ŻE MÓJ PRZYJACIEL NIE ODSZEDŁ NA PRÓŻNO, TYLKO DAŁ NAM NAMACALNE ŚWIADECTWO REALNEGO ZAGROŻENIA JAKIM JEST PANEDMIA COVID-19. W TEJ KWESTII JEGO MOTTEM BYŁO BY NIE KIEROWAĆ SIĘ EMOCJAMI, A NAUKĄ I WIEDZĄ.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!" - napisał przyjaciel pana Mariusza.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza