Jeszcze w tym roku ma zostać oddany do użytku drugi odcinek miejskiego pierścienia pomiędzy ul. Słowiańską a Szczecińską. Tymczasem pracujące przy jego budowie firmy twierdzą, że od kilku miesięcy nie dostają pieniędzy od Mostostalu Warszawa (główny wykonawca) za wykonane prace.
- Niestety, umowa nie pozwala nam przerwać robót, dlatego praktycznie budujemy za swoje - poskarżył się nam jeden z podwykonawców (chce zachować anonimowość ze względu na ewentualne przyszłe zlecenia).
W sumie Mostostal ma zalegać pracującym przy budowie firmom (głównie z regionu) kilka milionów złotych. Większości po kilkaset tysięcy, ale są i należności sięgające ponad 2 mln - tyle ma być winien Przedsiębiorstwu Robót Mostowych "Mostar". - Z powodu tych zaległości musieliśmy wziąć kredyt na zakończenie budowy wiaduktu w ciągu koszalińskiej obwodnicy - mówi Jerzy Bujko, prezes spółki ze Stargardu Szczecińskiego.
Tymczasem rzeczniczka Mostostalu zapewnia, że nie zdarzyło się, żeby firma nie wypłaciła przysługującego podwykonawcom wynagrodzenia za prawidłowo wykonane prace. - Regulujemy swoje zobowiązania na bieżąco, kiedy są one bezsporne - uściśla Karolina Myszkiewicz. - W sytuacji, w której podwykonawcy nie spełnili wszystkich niezbędnych formalności wynikających z umowy, czas oczekiwania na zapłatę może ulec wydłużeniu.
Oznaczałoby to, że wszystkie firmy, z którymi rozmawialiśmy nie wywiązują się ze zobowiązań. - Byłby to dziwny zbieg okoliczności, tym bardziej, że nam Mostostal tłumaczy brak zapłaty tym, że nie dostaje pieniędzy od Zarządu Dróg Miejskich (jest inwestorem w imieniu miasta - red.) - dziwi się szef jednej ze spółek.
Tę wersję zdają się potwierdzać słowa dyrektora drogowców. - Faktycznie, nie wypłacamy pieniędzy Mostostalowi, ale nie ze złej woli, tylko dlatego, że nie przedstawia nam rozliczeń z podwykonawcami - przyznaje Andrzej Zubrzycki.
Ci zaś tłumaczą, że ich nie wystawiają, gdyż nie dostają pieniędzy. Tak powstaje zaklęty krąg. O sposobach rozwiązania problemu szef ZDM ma dziś rozmawiać z przedstawicielami Mostostalu. Jednocześnie zapewnia, że pieniądze są i, w razie fiaska rozmów, zostaną wypłacone bezpośrednio podwykonawcom po zakończeniu i odebraniu inwestycji. - To może potrwać co najmniej pół roku, a tyle czekać nie możemy, bo przez ten czas zbankrutujemy. Nie jesteśmy na tyle bogaci, by móc sobie pozwolić na kredytowanie inwestycji - uświadamia szef jednej z koszalińskich spółek.
Dlatego też podwykonawcy domagają się pieniędzy od ZDM już teraz. Powołują się przy tym na zasadę solidarnej odpowiedzialności inwestora i wykonawcy. - W jej myśl, przy niewypłacalności głównego wykonawcy, należności powinien regulować inwestor, czyli w tym przypadku miasto Koszalin reprezentowane przez ZDM - przekonuje Jerzy Bujko, który nie wyklucza, że jego firma wejdzie w tej sprawie na drogę sądową.
Andrzej Zubrzycki odpowiada, że drogowcy nie są stroną w tym sporze. - Podwykonawcy mają podpisaną umowę z wykonawcą i, do czasu zakończenia inwestycji, to od niego powinni domagać się należności - twierdzi dyrektor ZDM.
Chcieliśmy przysłuchiwać się jego dzisiejszym rozmowom z przedstawicielami Mostostalu, ale żadna ze stron się na to nie zgodziła. O efektach spotkania postaramy się Państwa poinformować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?