Ekshumowane ciała leżały w jednym grobie za ogrodzeniem cmentarza parafialnego. Ludzi pochowano w bezimiennym grobie w 1945 roku. Mieszkańcy wsi wiedzieli o pochówku, ale nikt nigdy nie wystąpił z pomysłem przeniesienia szczątków na cmentarz. Dopiero w ubiegłym roku o zaniedbanym grobie dowiedział się jeden z nowych mieszkańców Łebunia. Powiadomił o grobie ofiar hitlerowskich oddział IPN w Gdańsku. To właśnie ta instytucja zwróciła się do wojewody pomorskiego o ekshumację szczątków. Miało do niej dojść w grudniu ubiegłego roku, ale zrezygnowano z tego, bo ziemia była zbyt głęboko zmrożona i nie można było w niej kopać. Akcje udało się przeprowadzić dopiero przedwczoraj. - W grobie znaleziono szczątki trzech osób - mówi Roman Nowak z biura prasowego wojewody pomorskiego. - Nie udało się ustalić, czy to byli mężczyźni, czy kobiety, bo z pochówku niewiele zostało. Znaleziono pasek ze sprzączką i resztki ubrań, ale żadnych dokumentów. Pracownicy IPN na podstawie zeznań świadków pamiętających powstanie grobu ustalili, że to więźniowie obozu koncentracyjnego w Stutthofie, którzy umarli w tym miejscu w czasie ewakuacji obozu zimą 1945 roku.
Odkopane szczątki ludzi zostaną przeniesione do zbiorowej mogiły ofiar obozu koncentracyjnego w Stutthofie - na cmentarzu w Krępie Kaszubskiej koło Nowej Wsi Lęborskiej. Ekshumacja była przeprowadzana pod czujnym okiem pracowników IPN, policji, nadleśnictwa, sanepidu, pracowników Czerwonego Krzyża oraz władz gminy Nowa Wieś Lęborska i Cewice.
Z ustaleń historyków wynika, że Marsz Śmierci więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof rozpoczął się 25 stycznia 1945. Trasa ewakuacji prowadziła przez Mikoszewo, Cedry Wielkie, Pruszcz Gdański, Straszyn, Łapino, Kolbudy, Niestępowo, Żukowo, Przodkowo, Pomieczyno, Luzino, Godętowo do Lęborka. Przewidywano marsz 7-dniowy.
W rozkazie ewakuacyjnym wyraźnie nakazano esesmanom, aby "wszelkie próby ucieczki lub przygotowań do buntu łamali w sposób bezwzględny przy użyciu broni palnej". Przeznaczonych do ewakuacji ustawiono w kolumny marszowe. Łącznie na trasę tragicznego Marszu Śmierci wyszło ponad 11 000 osób, czyli prawie połowa więźniów znajdujących się tego dnia w obozie.
Kolumny więźniów przebywały codziennie ponad 20 km, brnąc w głębokim śniegu, przy temperaturze minus 20 stopni Celsjusza.
Marszu nie przeżyło 4,5 tys. więźniów. Czy po 65 latach po tych tragicznych wydarzeniach na trasie marszu nadal można spotkać bezimienne groby zmarłych więźniów?
- W ubiegłym roku mieliśmy sygnały o kilku takich grobach - mówi Marcin Owsiński z Muzeum Stutthof w Sztutowie. - Ewakuacja była przeprowadzana bardzo chaotycznie, a zmarli w niej ludzie byli chowani gdzie popadło i nikt tego nie notował. Po wojnie ludzie zajęli się odbudową kraju, a gdy po latach zaczęto myśleć o ofiarach nie żyło już wielu ludzi, którzy pamiętali tamte czasy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?