MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podaj Łapę zwierzakowi. Animalsi rządzą schroniskiem

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Kąpiel psa w słupskim schronisku.
Kąpiel psa w słupskim schronisku. Schronisko
Już prawie od 50 dni Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Słupsku jest w rękach OTOZ Animals. Wiele się zmieniło. Wierzymy, że na lepsze. I że zwierzaki też tak myślą.

Od 1 lipca pracownicy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt prowadzą słupskie schronisko. Ta organizacja wygrała konkurs ogłoszony przez miasto. Według umowy, na razie na półtora roku.

Placówka przestała być miejska w atmosferze prokuratorskiego śledztwa i toczącego się obecnie procesu przeciwko pielęgniarzowi i weterynarzowi. 50 dni temu 115 psów i 26 kotów (teraz kociąt znacznie przybyło) zobaczyło nowych opiekunów. Jednak poprzedni pracownicy także pozostali. - Warunkiem konkursu było przejęcie siedmiu pracowników. I tak się stało - mówi Ewa Gebert, prezes OTOZ Animals.

Animalsi najpierw zapoznali się z pracownikami.

- Kto, jaki jest, powiedziały nam zwierzaki - śmieje się pani prezes. - To widać po reakcji psiaków. Na widok tego, kto pracuje z zamiłowaniem, merdają ogonami. Gdy podchodzi inny opiekun, odwracają się z opuszczonymi łbami.

Zmieniło się kierownictwo, poprzednia pani kierownik pracuje w dziale administracyjno-biurowym, a obowiązki te przejęła Katarzyna Rosińska. Słupsk na półroczne funkcjonowanie placówki przeznaczył 250 tysięcy złotych. Na następny rok - pół miliona złotych. OTOZ Animals chce do tego dołożyć 84 tysiące 697 złotych i liczy na wsparcie społeczeństwa jednym procentem.

- Dotacja Urzędu Miejskiego to 250 000 złotych od pierwszego lipca do końca roku, czyli miesięcznie otrzymamy kwotę 41660 złotych. Natomiast płace pracowników, których przejęliśmy zgodnie z konkursem i podpisaną umową wynoszą miesięcznie 23394,11 zł łącznie z pochodnymi - wylicza Ewa Gebert.

A plany są wielkie.

- Musimy remontować, a pieniędzy nie przybywa - mówi Katarzyna Rosińska, kierownik schroniska. - Udało nam się załatwić zniżki w Fimalu. Pomalowaliśmy boksy, kupiliśmy budy, mamy wybieg dla psów i małe baseniki do kąpieli podczas upałów. Jest kolorowo. Teraz będziemy malować kociarnię i zorganizujemy pokój adopcyjny. To takie biuro do załatwiania formalności. Chcemy stworzyć miejsce przyjazne dla zwierząt i ludzi. Planujemy urządzić gabinet i zbieramy pieniądze na nowy stół weterynaryjny. Jednak najważniejsze jest to, że zgłaszają się do nas wolontariuszki. Na szkolenie dotyczące zasad bezpieczeństwa w postępowaniu ze zwierzętami przyszło aż 27 osób, a takich stałych, które nas odwiedzają jest około piętnastu. Dziewczyny wyprowadzają psy na spacer po okolicy i zwierzaki nie muszą ciągle przebywać w boksach.

Animalsi szkolą nie tylko wolontariuszy, ale także psy, które czekają na adopcje. Przechodzą one trening, aby potrafiły towarzyszyć człowiekowi.

Już w lipcu schronisko pojawiło się na Facebooku.

- Za pośrednictwem tego portalu będziemy zamieszczać ogłoszenia adopcyjne zwierzaków, informacje z codziennego życia w schroni­sku, podziękowania za dary dla czworonogów, informac­je dla wolontariuszy, ogłoszenia o psiakach i kotach przyjętych do schroniska w celu ułatwienia właścicielom odnalezienie pupila - informuje pani kierownik.

- Wydarzyła się też miła niespodzianka. Schronisko odwiedzili państwo młodzi Aleksandra i Damian Michalak i obdarowali zwierzęta prezentami przekazanymi przez weselnych gości, zamiast "kwiatów, które więdną" - opowiada Katarzyna Rosińska.

W trakcie pierwszego miesiąca pracy Animalsów "Głos Pomorza" zorganizował konkurs na nazwę schroniska. Nasi czytelnicy nazwali je Podaj Łapę. We wtorek została odsłonięta tablica.

- Podaj łapę, daj łapkę - mówimy do zwierzaków. Teraz one będą tak nas wołać od bram schroniska. - Podaj Łapę, ale w odwrotną stronę. To nieobojętni ludzie podają łapę nieszczęśliwym czwo­ro­nogom - tak uzasad­nił swoją propozycję Radek Sarnecki z Łabiszewa w gm. Dębnica Kaszubska, jeden ze zwycięzców naszego konkursu.

Taki też jest cel nowych opiekunów schroniska - aby zwierzęta przebywały w nim jak najkrócej, by furtka się nie zamykała, by jak najwięcej ludzi znalazło w schronisku wiernych przyjaciół. Warto więc podać rękę zwierzakowi. Na całe życie. Jednak Animlasi podkreślają, że adopcja to ogromny obowiązek i wydatki na utrzymanie i leczenie zwierzaka.

- Od chwili adopcji po 10 dniach opiekun staje się prawowitym właścicielem. I to na nim spoczywa obowiązek leczenia czy sterylizacji, jeśli weźmie kocię lub młodą sunię. My dajemy zwierzęta zdrowe, odpchlo­ne, odrobaczone, zaszczepione, zaczipowane. To nasze wydatki, cała reszta należy do właściciela - argumentuje kierowniczka schroniska.

Tak więc chętni do adopcji ponoszą niewielkie opłaty: za kocię - 20 zł, za dorosłego kota - 30 zł, za szczenię - 40 zł, za psa od szóstego miesiąca do ósmego roku życia - 60 zł, za psa rasowego - 120 zł.

Z opłaty adopcyjnej są zwolnione osoby, adoptujące psa, który skończył osiem lat. Z wydatkiem muszą też liczyć się gminy, zobowiązane ustawą do zapewnienia schronienia bezdomnym zwierzętom.

- Przyjęcie psa to wydatek tysiąca złotych. Dużo, ale gmi­ny płacą jednorazowo bez względu na to, jak długi jest pobyt psa w schronisku
- mówi Katarzyna Rosińska. - Takie opłaty pobierają wszystkie schroniska w Polsce, a niektóre wystawiają samorządom comiesięczne rachunki. Na przykład 180 złotych plus dodatkowo za koszty leczenia. Jeśli zwierzak przebywa w schronisku przez kilka lat, to opłata jednorazowa jest zdecydowanie korzystniejsza. W lipcu przyjęliśmy od samorządów sześć kotów i sześć psów. Jednak mamy umowy tylko z kilkoma gminami, które znają przepisy i swoje obowiązki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza