MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska ma kompleks Ameryki

Krzysztof Ogiolda nto.pl
Michałek: - USA może oczekiwać, że cokolwiek zaproponuje, Polska, zagrożona rosyjskimi pogróżkami, musi to przyjąć.
Michałek: - USA może oczekiwać, że cokolwiek zaproponuje, Polska, zagrożona rosyjskimi pogróżkami, musi to przyjąć.
Rozmowa z prof. Krzysztofem Michałkiem, amerykanistą z Uniwersytetu Warszawskiego.

- Jak pan przyjął wypowiedź prezydenta Kaczyńskiego, który podczas wizyty w USA zadeklarował, że tarcza antyrakietowa zostanie zainstalowana w Polsce?

- Ta wypowiedź była bardzo zaskakująca, bo kancelaria prezydenta przed rozpoczęciem wizyty zapowiadała, że żadnych deklaracji ze strony Lecha Kaczyńskiego na terenie Stanów nie będzie. Prezydent - w stosunku do tych oczekiwań - powiedział o jedno zdanie za dużo.

- Zrobił to świadomie czy się przejęzyczył?

- Na razie trudno przesądzić. Zdanie to mogło być przejęzyczeniem, ale mogło też być reakcją na coś, co Kaczyński usłyszał od prezydenta Busha. Bardziej prawdopodobne jest to drugie, gdyż Kaczyński należy do osób, które mają trudności z powściąganiem pozytywnych i negatywnych emocji. Co prezydent mógł usłyszeć, nie wiadomo. Z komentarzy osób towarzyszących prezydentowi można spekulować, że ponieważ ze strony polskiej jest oczekiwanie zawarcia z USA sojuszu polityczno-wojskowego, być może Kaczyński usłyszał zapowiedź zawarcia takiego sojuszu. Nie zmienia to faktu, że powiedział o jedno zdanie za wiele. Zresztą pod wpływem krytyki opozycji w Sejmie i podwyższonej temperatury w mediach prezydent dzień później zaczął się ze swoich obietnic wycofywać.

- Były wiceminister obrony, generał Stanisław Koziej, jest zdania, że prezydent miałby prawo do swej deklaracji, gdyby Ameryka obiecała wzmocnienie polskiego systemu obrony powietrznej, ale takiej obietnicy - przynajmniej głośno - Bush nie złożył.

- Nie wypowiadał głośno żadnych obietnic, także tych dotyczących sojuszu polityczno-wojskowego. Dlatego jesteśmy jako obserwatorzy tej wizyty trochę we mgle. Nie wiadomo, co jest realną materią negocjacji prowadzonych wcześniej, co jest ustaleniem wynikającym z ostatnich rozmów w Waszyngtonie, a co jest - po stronie polskiej - pobożnym życzeniem.
- Jak przebieg wizyty w USA wpłynie na relacje polsko-rosyjskie?

- Obawiam się, że to raczej relacje rosyjsko-polskie mocno rzutują na przebieg negocjacji o tarczy rakietowej z Amerykanami. Od kilku miesięcy różne negatywne sygnały ze strony rosyjskiej są odbierane po stronie polskiej jako uzasadnienie dla konieczności budowy tarczy w Polsce. To jest wadliwa konstrukcja myślowa. Jest niebezpieczeństwo, że decyzja o tarczy będzie podejmowana na chybcika, pod wpływem emocji wynikających z pogarszania się stosunków z naszym wschodnim sąsiadem. To nie jest korzystna sytuacja, bo wówczas strona polska traci strategiczną zdolność do negocjacji z partnerem amerykańskim. USA może oczekiwać, że cokolwiek zaproponuje, Polska, zagrożona rosyjskimi pogróżkami, musi to przyjąć.

- Prezydent Kaczyński powiedział, że w sprawie zniesienia wiz dla Polaków jest optymistą. Są powody do takiego optymizmu?

- Nie bardzo. Po 2001 roku i zamachu na WTC kwestia bezwizowego ruchu do USA idzie pod prąd amerykańskiego podejścia do bezpieczeństwa wewnętrznego. Po wtóre, amerykańskie prawo imigracyjne nie zmierza w kierunku liberalizacji, ale raczej zaostrzenia procedur. Jak długo liczba odmów wiz dla Polaków nie będzie bliska zeru, praktycznie nie ma szans na zniesienie wiz do USA. Każdy polski prezydent powinien przypominać, że zasadniczym problemem nie jest to, że Polacy wyjeżdżają do USA z wizami, a Amerykanie do nas bez wiz. Problemem jest generalna asymetria prawno-polityczna w stosunkach między naszymi krajami. Jest ona tym bardziej trudna do zrozumienia, im bardziej rośnie znaczenie sojuszu polsko-amerykańskiego. Trudno sobie racjonalnie wyobrazić sytuację, w której jedna z większych inicjatyw amerykańskich związanych z ich bezpieczeństwem, czyli tarcza antyrakietowa, zostanie rozlokowana w Polsce, a równocześnie obywatele polscy nie będą jeździć bez wiz do USA, bo traktuje się ich jako osoby podejrzane. A taki paradoks lada chwila może nastąpić, jeśli tarcza będzie budowana już od lutego przyszłego roku. To jest absurd, który powinien być zlikwidowany albo przez wprowadzenie wiz dla Amerykanów, albo przez ich zniesienie dla Polaków.

- Może musimy się pogodzić, że asymetria relacji wynika z asymetrii sił?

- Powinniśmy raczej przypominać, że na koszt polskiego podatnika płacącego opłaty wizowe utrzymuje się rok po roku znaczną część amerykańskiej służby konsularnej w Polsce. Nasi obywatele tracą nie tylko na tym, że utrudnia się im dostanie się do USA, ale jeszcze opłacają urzędników obcego państwa, bez wzajemności. To jest sytuacja niedopuszczalna.

- Czy my nie za bardzo się staramy być pierwszym sojusznikiem USA, skoro Amerykanie zamiast bardziej, to mniej nas za to szanują?

- Ta postawa władz polskich nie tylko obecnych, choć obecnych w szczególności, bardzo kontrastuje ze stosunkiem wobec Unii i jej instytucji oraz wielkich krajów europejskich. Wobec Unii jesteśmy bardzo twardzi teraz i byliśmy za rządów Leszka Millera. Tej asertywności w relacjach polsko-amerykańskich nie widać. Tworzymy na siłę stosunki specjalne z USA, bliskie relacjom brytyjsko-amerykańskim czy izraelsko-amerykańskim. Ta postawa wynika chyba z rekompensowania kompleksów zarówno narodowych, jak i kompleksów poszczególnych polityków, tak lewicy, jak i prawicy, dla których uścisk ręki prezydenta USA jest wartością samą w sobie. Taka postawa ostatecznie obraca się przeciwko stronie polskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza