Oryginalne ujęcia z czasów hitlerowskich pochodzą z filmu dokumentalnego "Pommern wie es war" w reżyserii Kristofa Berkinga. Współczesny lektor, komentując widoczki z przedwojennej Łeby, zaznacza, że był to wysunięty najdalej na wschód i północ port pomorski, a krajobraz okolicy przypomina mierzeję kurońską w dawnych Prusach Wschodnich, gdzie w latach 20. XX w. bił szybowcowe rekordy Ferdynand Schulz, jeden z pionierów niemieckiego szybownictwa i konstruktor lotniczy.
To właśnie on, krótko pokazany w filmie, w 1928 r. odwiedził Łebę. Postanowił przetestować naturalne warunki dla szybownictwa na Pomorzu, uznał, że w Łebie są one znakomite i postanowił założyć tu szkołę szybowcową. Maximilian Nit schke, właściciel dzisiejszego Neptuna, zapalił się do tego pomysłu. Z filmu dowiadujemy się, że rok później Schulz spadł jednak ze swoim samolotem na rynek w Sztumie i zginął. Nitschke zrealizował więc tę ideę dopiero w sierpniu 1930 roku. Szkołę w Łebie otworzył sam prezydent Niemieckiego Stowarzyszenia Żeglugi Powietrznej.
Archiwalny film przedstawia dzień szkolenia. Oto budzik, nastawiony punktualnie na godz. 6, dzwoni na pobudkę. Adepci, dziewczęta i chłopcy, myją się pod gołym niebem. Zimna woda z kranu pompy moczy ich głowy, pora jest ciepła: lato, późna wiosna lub wczesna jesień. Kolejne ujęcie: przed drewnianym barakiem młodzież myje zęby. - Wodociągu nie było, a do oświetlania baraku służyły lampy naftowe. Dopiero w 1934 zbudowano większy barak. I wtedy ustawiono też agregat prądotwórczy na benzynę, produkujący prąd o napięciu 24 woltów.
Widzimy kolejne etapy szkolenia. Najpierw młoda dziewczyna w otwartej kabinie przerażająco prostego szybowca zapoznaje się z działaniem drążka. W tle wydmowe krajobrazy. Potem jest wahadełko: metoda szkolenia polegająca na kołysaniu aparatem ustawionym na ziemi i wymuszanie na pilocie odpowiednich reakcji sterami na te przechyły. Chodziło o wykształcenie odruchów.
- Oderwanie się od ziemi było wielkim przeżyciem - mówi lektor w momencie, gdy na ekranie oglądamy ślizgi szybowców z wydmy. By zdać pierwszy egzamin, trzeba było utrzymać się w locie przez 30 sekund.
Z filmu dowiadujemy się, że szkolenie trwało zwykle dwa tygodnie, a adepci przyjeżdżali do Łeby z całej Rzeszy. Kurs, z zakwaterowaniem i wyżywieniem, kosztował 51 marek. Mało: nawet niewykwalifikowany ro- botnik mógł sobie na tyle pozwolić.
- Zrozumiałe, że przy tak niskich cenach nie było funduszy na zapewnienie szkole stałej obsługi. Szkolący się musieli więc pracować nie tylko w warsztatach, ale także w kuchni - słyszymy, oglądając scenę obierania ziemniaków.
Są też archiwalne zdjęcia nakręcone z szybowców podczas lotu. - To były krajo- brazy jak w raju - lektor cy- tuje fragment wspomnień Niemki, która przed wojną w Łebie uczyła się latać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?