Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znany komentator koszykówki dyrektorem sportowym Energi Czarnych Słupsk

Rafał Szymański
Adam Romański przed swoim gabinetem w siedzibie klubu.
Adam Romański przed swoim gabinetem w siedzibie klubu. Fot. Energa Czarni
- Wierzę, że ten zespół odniesie sukces, będzie w najlepszej czwórce w tym sezonie - mówi Adam Romański, dyrektor sportowy Energi Czarnych Słupsk.

Adam Romański ma 36 lat. Zajmował się koszykówką w Gazecie Wyborczej, komentował mecze w Polsacie Sport.

Był autorem tekstów do Basket Guide 2007 - książkowego omówienia zespołów Dominet Bank Ekstraklasy w 2007 roku. Na swoim blogu komentował ligowe wydarzenia.

Pomaga przy organizacji mistrzostw Europy w 2009 roku w Polsce.

- Od 1 sierpnia został pan dyrektorem sportowym w Enerdze Czarnych Słupsk. Na ile podpisał pan kontrakt?

- Daliśmy sobie z prezesem klubu Andrzejem Twardowskim rok na sprawdzenie się. Potem zobaczymy, jak to będzie funkcjonowało i odpowiemy sobie na pytanie "Co dalej".

- Dlaczego znalazł się pan w Słupsku?

- Bo Energa Czarni chciała podpisać ze mną umowę. Pojawiła się taka oferta, skorzystałem z niej i jestem bardzo zadowolony. Zawsze chciałem nie tylko opisywać, ale i kreować rzeczywistość koszykarską. Słupsk jest dla mnie idealnym miejscem, aby to rozpocząć. Może zostanę tudo końca życia, bo bardzo mi się tutaj podoba. Nie widzę żadnych przeszkód, aby pracować w tak dobrym miejscu, jak Słupsk i w tak dobrym klubie, jak Energa Czarni.

- Mówi pan jak wszyscy koszykarze po kilku dniach pobytu...

- Prawda jest taka, że po dwóch sezonach, które przepracowałem w Polsacie Sport jako komentator, nie zanosiło się na to, bym miał dalej podobne stanowisko. Byłem zainteresowany, by rozpocząć pracę po drugiej stronie muru. Z prezesem Twardowskim zrozumieliśmy się błyskawicznie. On chciał takiego człowieka na to stanowisko, ja chciałem taką funkcję sprawować. Nie do końca jest jeszcze to ustalone, jakie będą moje kompetencje, jakie zadania. Wszystko jest nowe w tej sytuacji. Takiego stanowiska nie ma w wielu klubach w Polsce. To wszystko dociera się w praktyce. Umówiliśmy się więc, że ten sezon traktujemy jako przetarcie.

- Czy już podjął pan pierwsze decyzje jako dyrektor sportowy?

- Sytuacja jest skomplikowana o tyle, że ja przychodzę bardzo późno. Tak naprawdę trudno mi cokolwiek zadeklarować. Ani trener, ani zawodnicy nie zostali zatrudnieni przy moim udziale. Nie mówię, że decyzje miałbym podejmować ja, ale dyrektora sportowego wyobrażam sobie jaką tego, który doradza, komentuje, podpowiada. Dlatego i w przy sukcesie, i w przypadku ewentualnych porażek, z przykrością nie będę mógł wziąć odpowiedzialności na siebie. Natomiast w sensie budowy zespołu zrobię wszystko, aby pomóc tej grupie ludzi, która zaistniała, trenerowi, tak, aby ich praca była łatwiejsza. Bo tak sobie moją rolę w klubie wyobrażam. Wiadomo, że będą wielkie kontrowersje, czy dziennikarz powinien pełnić taką funkcję. Prawie 18 lat spędziłem przy koszykówce i twierdzę, że mogę pomóc.

- Zapadły już pierwsze decyzje?

- Ja ich nie podejmuję. Z jednej strony pomagam prezesowi, z drugiej zespołowi. Nie chcę podejmować decyzji, nawet nie muszę. To robi prezes.
- Ale za coś pan będzie odpowiadał.

- Muszę się dobrze przyjrzeć środowisku, w którym będę pracował. Dla mnie ważne jest porozumienie. Uważam, że rozmowa to sposób do zrozumienia się grupy ludzi. Poświęcę dużo czasu na to. No, na pewno nie powiem, że za chwilę biorę telefon i będę dzwonił do Ameryki i na Litwę, po nowych koszykarzy. Nie przybyłem rządzić. Nikt nie powie za chwilę, że przyjechał mądrala z Warszawy i wszystko układa po swojemu.

- Zdejmuje pan, jako dyrektor sportowy, odium z prezesa Twardowskiego, który przez kilka lat dźwigał na swoich barkach ciężar decyzji dotyczących chociażby budowy składu.

- Nie uciekam od odpowiedzialności. Wierzę, że ten zespół odniesie sukces, będzie w najlepszej czwórce w tym sezonie. I będzie to w małym stopniu moją zasługą. Ta praca już została wykonana przez grupę ludzi. Swoją droga to ciekawa drużyna. Będzie ją stać na zrobienie dobrego wyniku. Gdybym ja miał budować ten zespół od początku, najprawdopodobniej spotkalibyśmy się w bardzo podobnym miejscu. To jest dobrze dobrana grupa na pozycjach 1- 4.

- Jak będzie wyglądała pańska praca?

- Moja filozofia jest taka, że to jest praca grupowa. Nie jest ważne czy to będzie Romański podpisywał papier, czy Twardowski albo Podkovyrov. Tu powinna pracować grupa ludzi i wspólni podpisywać się pod projektem. Mieliśmy przykład z poprzedniego roku z innego klubu, gdzie część zawodników przyszła z trenerem, cześć z prezesem, część sprowadzał asystent, a część przechodziła ulicą i została wciągnięta do klubu. Mam nadzieję, że takich przypadków w Enerdze Czarnych już nie będzie.

- Był pan komentatorem polskiej koszykówki. W nowej roli, będzie pan musiał przestać to robić.

- Po 18 latach pracy jest dla mnie rzeczą absolutnie oczywistą, że nie będę już tego robił. Zdecydowałem się zrobić duży skok na druga stronę. Wychowałem się w Toruniu, potem byłem w Warszawie, ostatnio we Wrocławiu. Nie jestem człowiekiem, który z mlekiem matki wyssał miłość do barw klubowych. Staram się by profesjonalistą. I będę bardzo lojalny w stosunku do Energi Czarnych. To absolutnie podstawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza