Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były buty, które odebrali ludziom. Na terenie dawnego KL Stutthof wciąż można znaleźć ślady jego dawnej działalności

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Resztki obuwia odebranego więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych
Resztki obuwia odebranego więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych Tomasz Chudzyński
Buty znalezione w lasach w okolicach Muzeum Stutthof staną się częścią nowej, muzealnej wystawy. Będą też instrukcje dla wszystkich, którzy natrafią w sąsiedztwie dawnego, niemieckiego obozu koncentracyjnego na historyczne artefakty, lub ich tzw. destrukty. Zaznaczmy, w 2015 roku wydobyto około 400 kg pozostałości butów – odebranych więźniom niemieckich obozów. Takie znaleziska nadal się pojawiają.

Buty znalezione niedaleko Muzeum Stutthof

O sprawie butów znalezionych w lesie, w okolicach Muzeum Stutthof zrobiło się głośno w roku 2015. To w tamtym czasie natrafił na nie Grzegorz Kwiatkowski, gdański poeta, wnuk byłego więźnia KL Stutthof. - Razem z Rafałem Wojczalem kręciliśmy w tamtym miejscu dokumentalny film nie o samym obozie, tylko o panu Albinie Ossowskim, więźniu obozu Auschwitz-Birkenau. Brat pana Albina, Rajmund, został zamordowany w Stutthofie. I przy okazji kręcenia filmu, w lesie obok muzeum, odkryliśmy te buty. Było ich bardzo dużo, całkowicie odkryte lub tylko przysypane warstwą piasku. Podeszwy, i całe buty. Niektóre nawet zachowały kolor. Były tam buciki dziecięce, buty kobiet – mówił w tamtym czasie Grzegorz Kwiatkowski.

Zarzucał on Muzeum, ale też służbom konserwatora, brak dostatecznego zabezpieczenia znalezisk, prac archeologicznych i docenienia ich wartości.

- Pojawiały się głosy, że te buty mają „niską wartość historyczną”. Każdy z tych butów do kogoś przecież należał. But po zamordowanym dziecku czy nawet kawałek takiego buta ma wartość bezcenną. Zresztą nieważne - po dziecku, po kobiecie, po starcu czy po mężczyźnie w średnim wieku – mówił Grzegorz Kwiatkowski.

Ważne jest jednak to, że znalezisko znajdowało się poza Muzeum Stutthof, m.in. na terenie Lasów Państwowych. Sprawę, przed podjęciem jakichkolwiek prac należało rozstrzygnąć pod względem formalnym, m.in. uzyskać na takowe zgodę właściciela gruntów czy pozyskać finansowanie. Ostatecznie poszukiwania zorganizowały wspólnie Muzeum Stutthof i Fundacja Bowke. W wykopaliskach pomagali m.in. osadzeni z Zakładu Karnego w Gdańsku-Przeróbce.

- Łącznie wydobyto wówczas ok 400 kg destruktów (szczątków) butów, ich pozostałości. Znaleziska zostały złożone w specjalnej wnęce w Pomniku Walki i Męczeństwa. Obecnie pracujemy nad nową wystawą stałą i jednym z pomysłów jest wyeksponowanie butów znajdujących się w pomniku – mówi Łukasz Kępski, rzecznik prasowy Muzeum Stutthof.

Tablice jak najszybciej

Specjalne tablice staną na terenach sąsiadujących z Muzeum Stutthof. Będą one informować o tym jak postępować w razie natrafienia na artefakty, ich fragmenty lub destrukty (czyli przedmioty mające znaczenie dla historycznej pamięci, ale poważnie uszkodzone, w znacznym stopniu zniszczone). Takie jak resztki butów, grzebienie, łyżeczki lub innego rodzaju utensylia, które mogły należeć do więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego. To istotna kwestia, zwłaszcza dla tak delikatnej, materii jaką są ślady po cierpieniu więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Co ważne, na takie przedmioty w okolicach Muzeum wciąż można się natknąć.

- Zależy nam na zachowaniu pamięci o więźniach KL Stutthof. Do sprawy znalezisk, takich jak np. buty ich pozostałości, podchodzimy ze szczególną troską i wrażliwością – mówi Łukasz Kępski, rzecznik prasowy Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Decyzja o ustawieniu specjalnych tablic zapadła niedawnego spotkania przedstawicieli Muzeum, Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ale także Lasów Państwowych, lokalnych spółek komunalnych, które są właścicielami terenów przylegających do Muzeum Stutthof (tu trzeba podkreślić – w znacznej mierze są to obszary, na których znajdował się niemiecki obóz KL Stutthof).

- Chcemy, by tablice informacyjne zostały umieszczone na terenach wokół Muzeum jak najszybciej – zaznacza Łukasz Kępski.

- To była bardzo długa podróż, ale wygląda na to, że tak jak z upamiętnieniem Getta Gdańskiego, tak i tu mamy szczęśliwe zakończenie – zaznacza dziś Grzegorz Kwiatkowski.

Na dawnym terenie obozu

Żeby zrozumieć, dlaczego dopiero wiele lat po wojnie zaczęto natrafiać na ponure pamiątki działalności obozu, dlaczego ich wcześniej nie zabezpieczono, nie poddano badaniom archeologicznym, należy wyjaśnić, że Muzeum Stutthof utworzono dopiero 17 lat po zakończeniu II wojny światowej, w roku 1962. Jak podkreślał Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof, terenem byłego obozu, po roku 1945 zarządzało MSW, była tam m.in. jednostka wojskowa, a nawet... ośrodek wczasowy. Teren ten był poza kontrolą historyków, archeologów, muzealników. Trwała wręcz jego dewastacja i grabież.

Co więcej, na Muzeum wydzielono tylko mały fragment byłego, niemieckiego obozu zagłady, jego najstarsze baraki, budynki komendantury, komorę gazową, krematorium, część tzw. Nowego Obozu i Obozu Żydowskiego. Właściciele pozostałych terenów obozowych, na których tuż po wojnie stały baraki, budynki fabryk broni, magazyny, warsztaty, które łączyły tory kolei wąskotorowej, w sumie kilkadziesiąt hektarów, wielokrotnie się zmieniali.

Ponadto, już kilka lat po wojnie większość poobozowej infrastruktury została rozebrana, zniszczona lub rozkradziona. Dziś dużą część dawnego KL Stutthof porasta las. To właśnie w lesie, poza terenem Muzeum, Grzegorz Kwiatkowski natrafił w 2015 roku na pozostałości butów.

Bardzo prawdopodobne, że tuż po wojnie, wielkie stosy butów zalegające na hałdach na terenie obozu zostały zakopane. Nie istnieją dokumenty, które to wyjaśniają. Tylko część stosu przeznaczono na potrzeby muzealnej ekspozycji. I tę przejmującą górę butów zwiedzający oglądają w budynku znajdującym się przy Bramie Śmierci (drewniaki i inne obuwie po więźniach obozu, są także przechowywane zbiorach Muzeum Stutthof).

Natomiast zakopane przed laty buty (ale też inne artefakty) „wychodzą” w czasie np. nielegalnych wykopalisk lub na skutek naturalnych ruchów ziemi.

Pół miliona par

W czasie wizji z 12 maja 1945 roku, trzy dni po wkroczeniu na teren KL Stutthof oddziałów sowieckich, komisja dokonująca oględzin obozu natrafiła na blisko pół miliona par butów, w kilku wielkich stertach. "U większej ilości trzewików i pantofli – wycięto i brak jest wierzchniej części skóry” – brzmi fragment raportu z oględzin.

Według bardzo prawdopodobnej teorii większość z nich została odebrana więźniom osadzonym w niemieckich obozach na terenie całej Europy.

- Przez KL Stutthof przeszło ok. 110 tys. więźniów, możemy więc przyjąć, że ok. 1/5 z obuwia znalezionego po wojnie mogło należeć do więźniów obozu Stutthof – czytamy w artykule „Historia stosu obuwia” (dostępnym na stronie internetowej Muzeum Stutthof). - Jednak część więźniów przybywała do obozu z innych obozów koncentracyjnych, w których już wcześniej pozbawiano ludzi cywilnego obuwia. Ponadto z zachowanych dokumentów i ze wspomnień więźniów wynika, że w latach 1943-1944 do KL Stutthof dostarczano przesyłki liczące nieraz po kilkadziesiąt tysięcy par sznurowanego obuwia z całej Europy. W niemieckiej gospodarce okresu II wojny światowej, nastawionej tylko i wyłącznie na potrzeby wojny, wykorzystywany był każdy nadający się do przetworzenia materiał, w tym pochodzenia ludzkiego, jak włosy, tatuowane skóry, czy kawałki skór obuwia. Tylko niewielka część przesyłanego obuwia przeznaczona była dla więźniów. W lepsze obuwie zaopatrywano tylko tych więźniów, których przenoszono do innych obozów koncentracyjnych. Część mogła być poddawana reperacji w istniejących warsztatach szewskich. Tak było z wymienionym w raporcie komisji sowieckiej obuwiem wojskowym, które przywożono z frontu do obozu. Z innych butów wykorzystywano wierzchnią warstwę skóry do napraw drobnych przedmiotów wojskowych, przywożonych do obozu z frontów: pasków, kabur pistoletów, siodeł, etui do lornetek itp. Skrawki skór, jako materiał wtórny wykorzystywano również do naprawy odzieży i obuwia więźniarskiego obozu głównego, a zwłaszcza więźniów zatrudnionych w podobozach. Nie wykorzystane elementy wyrzucano, jako materiał nie nadający się do przerobu. Dla więźniów obozu przysyłano obuwie drewniane (Holzschuhe). Obozy koncentracyjne to miejsce wyrzuconych butów, ale przede wszystkim to miejsce „wyrzuconych” za nawias życia ludzi.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza