Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudno wygrać bez ludowców...

Rozmawiał Piotr Jasina
Artur Balazs.
Artur Balazs.
Rozmowa z Arturem Balazsem, liderem środowisk konserwatywno-ludowych.

- Jak ocenia pan rządy PiS-u?

- Jest obszar pozytywny, ale są też wątpliwości. Dwa lata to zbyt krótki czas na generalne zmiany. Koniunktura gospodarcza jest dobra, inflacja trzymana jest w ryzach, złotówka jest mocna. Rozczarowanie? Minister Gilowska nie zreformowała finansów publicznych, chyba zabrakło jej determinacji. Sztandarowe hasło PiS, czyli walka z korupcją, poprzecinanie pewnych układów, było ważne i oczekiwane przez społeczeństwo i jest realizowane. Ale gdyby miało to polegać na zasadzie, że cel uświęca środki - miałbym wątpliwości. Byłbym bardzo ostrożny przy stosowaniu metod z pogranicza prawa. Walka z korupcją? Tak! Ale przy poszanowaniu swobód obywatelskich. Warunkiem przejrzystości w tych sprawach jest konstytucyjna kontrola parlamentu nad działaniami ministra sprawiedliwości czy służb specjalnych. Nie może być sytuacji, że jeden minister jest prokuratorem i sędzią we własnej sprawie.

- Miał pan swój udział w mariażu PiS-u, Samoobrony i LPR. Ten układ stał się porażką...

- Uważałem, że najlepszą koalicją będzie PO i PiS. Okazało się, że nie ma szans. Uznałem, że od wyborów lepsza będzie koalicja z LPR i Samoobroną. Samoobrona otrzymała olbrzymią szansę, nie wykorzystała jej. Myślę, że już do politycznych salonów nie trafi. W styczniu publicznie przyznałem, że moja rola mediatora skończyła się.

- A czy Lepper nie stracił poparcia, ponieważ zaczął wycinać pańskich protegowanych z agencji i ministerstwa?

- Robił to pod naciskiem swojego otoczenia, ludzi, którzy zapragnęli jak najwięcej stanowisk i władzy. Moi ludzie nie byli gotowi zmieniać się na modłę Leppera. Usunął ich, bo stali się niewygodni, nieposłuszni. Część sama zrezygnowała. Wymieniał ich na ludzi bez kompetencji. Lepper był nawet przyzwoitym ministrem. Problemem było właśnie jego otoczenie, ludzie, którzy na jego konto robili czarne interesy. Miał szansę z ugrupowania rewindykacyjnego, roszczeniowego, wejść na salony, zająć się reformowaniem państwa. Ale tego nie wykorzystał. Szkoda.

- Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego nie ma, czy partia zostanie wskrzeszona?

- Grupa działaczy ludowych SKL podjęła taką inicjatywę. Do sądu złożono papiery, statut i listy członków założycieli. Myślę, że lada moment partia zostanie zarejestrowana.

Kim jest

Kim jest

Artur Balazs, ur. w 1952, absolwent Akademii Rolniczej w Szczecinie. Był posłem X kadencji i I kadencji, senatorem III kadencji i posłem III i IV kadencji. Był ministrem ds. warunków życia na wsi w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, ministrem ds. kontaktów politycznych w gabinecie Jana Olszewskiego. Współorganizował NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, a następnie PSL "Solidarność", przekształcone potem w Stronnictwo Ludowo-Chrześcijańskie. W 1997 roku z Aleksandrem Hallem doprowadził do powstania Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Od 1999 do 2001 roku był ministrem rolnictwa i rozwoju wsi. Do Sejmu IV kadencji wszedł z listy Platformy Obywatelskiej, ale nie został członkiem jej klubu parlamentarnego. W styczniu 2002 roku objął funkcję prezesa partii Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe - Ruch Nowej Polski. Została rozwiązana pod koniec grudnia 2003 roku.

- Czuje się pan lokomotywą PiS-u? Tak określa się pański powrót do czynnej polityki...

- Wycofałem się z czynnej polityki i nikt mnie nie przekonał, że ten status muszę zmienić. Jest wokół mnie środowisko ludowców, wartościowych i kompetentnych. Funkcjonowali wokół rządu Kaczyńskiego. Potrzebują zaplecza politycznego i będę ich wspierał, niekoniecznie stając na czele.

- Dlaczego PiS, skoro był moment, kiedy był pan z PO?

- Moje drogi z PO rozeszły się po wyborach w roku 2001. W tamtym czasie kierownictwo PO odrzuciło możliwość stworzenia ludowego skrzydła związanego z SKL-em. PO własnymi działaniami jest spychana na poziom partii liberalnej. Brak jej segmentu ludowego, który w polskich warunkach jest bardzo ważny. Bez programu dla polskiej wsi trudno będzie wygrać wybory na prowincji. PiS stało się dość wiarygodne dla tego środowiska.

- Media przypominają pański wyrok o paserstwo...

- Pyta pan o sprawę sprzed nieomal 30 lat. Szczegółów już nie pamiętam. Milicja złapała jakichś złodziejaszków. Ci powiedzieli, że mi niby coś sprzedali, potem się tego wyparli. Milicja przyjechała do mnie, nic nie znaleziono. Nawet nie potrafię powiedzieć, czego szukali. Przesłuchali mnie i dołączyli do innej sprawy. Zapadł jakiś wyrok, coś w zawieszeniu. Mam poczucie, że byłem kozłem ofiarnym. Wziąłem adwokata, okazał się wojskowym. Powiedział, że mam zapłacić grzywnę. Nigdy tego faktu nie ukrywałem. Pamiętam, że w 1989 roku już SB puściło ulotkę, że byłem karany, by zniechęcić do mnie ludzi ze środowiska wiejskiego. Przy kolejnych wyborach przypominał mi to zdarzenie znany z publikacji w "Trybunie" i "Nie" redaktor Barański. Dzisiaj wyciąganie tego zdarzenia jeszcze bardziej dystansuje mnie od czynnej polityki.

- Czy to znaczy, że nie będzie pana na liście PiS-u wśród kandydatów na posłów?

- Powtórzę. Kilka lat temu podjąłem decyzję o niekandydowaniu w wyborach parlamentarnych. Nie żałuję jej. Teraz Jarosław Kaczyński zaproponował mi ubieganie się o mandat posła lub senatora z listy PiS-u. W najbliższych dniach przedstawię premierowi swoje stanowisko w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza