Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Kerth odchodzi z "Na Wspólnej"

Redakcja
Anna Kerth postanowiła pożegnać się z serialem „Na Wspólnej”.
Anna Kerth postanowiła pożegnać się z serialem „Na Wspólnej”.
- Grałam w tym serialu z przerwami dwa sezony. Przyszedł czas na nowe wyzwania - mówi Anna Kerth, aktorka.

- Dlaczego odchodzisz z "Na Wspólnej"?

- Grałam w tym serialu z przerwami dwa sezony. Przyszedł czas na nowe wyzwania. Muszę zaryzykować, żeby iść do przodu. Taki mam system: ciągle szukam. Dokładnie rok temu zaczęłam pracę w serialu w Szkocji. Wyjechałam też do Holandii, gdzie grałam w spektaklu z Wenezuelczykami.

- Nie boisz się ryzykować?

- Gdybym się cały czas zastanawiała, czego się boję, niczego bym nie osiągnęła. Nie wyjechałabym za granicę i nie zdobywała kolejnych doświadczeń.

- Co się stanie z Małgosią?

- Wyjedzie z Polski. Jeszcze nie wiem gdzie, bo scenarzyści nie podjęli decyzji.

- Dlaczego zdecyduje się na taki krok?

- Ze względu na bardzo skomplikowaną sytuację prywatną. Będzie spore zamieszanie i trochę emocji w trójkącie: Małgosia, jej ojciec Marek (Grzegorz Gzyl) i chłopak Piotr (Andrzej Deskur). Ten ostatni trafi nawet do szpitala. Bawił się czymś, czym nie powinien i doszło do wypadku. Nie mogę zdradzić, co dokładnie się stało.

- Jest szansa, że kiedyś wrócisz do serialu?

- Małgosia nie zostanie uśmiercona, więc istnieje możliwość, że wróci.

- Zamierzasz - tak jak twoja bohaterka - wyjechać z Polski?

- Nie. Będę żyła tak jak teraz - w Polsce i Wielkiej Brytanii. Niby mam mieszkanie w Warszawie, ale nie mogę powiedzieć, że mieszkam w tym mieście na stałe. W przyszłości chciałabym znaleźć swoje miejsce w Londynie. To jest mój cel. Nie wiem, czy przeniosę się tam za miesiąc, czy za 10 lat, ale na pewno tak się stanie.
Nie zrezygnuję przy tym z grania w ojczystym języku.

- W jakim serialu grasz w Szkocji?

- Grałam przez sezon w telenoweli "River City". To topowy serial w Szkocji, coś takiego jak u nas "Na Wspólnej". Wcielam się w nim w Lenę Krausky, mamę dwuletniej dziewczynki, która przyjeżdża do Wielkiej Brytanii, by zarobić na życie najstarszym zawodem świata. Nie robi tego, oczywiście, z przekonania. Zmuszają ją do tego okoliczności.
Obecnie przygotowuję się do głównej roli w szkockim filmie pełnometrażowym. Zagram pisarkę z Polski, która od dość dawna mieszka w Wielkiej Brytanii.

- Jak wypada porównanie środowisk aktorskich w Polsce i Szkocji?

- Są bardzo podobne. Z tą różnicą, że w Szkocji nazwisko jest mniej ważne niż u nas. Liczą się pasja i umiejętności. Tam wszystkich sprawdza się niezależnie o tego, czy mają status gwiazdy, czy nie. Reżyserzy castingowi stawiają wysoko poprzeczkę.

- Jesteś popularna w Szkocji?

- Rozpoznają mnie głównie Polacy, którzy tam mieszkają. Szkoci, nawet jeśli wiedzą, że jestem aktorką, nie przyznają się do tego. Mają inną mentalność. Zresztą dopiero teraz na ekranach intensyfikuje się wątek mojej serialowej bohaterki. W prasie pojawiają się kolejne zdjęcia i wywiady.
- Kerth to anglosaskie nazwisko?

- Gdy szukałam jego korzeni, okazało się, że pochodzi z Austro-Węgier. Po węgiersku "kert" znaczy krzak albo ogród. Kiedyś, gdzieś wyczytałam, że nazwiska, którym dodawano szlachecki przedrostek "von", zyskiwały na końcu także literkę "h". Może na przestrzeni wieków w moim nazwisku ostała się tylko zmieniona końcówka?

- Co robisz, gdy szukasz wytchnienia?

- Piekę ciasta, których nie mogę jeść, bo jestem uczulona na gluten.

- Masz jakąś cukierniczą specjalność?

- Chyba nie. Zazwyczaj nie stosuję się do przepisów. Zależy mi tylko, żeby dużo mieszać i zrobić pierwsze cięcie na upieczonym cieście.

- Masz jakieś pasje?

- Od wielu lat, z mniejszym bądź większym natężeniem, zajmuję się chirologią. Czytam z dłoni. Posiadam wiele książek na ten temat, rozmawiałam z różnymi osobami.

- Masz w domu szklaną kulę?

- Nie, ale mam mnóstwo kryształów i inne szlachetne kamienie, które rozdaję ludziom. Potrafię je do nich dopasować.

- Wróżyłaś sobie?

- Patrzę na swoje dłonie wiele razy dziennie, bo cały czas się zmieniają. Mają na to wpływ moje myśli i decyzje. Sobie wróżyć jest najtrudniej. Mogę jedynie wyczytać ogólne tendencje.

- Na pewno sprawdzałaś, czy będziesz miała dzieci.

- Wywróżyłam to sobie, gdy byłam małą dziewczynką. Szkopuł w tym, że jeszcze nie znalazłam odpowiedniego kandydata na ojca. Matczyny głód zaspokaja na razie moja bratanica. Ma siedem miesięcy i jest wspaniała.

- Jak często widujesz się z rodziną?

- Różnie to bywa. Jeśli trzeba - nawet co tydzień. Ostatnio częściej wsiadam jednak w samolot, który leci do Wielkiej Brytanii, aniżeli do pociągu zmierzającego do mojego rodzinnego Gdańska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza