Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat 12-letniego Krystiana

Fot. Krzysztof Tomasik
Krystian w mieszkaniu rodziny, która przygarnęła go na krótko, kiedy błąkał się wieczorem po ulicy Kołłątaja.
Krystian w mieszkaniu rodziny, która przygarnęła go na krótko, kiedy błąkał się wieczorem po ulicy Kołłątaja. Fot. Krzysztof Tomasik
Dwunastoletni Krystian przyjechał do Słupska szukać pomocy. Nocował w piwnicach, żebrał o jedzenie. Uciekł z pogotowia opiekuńczego w Sławnie.

Twierdzi, że był tam bity przez kolegów i wychowawców. Wczoraj znów tam trafił.

W poniedziałek wieczorem zadzwonili do naszej redakcji czytelnicy "Głosu" i powiedzieli nam o błąkającym się od tygodni chłopcu. - Córka nosiła mu kanapki - mówi słupszczanin, który chce pozostać anonimowy. - Byliśmy zdziwieni, gdy okazało się, że to dziecko nie ma domu. Opowiada przerażające rzeczy. Przyjedźcie. On nie może znów tam wrócić.

Tam, gdzie nie biją

Chłopca zastaliśmy u rodziny, która go na chwilę przygarnęła. Krystian przyjechał do Słupska autostopem. Uciekł z pogotowia opiekuńczego w Sławnie, gdzie, jak twierdzi, nie mógł już wytrzymać. Od kolegów dowiedział się, że w Słupsku są domy dziecka, gdzie nie biją i nie krzyczą.

- Bili mnie starsi koledzy. Dostawałem tylko za to, że stałem na korytarzu - żali się chłopak. - Gdy pierwszy raz uciekłem, dyrektor mnie dusił, szarpał za włosy i rzucał na łóżko.

Twierdzi, że wychowawcy nie reagowali, a za kapowanie koledzy się mścili. Na przykład połamali mu rękę. W Słupsku miał kolegę, który miał mu pomóc dostać się do normalnego domu dziecka. Przez kilkanaście dni chłopak mieszkał w piwnicach kamienic w centrum miasta.

O jedzenie prosił dzieci z podwórek, na których się bawił. Mówi, że zarabiał też roznoszeniem ulotek. Nie miał, gdzie się myć. Buty miał całkiem zdarte, kurtkę porwaną. Raz już policja odstawiła go do Sławna, ale uciekł znowu.

- Starsi koledzy wsadzili mi siłą rękę pomiędzy szafy i zgnietli paznokieć - mówi Krystian, pokazując pokiereszowany kciuk. - Na drugi dzień znów uciekłem.
Chłopak znalazł stowarzyszenie domów dziecka "Nasz dom" w Słupsku. Tam przyjęli go, porozmawiali z nim i... przez sąd i policę odesłali znowu do pogotowia w Sławnie.
- Takie jest niestety prawo - mówi Krystian Krawczyk, ze stowarzyszenia "Nasz dom", które stara się pomóc Krystianowi i umieścić go w jednej ze swoich placówek w Słupsku. - Na to, aby mógł zamieszkać gdzie indziej, zgodę musi wyrazić sąd. Do tego czasu musi jednak przebywać w Sławnie bez względu na okoliczności. To kwadratura koła.

Jeszcze w poniedziałek zawiadomiliśmy Dom Interwencji Kryzysowej w Słupsku, który gotów był przyjąć chłopca. Policjanci zabrali go jednak do Sławna.

Pracownicy pogotowia w Sławnie zaprzeczają, że Krystian był bity przez personel i twierdzą, że ma on zaburzenia osobowości. Potwierdzają za to, że chłopcu starszy kolega złamał rękę. Była nawet sprawa, ale ją umorzono.

Bo to właśnie on

- Chłopiec często kłamie - mówi Agnieszka Stasikowska, zastępca dyrektora sławieńskiej placówki. - Wchodzi w konflikty ze starszymi wychowankami, sam ich prowokuje. Powinien trafić do ośrodka resocjalizacyjnego. Niestety, od roku sąd w Szczecinku nie podejmuje żadnej decyzji w jego sprawie i dlatego wciąż jest u nas, i cały czas ucieka.

Krystian Krawczyk powiedział nam, że w podlegających mu rodzinnych domach dziecka są dzieci, które przeszły przez pogotowie w Sławnie. Potwierdzają, że były tam bite i szykanowane przez starszych kolegów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza