MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrak wojskowego modelu samolotu na plaży w Poddąbiu (zdjęcia)

Marcin Barnowski [email protected]
Wrak samolociku, naszpikowanego elektroniką, znaleźli na wydmie turyści z Łodzi.
Wrak samolociku, naszpikowanego elektroniką, znaleźli na wydmie turyści z Łodzi. Grzegorz Krupski
Wrak samolociku, naszpikowanego elektroniką, znaleźli na wydmie turyści z Łodzi. Ustaliliśmy, że to sprzęt wojskowy, który uciekł znad poligonu na zachód od Ustki.
Model samolotu znaleziony w PoddąbiuModel samolotu znaleziony w Poddąbiu

Model samolotu znaleziony w Poddąbiu

Szary samolocik, o trzymetrowej rozpiętości skrzydeł, leżał w krzakach tuż przy plaży.

Grzegorz Krupski, letnik z Łodzi, który razem z wnukami odnalazł go podczas spaceru, powiedział nam, że początkowo sądził, iż jest to model być może wykorzystywany przez kogoś do celów szpiegowskich.

- Myślałem, że ma kamerę i może jakiś modelarz wypuszczał go nad plażę, żeby filmował ładne dziewczyny. Ale chyba nie miał kamery - śmieje się łodzianin.

Doszedł do wniosku, że być może uciekł właścicielowi i ten go teraz szuka. Postanowił go zabezpieczyć i oddać właścicielowi. Dlatego skontaktował się z naszą redakcją. Doszliśmy do wniosku, że musi to być samolocik wojskowy.

Jeden z takich, do których przeciwlotnicy strzelają podczas ćwiczeń na poligonie pod Ustką. Na podstawie zdjęć zidentyfikowaliśmy go jako imitator środka napadu powietrznego Szogun.

Czy to możliwe, aby maszyna przeleciała znad poligonu i runęła na ziemię w Poddąbiu?

Gdyby tak było, byłoby to niebezpieczne. Jak powiedział nam Grzegorz Krupski, zanim zdemontował aeroplanik i zabezpieczył go na terenie jednej z posesji w Poddąbiu, wypompował ze zbiorników pod skrzydłami dwa litry paliwa.

- Gdyby z taką ilością spadł na jakiś dom, mógłby spowodować pożar - zauważył.

Zbigniew Woszczyk, rzecznik Centralnego Poligonu Sił Powietrznych w Ustce, potwierdza, że znaleziona maszyna to najprawdopodobniej model wojskowy. Uspokaja jednak, że scenariusz minikatastrofy lotniczej z udziałem takiego samolociku, skutkującej np. pożarem, jest niemożliwy.

- Te samoloty produkuje firma z Mielca i to ona wykonuje nimi loty na potrzeby wojska. Szoguny ważą około 20 kg, mają zasięg do 20 kilometrów i mogą być w powietrzu przez dwie godziny. Mogą być sterowane zarówno z ziemi, przez operatora, jak i automatycznie, po zaprogramowaniu trasy. Jeśli nie zostaną zniszczone podczas strzelań, lądują na lotnisku w Wicku Morskim. A jeśli się "urwą", są tak zaprogramowane, że natychmiast po doleceniu do granicy strefy strzelań komputer współpracujący z GPS-em odcina dopływ paliwa do silnika, uruchamia spadochron i Szogun spada do morza.

Według majora Woszczyka, tak zapewne było i w tym przypadku. Szogun musiał spaść do morza na wysokości poligonu, czyli gdzieś na zachód od Ustki i prąd morski zniósł go do Poddąbia.

- Zgadza się! Na metalowych częściach widoczne są ślady rdzy. Dość długo musiał być w morzu - potwierdza Grzegorz Krupski. Wojsko obiecało, że odbierze od niego wrak modelu, który po remoncie zostanie wykorzystany ponownie jako cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza