W Ustce rozpoczął się zjazd rezerwy Marynarki Wojennej. Przyjechali na niego marynarze z różnych stron Polski, z zagranicy, niektórzy z rodzinami. W piątek spotkali się na terenie CSMW, gdzie przed laty odbywali służbę. Oczywiście nie zabrakło wizyty w sali tradycji.
- Mamy tu zgromadzone pamiątki z okresu ponad 70 lat naszej historii, chociaż nie wszystkie możemy tu pomieścić. Odwiedzili nas rezerwiści z lat od sześćdziesiątych do dziewięćdziesiątych. Każdy z nich znalazł jakąś cząstkę swojej służby. Zainteresowanie było ogromne. Rezerwiści wzruszali się, bardzo osobiście i z sentymentem traktowali tę wizytę - mówi kmdr ppor. Robert Biernaczyk, rzecznik Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej im. admirała floty Józefa Unruga w Ustce. - Umówiliśmy się na stałą współpracę.
W 2022 roku CSMW świętować będzie 75-lecie istnienia szkół Marynarki Wojennej w Ustce. Pierwsi marynarze pojawili się tu, gdy w 1947 toku przeniesiono Szkołę Specjalistów Morskich z Gdyni i Kadrę Marynarki Wojennej z Gdańska. W 1954 roku obie szkoły połączono w Ośrodek Szkolenia Specjalistów Morskich, a następnie w maju 1963 roku przeformowano w Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej. W 1992 roku jednostce nadano imię zasłużonego dowódcy Floty i I zastępcy szefa Kierownictwa MW wiceadmirała Józefa Unruga. W lipcu 1994 roku nastąpiła zmiana nazwy na Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej.
Zdecydowana większość obecnych w Ustce rezerwistów to specjaliści wyszkoleni w CSSMW.
- Szkolenie podstawowe trwało sześć-osiem tygodni, a następnie marynarze, którzy byli kierowani na okręty, przechodzili szkolenie specjalistyczne – wyjaśnia kmdr ppor. Robert Biernaczyk. - W takiej sytuacji w sumie służba, jak wiadomo wówczas obowiązkowa, trwała trzy lata. Kto nie trafił na okręty, odbywał służbę w jednostkach brzegowych, w tym w Ustce. I służył dwa lata.
Dawne CSSMW nie na darmo miało w nazwie „specjalistów”, bo służba w Marynarce Wojennej należy do najtrudniejszych. Aby więc zostać specjalistą, należało szkolić się kilka miesięcy.
- Nauczenie się wielu specjalności było bardzo trudne. Na przykład sygnaliści, którzy musieli nauczyć się kodu semafor, szkolili się cztery miesiące – mówi rzecznik CSMW. - Trudne zadanie mieli też planszeciści, którzy rysując na plexiglasie lub szkle musieli odwzorować sytuację taktyczną w odbiciu lustrzanym. Do trudnych należą też specjalności techniczne wykorzystywane w siłowni okrętowej, przy turbinach gazowych, czy specjalności elektryczno-techniczne. Nawigacja, obsługa wyrzutni rakietowych i artylerii okrętowej to też kilka miesięcy szkolenia. Typowe specjalności morskie zawsze należały do bardzo trudnych.
Rzecznik dodaje, że Wojskowe Komendy Uzupełnień z całego kraju starały się kierować do Marynarki Wojennej młodych mężczyzn, którzy mieli wykształcenie cywilne często zbieżne ze specjalnościami wojskowymi. Brano pod uwagę, w jakich uczyli się szkołach zasadniczych, czy technikach.
- Należeli do nich tacy specjaliści jak mechanicy, elektrycy, hydraulicy, nawigatorzy, sanitariusze, kierowcy, elektronicy. Nie zawsze było to możliwe i Centrum musiało wyszkolić specjalistę od podstaw, stąd szkolenie specjalistyczne było długotrwałe. Kładziono zawsze duży nacisk na jakość szkolenia – podkreśla. - Oczywiście nie brakowało też kucharzy, piekarzy i cukierników.
Zjazd rezerwy potrwa do niedzieli.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?