Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryzykowny spacer wzdłuż torów. Pędzące pociągi to śmiertelne zagrożenie

Anna Szade
Anna Szade
Pomosty techniczne wzdłuż torów na moście kolejowym na Wiśle są ażurowe i dość wąskie. Dlatego kolej uznaje je za niebezpieczne
Pomosty techniczne wzdłuż torów na moście kolejowym na Wiśle są ażurowe i dość wąskie. Dlatego kolej uznaje je za niebezpieczne Radosław Konczyński
Przechodzący przez most kolejowy na Wiśle między Tczewem a Lisewem Malborskim nie podejmują ryzyka, bo są uzależnieni od adrenaliny. Idą wzdłuż torów, bo tak jest szybciej. Tyle że to może być naprawdę niebezpieczne.

Most na Wiśle, który pokonują pociągi jeżdżące między Tczewem a Lisewem Malborskim, ma 1038 metrów długości. Jest uważany za najdłuższą przeprawę kolejową w Polsce. Przeciętny skład pokonuje go w kilka minut. Lisewianie w rozkładzie jazdy PKP na tej trasie mają kilkanaście pociągów dziennie do wyboru. Ale nie wszystkie pasują, by dojechać do pracy, do szkoły, na zakupy czy do lekarza. A do tego to kosztuje. Na bilet w jedną stronę trzeba wydać 4,80 zł.

Wcześniej mieszkańcy Lisewa Malborskiego korzystali z mostu obok, ale ten został rozmontowany. Zdarzają się więc śmiałkowie, którzy decydują się na przejście na drugą stronę rzeki wzdłuż torów. Taki spacer zajmuje najwyżej kilkanaście minut. W utrzymaniu tempa przechodzącym pewnie bardzo pomaga strach: że nadjedzie pociąg, a jest dość wąsko, albo że zjawią się służby i nici z darmowego przejścia.

- Most kolejowy na Wiśle podlega bardzo częstej kontroli - przypomina Bartłomiej Drobotowicz, zastępca komendanta Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Gdańsku.

Ten, kogo funkcjonariusze SOK złapią na przechodzeniu wzdłuż linii kolejowej - w miejscu, w którym nikogo nie powinno być - musi liczyć się z koniecznością zapłaty grzywny. Jej koszt może wynieść nawet 500 zł. Jeśli się jej nie przyjmie, wymiarem kary zajmuje się sąd.

Jednak przedstawiciele kolei przypominają, że dużo poważniejsze mogą być konsekwencje dla życia lub zdrowia, bo czasem decyduje chwila nieuwagi.

- To są chodniki techniczne, przeznaczone wyłącznie dla przeszkolonych pracowników. Od strony torów nie są zabezpieczone - zwraca uwagę Leszek Szramka, zastępca naczelnika Sekcji Eksploatacji w Tczewie PKP PLK SA.

Most kolejowy jest wyposażony w kamery monitoringu, tak zresztą, jak wiele innych elementów infrastruktury kolejowej. Nie wystarczy więc się rozejrzeć, by sprawdzić, że nikt nie widzi.

- Materiały są zgrywane na nośniki i przekazujemy je do komendy policji - zapewnia Leszek Szramka.
Most na Wiśle to tylko jedno z wielu miejsc na kolejowej mapie Pomorza, w których piesi ryzykują życie, by zaoszczędzić czas. Najczęściej narażają się przechodząc przez tory w miejscach niedozwolonych, albo „pod szlabanem”.

Pod petycją do Ministerstwa Infrastruktury, by udostępnić przechodniom pomosty techniczne na moście kolejowym między Lisewem Malborskim a Tczewem, podpisało się blisko 1500 osób. Od ponad dekady lisewianie czują się wykluczeni, odkąd w 2011 r. definitywnie zamknięty został most drogowy na Wiśle.

- To wynika z przepisów. Nie ma możliwości, by go udostępnić. Tak to na chwilę obecną wygląda - mówi Leszek Szramka, zastępca naczelnika Sekcji Eksploatacji w Tczewie PKP PLK SA.

Prócz tego, że obiekt objęty jest dodatkowymi przepisami o zarządzaniu kryzysowym, to brak oddzielenia ciągu pieszego od czynnych torów kolejowych oraz odpowiedniej nawierzchni, bo pomosty techniczne są ażurowe. Problemem jest również wysokość balustrady od strony rzeki. To wszystko uniemożliwia adaptację mostu i dostosowanie do potrzeb użytku publicznego, w tym wykorzystania w ruchu pieszo-rowerowym, jak tłumaczył już wcześniej Przemysław Zieliński z zespołu prasowego PKP PLK.
Jak zapewniają przedstawiciele kolei, to nie ich widzimisię. Muszą przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo podróżnym i innym osobom, które znajdują się w pobliżu torów kolejowych.

- Most kolejowy na Wiśle wyklucza jakąkolwiek obecność osób postronnych - podkreśla Bartłomiej Drobotowicz, zastępca komendanta Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Gdańsku. - Są stosowne ostrzeżenia na miejscu. Jeśli wykroczenie jest popełniane i zaobserwuje je funkcjonariusz Straży Ochrony Kolei, nakładane są grzywny do 500 zł. W przypadku nieprzyjęcia, wnioski kierowane są do sądów rejonowych za popełnione wykroczenia.

Były takie kary, i cały czas się zdarzają. Teren kolejowy nie jest terenem do tego, by móc go pokonywać w miejscu niewyznaczonym.

Warto pamiętać, że takie niewłaściwe zachowania są rejestrowane.

- Materiały są zgrywane na nośniki i przekazujemy je do komendy policji - informuje Leszek Szramka

.

Jednak tak naprawdę zawsze dużo ważniejsze jest zdrowie i życie. To dlatego PKP prowadzą też kampanię informacyjną „Bezpieczny przejazd” i wśród pieszych, i wśród kierowców, bo potrafią pojawić się na torach w ostatniej chwili, gdy zamykają się rogatki.

- Droga hamowania pociągu wynosi często ponad 1000 metrów, zatem mówimy o długościach dziesięciu boisk piłkarskich - przytacza obrazowe porównanie Przemysław Zieliński.

- Siła uderzenia pociągu w samochód jest porównywalna z siłą uderzenia auta w puszkę po napoju.

W ubiegłym roku na Pomorzu na przejazdach kolejowych doszło do 6 wypadków, w których zginęły 4 osoby, a 3 zostały ranne. W tym roku doszło do jednego wypadku.

Żółta naklejka PLK

Kolej stosuje niepozorne narzędzie, które skutecznie podnosi poziom bezpieczeństwa na przejazdach.
Od 2018 r. na wewnętrznej stronie napędów rogatkowych oraz na krzyżach św. Andrzeja umieszczane są żółte naklejki.
Znajduje się tam numer skrzyżowania oraz numer alarmowy 112 w razie wypadku lub zagrożenia życia i bezpieczeństwa użytkowników. Jest też numer do dyspozytora, któremu można zgłosić awarię czy inne zdarzenie. Jak się okazuje, to działa.
Przez sześć lat zarejestrowanych zostało prawie 35 tysięcy reakcji na zagrożenia, ponad 1000 razy wstrzymano ruch pociągów i wezwano pomoc, a ponad 2300 razy ograniczono prędkość jazdy pociągów, zapewniając bezpieczeństwo pasażerom w pociągu, jak i podróżującym samochodami.

Dzikie przejścia

Jak szacuje Zakład Linii Kolejowych w Gdyni, na terenie województwa pomorskiego znajduje się nawet 400 dzikich przejść przez tory.

Ale, jak zauważa Piotr Narloch, naczelnik Działu Eksploatacji i Infrastruktury Pasażerskiej w Zakładzie Linii Kolejowych w Gdyni, liczba dzikich przejść jest trudna do oszacowania. - Ze względu na to, że po zabezpieczeniu istniejących, powstają kolejne - wyjaśnia. - PKP PLK prowadzą działania zmierzające do wyeliminowania dzikich przejść poprzez montaż barierek oraz monitorując takie miejsca za pomocą dostępnych sił i środków technicznych w postaci kamer, jak i przez patrole SOK w miejscach, gdzie ten proceder jest nagminny.

Na przykład na stacji kolejowej w Słupsku miejscem, w którym pasażerowie notorycznie łamią przepisy, przechodząc tory w niedozwolonym miejscu, jest przejście pomiędzy stacyjnymi peronami a gmachem Poczty Polskiej. Przejście nie do końca jest dzikie, bo skorzystać z niego mogą pracownicy kolei, jak i osoby niepełnosprawne. Jest zabezpieczone opuszczonym szlabanem. Klucz do jego podniesienia mają tylko upoważnieni kolejarze. Mimo to nagminne są przypadki, kiedy ludzie przechodzą pod szlabanem, narażając zdrowie i życie.

Ale nawet gęste ustawienie barierek nie zawsze odnosi skutek. Gdy robi się ciemniej, odwaga rośnie, bo przecież nikt wtedy nie zauważy, że łamiemy prawo. Z danych Urzędu Transportu Kolejowego wynika, że do wypadków związanych z przekraczaniem torów w miejscach niedozwolonych najczęściej dochodzi między godz. 17 i 1 w nocy, głównie w miesiącach jesiennych i zimowych.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryzykowny spacer wzdłuż torów. Pędzące pociągi to śmiertelne zagrożenie - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza